Rozdział 3

126 8 4
                                    

Nastał sobotni ranek, a uporczywy dźwięk budzika wyrwał Noelle ze snu. Nastolatka była jedną z tych niewielu osób, które nawet w weekendy ustawiali budzik. Tego dnia Linda miała przyjść  do Noelle, ich małą tradycją było nocowanie u siebie w weekendy. Czasami, gdy w tygodniu pochłaniała je nauka, to była okazja, by nadrobić szkolne plotki i spędzić razem czas. Tak więc i ten weekend dla Noelle nie mógł wyglądać inaczej.

Dziewczyna nie mogła się już doczekać, aż opowie przyjaciółce o wczorajszym wieczorze. Na szczęście dla Noelle, dzień zleciał jej szybko. Spędziła go na pisaniu eseju z historii oraz krótkiej wizycie w bibliotece. Gdy Noelle wróciła, jej rodziców już nie było. Wywnioskowała, że pewnie znowu pojechali do znajomych na zakrapiane alkoholem spotkanie. Po powrocie do domu Noelle rozłożyła się w swoim welurowym fotelu i zaczęła czytać nowo wypożyczoną książkę.

Prawie równo o 18:00 Linda zadzwoniła do drzwi. Noelle pospiesznie zeszła po schodach, by otworzyć drzwi ukochanej przyjaciółce. Gdy je otworzyła, pierwsze co rzuciło się jej w oczy, to głupawy uśmieszek, który mógł oznaczać jedno. Coś jej wpadło do głowy, coś, co mogło przyciągnąć kłopoty. Linda z Noelle różniły się od siebie pod względem charakterów. Linda była przebojowa, a Noelle raczej trzymała się z boku. Pomimo tych różnic, wiele ich łączyło, a odmienne charaktery dopełniały się wzajemnie.

- Noelle, szykuj się - powiedziała, a Noelle spojrzała na nią pytająco. - Idziemy na koncert!! - wykrzyknęła podekscytowana i podskoczyła niczym dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę. Dopiero teraz Noelle zobaczyła, co Linda ubrała. Nie był to strój na wieczorne pogaduszki z popcornem i gorącą czekoladą. Dziewczyna ubrała obcisłą czarną koszulkę z logo jakiegoś zespołu, którego Noelle nie kojarzyła, a na nią narzuciła swoją ulubioną bordową ramoneskę o kilka rozmiarów za dużą. Swoje zgrabne nogi Linda podkreśliła skórzanymi spodniami, które idealnie przylegały, a na nogach miała czarne kowbojki. Dziewczyna swoje gęste blond włosy natapirowała jeszcze bardziej niż zazwyczaj, a na ustach miała ciemną szminkę. Błyszczące z podekscytowania oczy Linda pomalowała czarną kredką i dodała trochę srebrnego cienia w kącik.

- Przecież rodzice, by mnie zamordowali, jakby się dowiedzieli - powiedziała pospiesznie, wnioskując, że ta odpowiedź może bardziej przekonać Lindę niż fakt, że Noelle po prostu nie miała ochoty się nigdzie ruszać.

- Nie dowiedzą się. Są z moimi rodzicami i słyszałam jak mówili, że wrócą dopiero jutro. Nie wymigasz się, mała. A teraz, daj mi proszę coś do picia - Noelle skinęła głową i ruszyły do kuchni. Na blacie leżała kartka, a na niej schludnym pismem jej mama zostawiła jej wiadomość.

,,Noelle, jedziemy za miasto i będziemy dopiero jutro po południu. W lodówce masz kolację. Bawcie się dobrze z Lindą.

Kocham, mama."

- Rzeczywiście, wychodzi na to, że rodziców nie ma do jutra - mruknęła Noelle, już wiedząc, że nie ma wyjścia.

- Powiesz mi chociaż co to za koncert i gdzie? - zapytała Noelle, kiedy siedziała przy swojej toaletce i próbowała zrobić makijaż, lekko inspirując się tym, który miała jej przyjaciółka.

- Wiesz który to Duff? - zapytała Linda, a Noelle skinęła głową, po czym kontynuowała malowanie kresek. - Wczoraj po koncercie zagadał do mnie, rozmawialiśmy i takie tam. Duff zaprosił mnie na swój koncert w The Noize Factory. Zgodził się, kiedy zapytałam czy mogę zabrać cię ze sobą, bo przecież sama nie pójdę. Poza tym, oni są nieźli! I do tego nieziemsko przystojni - dodała Linda rozmarzonym tonem.

- The Noize Factory? Jesteś pewna, że tam jest bezpiecznie?- zapytała Noelle, i kontynuowała malowanie kresek na oczach. - Ted, ten, z którym mam historię mówił, że ktoś go pobił w tym klubie.

- Noelle, przecież nikt nas nie zamorduje ani nie sprzeda do burdelu. A Ted jest palantem i pewnie sam sprowokował bójkę. Wiesz jaki on jest. - odpowiedziała Linda i miała rację. Ted często pchał nos nie tam gdzie, trzeba.

- No dobrze. W sumie wyjście z domu dobrze mi zrobi - przyznała w końcu Noelle. - Tylko w co ja mam się ubrać? - dodała po chwili, kiedy już skończyła swój makijaż. Był on delikatniejszą wersją tego, który miała Linda i wyszedł jej całkiem nieźle. - Wątpię, by coś z mojej szafy się nadawało.

- Ja też w to wątpię, Noelle. Dlatego patrz, co przyniosłam! - Linda wskazała na ubrania, wyciągnęła ze swojej torby, kiedy jej przyjaciółka się malowała. Noelle wstała z krzesła przy toaletce i omiotła wzrokiem ubrania, które były rozłożone na łóżku, a następnie swoje przerażone spojrzenie przeniosła na Lindę. Dziewczyny, podobnie jak charakter, miały zupełnie odmienny styl ubierania. Linda ubierała się bardzo podobnie do członków Guns'n'Roses, na których koncert się wybierały, a Noelle była nieco bardziej stonowana oraz uwielbiała podkradać mamie ubrania z lat siedemdziesiątych. Obie natomiast bardzo lubiły buty kowbojki i można było często zobaczyć w nich zarówno Lindę jak i jej przyjaciółkę.

Noelle usiadła na łóżku i zaczęła przeglądać ubrania od Lindy, która właśnie przekopywała jej szafę. W końcu w oczy rzuciły jej się spodnie we wzór panterki, których nogawki były rozszerzane.

- Te spodnie chyba będą odpowiednie - powiedziała Noelle, jednak uwagę jej przyjaciółki zwróciło co innego.

- Hej! A ty od kiedy nosisz takie ubrania? - Linda spojrzała na nią i uniosła brew pytająco. W ręce trzymała skórzaną kurtkę Williama Bailey.

- Czekaj, czekaj. Czy Bailey wczoraj nie miał takiej samej na występie? - mówiła bardziej do siebie niż do Noelle, a po chwili, gdy zaczęła łączyć pewne fakty ze sobą, spojrzała wymownie na przyjaciółkę z rozbawieniem w oczach i szerokim uśmiechem.

- Moja mała Noelle, czy chcesz mi o czymś powiedzieć?

Paradise City | axl roseOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz