Nie minęło kilka minut, a Noelle, która z minuty na minutę coraz bardziej miała dość tego dnia usłyszała ponownie głos Williama. Tym razem nie zdołała skontrolować swoich emocji.
- Dlaczego za mną chodzisz?! - krzyknęła trochę głośniej niż by się spodziewała.
- Chciałem cię odprowadzić do domu, bo już jest późno i nie powinnaś sama wracać. - odpowiedział William spokojnym głosem patrząc Noelle w oczy. Speszyło to dziewczynę i zrobiło jej się głupio, że nakrzyczała na tego chłopaka. Nie mogąc wydusić z siebie ani jednego słowa postanowiła po prostu iść i pozwolić, by chłopak szedł z nią.
- Przepraszam. - powiedziała Noelle skruszonym głosem po kilkunastu minutach marszu w niezręcznej ciszy. Spojrzała niepewnym wzrokiem na swojego towarzysza podróży, a ten na szczęście nie wydawał się zdenerwowany.
- Nie przepraszaj mnie, maleńka. - odpowiedział i próbował ją oczarować jednym z tych uśmiechów. Innego dnia może by zadziałał na Noelle, może nawet określenie 'maleńka' uznałaby za tylko trochę prostackie i oklepane.
- Powiedz tak do mnie jeszcze raz, a będę musiała cię przepraszać za spowodowanie uszczerbku na twoim zdrowiu - powiedziała Noelle poważnym tonem, ale chwilę później zaśmiała się.
- W takim razie wolę nie ryzykować - odpowiedział. - Co się właściwie dziś wydarzyło? Zapytał, a ton jego głosu przypominał jej Lindę, która gdy tylko była nieobecna w szkole wypytywała Noelle o najświeższe ploteczki.
- To co widziałeś - odpowiedziała Noelle i wzruszyła ramionami. Przez resztę drogi chłopak wypytywał ją o różne rzeczy i słuchał z zainteresowaniem. Jednak sam niewiele mówił o sobie, ale dziewczynie bardzo schlebiał fakt, że kogoś faktycznie interesuje jej zdanie. Było trochę po dwudziestej drugiej i zrobiło się już znacznie chłodniej. Noelle objęła się ramionami chcąc się minimalnie ogrzać. Gdy William to zauważył oddał jej swoją dużą skórzaną kurtkę i nałożył ją na ramiona dziewczyny. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością nie przerywając rozmowy.
- Jesteśmy, tam jest mój dom - dziewczyna wskazała na swój niebieski dom, który był od nich kawałek oddalony.
- Czyli jeszcze nie jesteśmy, przez te 200 metrów ktoś może cię uprowadzić, a ja cię wtedy nie obronię. - powiedział William uśmiechając się do niej. Przez głowę przeszła dziewczynie myśl, czy go twarz nie boli od ciągłego uśmiechania się.
- Jeśli mama zobaczy, że mnie odprowadzasz zostanę uziemiona na resztę życia. - odpowiedziała Noelle. Naprawdę nie miała ochoty tłumaczyć mamie całej tej sytuacji.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko znacznie się do niej przybliżył. Różnica wzrostu między nimi była mała, ponieważ Noelle założyła buty na obcasie. William patrzył jej w oczy, jakby oczarowany. Noelle natomiast poczuła jak kolana jej miękną, gdy chłopak delikatnie odgarnął jej kosmyk włosów z twarzy. - Może oświecisz mnie i zdradzisz mi swoje imię, maleńka? - powiedział cały czas patrząc w rozmarzone oczy dziewczyny. - O nie, przepraszam. Tylko mnie nie bij. - dodał z przerysowanym przerażeniem.
- Noelle - powiedziała cicho ignorując, że nazwał ponownie ją "maleńka", co ją zniesmaczało.
- Dobranoc, Noelle - odpowiedział i odsunął się od niej. Dziewczyna się speszyła i pospiesznym krokiem skierowała się w stronę domu.
William natomiast oczarowany szesnastolatką stał i czekał, aż ta wejdzie do domu. Kiedy się upewnił, że dziewczyna weszła do środka, odszedł w swoją stronę.
Noelle po cichu weszła do domu licząc, że rodzice już śpią. W domu panowała cisza, a światła były pogaszone. Zdjęła swoje buty i cicho przeszła po schodach, prosto do swojego pokoju. Dopiero kiedy spojrzała w swoje odbicie w lustrze, zorientowała że miała na ramionach skórzaną kurtkę nowopoznanego chłopaka. Dłużej wpatrując się w siebie, Noelle stwierdziła, że ciemna skórzana kurtka ładnie kontrastuje z jej delikatną, dziewczęcą sukienką. W końcu ją zdjęła i schowała do szafy, przez chwilę zastanawiając się, kiedy ma ją oddać chłopakowi.
Po szybkiej kąpieli i włożeniu swojej różowej, nieco dziecinnej piżamy, Noelle wróciła do swojego pokoju, wyjęła spod materaca brązowy skórzany notes, który służył jej za pamiętnik. Ułożyła się wygodnie na łóźku i chwyciła za pióro, które było wewnątrz zeszytu.
piątek 4/09/1981
Ten wieczór miał być spełnieniem moich marzeń z podstawówki. Miałam iść z Chrisem na potańcówkę, mieliśmy razem tańczyć, a na koniec miał mnie pocałować. Poza tym, że razem dotarliśny do szkoły, nic z wymienionych rzeczy nie miało miejsca. W dodatku Chris nie krył się z tym, że bardzo szybko zamienił mnie na inną dziewczynę. Myślałam, że mnie bardziej to zaboli i będę teraz płakać w poduszkę. Na potańcówce grał jakiś zespół, gdzie członkami byli chłopcy z mojej szkoły. Straszny jazgot, ale ludziom się podobało. A chyba o to chodzi. W dodatku ich wokalista, chyba ma na imię William, okazał mi dziwnie dużo zainteresowania jak na to, że nawet się nie znaliśmy. Wydaje się trochę dziwny, a jednocześnie jest dosyć czarujący.Noelle zakończyła swój wpis w pamiętniku, weszła pod ciepłą kołdrę i odpłynęła w sen. Tej nocy śniła o chłopaku o niebieskozielonych oczach.
hej!! rozdział jest w zasadzie o połowę krótszy, ale mam nadzieje że mimo to w miarę sie spodoba
ostatnio obejrzałam kilka wywiadów i troche poczytałam, żeby jakoś oddać tą postać axl'a i reszty chłopców, więc mam nadzieje że z rozdziału na rozdział troche lepiej mi to będzie wychodzić.chętnie poznam Wasze opinie o postaciach i jeśli moge coś poprawić to też śmiało mówcie. niektóre wydarzenia/zachowania będą dosyć oklepane i stereotypowe, ale to zabieg celowy
CZYTASZ
Paradise City | axl rose
FanfictionJest 1980 rok. Axl Rose, a wtedy jeszcze William Bailey był idealnym przykładem na to jak narkotyki potrafią ściągnąć młodego człowieka na sam dół. Jednak pojawiło się tak zwane światełko w tunelu, gdy w jego życiu pojawiła się pewna dziewczyna. Chc...