- Noelle, coś nie tak? - zapytała mama patrząc z przekrzywioną głową na Noelle.
- Co? Wszystko w porządku. Po prostu spotkałam dziś Jasona i trochę się....- urwała szukając odpowiedniego słowa - zmienił - dokończyła i lekko się skrzywiła.
- Kochanie, ja wiem, że wyjechał bez słowa. Ale daj mu szansę na wytłumaczenie się. Przecież byliście najlepszymi przyjaciółmi - powiedziała mama, jednak nie brzmiała za bardzo przekonująco.
- No nie wiem, mamo.
- Zrobisz jak uważasz, córciu - odpowiedziała i dopiła swoją herbatę. - A teraz przepraszam cię, ale jestem umówiona z Isabelle - dodała i wstała od stołu.
Noelle pokiwała mamie głową na pożegnanie i odpłynęła myślami.
Może mama miała rację? Może powinna dać szansę Jasonowi, może poda jej powód swojego zniknięcie? Chwilę później jednak jej myśli skierowane były w stronę aroganckiego uśmieszku Jasona Sullivana oraz jego irytująco ładnych oczu. Ale ładne oczy miał też Will Bailey.
Gonitwę myśli przerwał jej dzwoniący telefon wiszący w korytarzu. Pospiesznie wstała, by odebrać.
- Halo? - odezwała się do słuchawki.
- Noelle? Nie uwierzysz w to co ci powiem! Siedzisz? - usłyszała rozemocjonowany głos Lindy.
- Stoję - odpowiedziała Noelle i zmarszczyła swoje brwi.
- To lepiej usiądź. No dobra, nie będę czekać, ale nie mów, że nie ostrzegałam - mówiła do słuchawki, a jej podekscytowanie rosło. - Dziś na przerwie Duff zaprosił nas na imprezę piątkową. Są jego urodziny i bardzo chciał, żebyśmy przyszły. Czaisz? Jesteśmy zaproszone na imprezę urodzinową przyszłej gwiazdy rocka! - Noelle oczami wyobraźni widziała jak Linda podskakuje jak mała dziewczynka, która dostała wymarzoną lalkę Barbie.
- Chyba będę musiała odmówić zaproszenia - odpowiedziała niepewnie Noelle mając w głowie fakt kolacji z Sullivanami. Niegrzecznie byłoby nie zjawić się na niej. Chociaż z drugiej strony byłaby to niezła wymówka, by ograniczyć ilosć interakcji z Jasonem.
- Nie ma opcji, mała Noelle. Idziemy tam. RAZEM - Linda zaakcentowała ostatnie słowo tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- W piątek Sullivanowie przychodzą do nas na kolację - wytłumaczyła - Mama poprosiła, abym była wtedy w domu - małe kłamstwo, ale Noelle liczyła, że tym razem Linda jej uwierzy.
- Sullivanowie?!? - zapytała zdziwiona. - Nie gadaj że Jason WyjechałemSobieBezSłowa Sullivan wrócił.
- Jest dokładnie tak jak mówisz, Lindo. Nawet miałam dziś tę przyjemność go spotkać po drodze do domu - w tym samym parku, w którym rano widziałam Willa, pomyślała.
- No nie gadaj! Coś mówił? Jak wygląda?! Dalej ma aparat i nosi te kujońskie sweterki? - Linda zasypywała nastolatkę pytaniami.
- Był arogancki - Noelle skrzywiła się ponownie na samą myśl o spotkaniu z Jasonem. - I nie było śladu po jego kujońskich sweterkach - dodała, a w tle usłyszała głos mamy Lindy.
- Noelle, muszę kończyć. Jutro pogadamy o aroganckim Jasonie, a z imprezy się nie wykręcisz - powiedziała Linda i nie dając przyjaciółce szansy na odpowiedź rozłączyła się.
Noelle odłożyła słuchawkę i poszła do swojego pokoju. Przez chwilę zawahała się, czy może wrzucić coś na ząb, jednak odpuściła. Rankiem ledwo dopięła się w dżinsy, a ta para była jej ulubioną. Dziewczyna usiadła na parapecie, który sobie zaaranżowała jako kącik do czytania i chwyciła swój pamiętnik.
poniedziałek 07/09/1981
przez ostatnie dni tyle się działo w moim nudnym życiu, że aż mnie boli od wszystkiego głowa. Byłyśmy potajemnie z Lindą na koncercie Guns' n' Roses i The Noize Factory. Linda się nawaliła i kontynuowała zdobywanie serca Duffa McKagana, a ja po tym jak zemdlałam prawie się pocałowałam z Williamem Bailey! To ten William, który dzień wcześniej mnie odprowadził do domu. Dziwnie się z tym czuję, ten chłopak jest dziwny i jeszcze dziwniej na mnie działa. Przecież ja nigdy nie chciałam się całować z nowo poznanymi chłopakami! Dziś natomiast spotkałam go rano w parku, był nawalony bardziej już wujek Ralph w święta. Ja rozumiem, że wczuwa się w rolę rockmana, ale był ranek! Jakby niespodziewanych spotkań było mało to spotkałam Jasona Sullivana. Tego Jasona, do którego wzdychałam i zapełniłam kilkanaście stron rozwodząc się na temat jego pięknych oczu. Swoją drogą nadal są takie piękne. Noelle, przestań. Sullivan jest dupkiem, który wyjechał bez słowa i nieważne jak piękne są jego oczy, to nadal jest dupkiem. W piątek ma przyjść wraz z rodzicami na kolację, tego dnia też jest impreza urodzinowa Duffa McKagana, na którą o dziwo dostałam zaproszenie. Byłaby to niezła wymówka, ale chyba część mnie pragnie wysłuchać co ma do powiedzenia Jason. Druga część natomiast pragnie zobaczyć Willa i dowiedzieć się co go trapi, bo bez powodu chyba by nie był pijany na samym początku dnia.Noelle była przekonana, że jeśli spisze swoje myśli na papier to poczuje się lepiej. Faktycznie było jej trochę lepiej, jednak nie tak jak oczekiwała.
Następnego dnia, kiedy Noelle jadła śniadanie wraz z rodzicami, usłyszała dzwonek do drzwi. Jej mama poszła otworzyć, a kiedy wróciła miała dziwny uśmieszek na twarzy.
- Ktoś chciał cię odprowadzić do szkoły, córciu - powiedziała mama Noelle, a zaraz za nią wszedł Jason Sullivan w pełnej okazałości z tym samym aroganckim i pewnym siebie wyrazem twarzy.
- Dzień dobry, Noelle.
wygodniej mi bedzie pisac nieco krotsze rozdzialy a dodawac je czesciej
dajcie znac co myslicie i czy jestescie team jason czy team axl??
CZYTASZ
Paradise City | axl rose
FanfictionJest 1980 rok. Axl Rose, a wtedy jeszcze William Bailey był idealnym przykładem na to jak narkotyki potrafią ściągnąć młodego człowieka na sam dół. Jednak pojawiło się tak zwane światełko w tunelu, gdy w jego życiu pojawiła się pewna dziewczyna. Chc...