[10] Na każdego teczka się znajdzie!

50 10 0
                                    

Imię i nazwisko: Feliks Łukasiewicz

Data urodzenia: 11 listopada 1972 r.

Raport ogólny: Oskarżony, dnia 12.05.1992 r. około godziny 20:00, dopuścił się ataku z użyciem broni białej na pokrzywdzonym oraz jego dwóch przyjaciołach pod lokalem "Restaurant français" przy ulicy xxx. Pokrzywdzonych przewieziono do szpitala w ciężkim stanie z głebokimi ranami kłutymi. Oskarżony uciekł z miejsca zdarzenia, raniąc łącznie trzy osoby. Jedna ofiara śmiertelna.

"Jesteś w stanie mi to jakoś wyjaśnić?"

W ten sposób Ludwig chciał rozpocząć rozmowę ze swoim sąsiadem, jednak wszystko, od początku do końca, potoczyło się zupełnie nie po jego myśli. Zapukał do drzwi Łukasiewicza myśląc tylko o tym, że jeszcze niedawno robił to samo, choć pełen zupełnie innych odczuć i zamiarów i czekał tak cierpliwie, jak tylko mógł aż ktoś nacisnie na klamkę po drugiej stronie; miał wielką nadzieję, że to Feliks otworzy mu drzwi, a nie jego współlokator i w ogóle najlepiej by było, gdyby Litwina nie było akurat w domu. Tylko ta jedna nadzieja okazała się prawdziwa.

Feliks uchylił drzwi ze słowami:

- Co tam, Niemiec? Zapomniałeś czegoś?

Spojrzał w dół na trzymane przez Ludwiga teczki i coś w jego oczach błysnęło niebezpiecznie. Kolejnym, co Ludwig zarejestrował był niesamowity kalejdoskop - drzwi, sufit, meble oraz podłoga zamieniły się miejscami, kiedy Beilschmidt wylądował ciężko na ziemi, a akta posypały się wokół niego, niczym teatralna parodia śniegu. Zobaczył jeszcze tylko, jak Feliks nogą zatrzaskuje drzwi, więżąc ich obu w środku.

Łukasiewiczowi udało się przyskrzynić mu ręce i siedząc na nim okrakiem, ścisnął mu szyję, ograniczając dopływ powietrza; mocno, ale nie na tyle, aby Ludwig nie był w stanie nic powiedzieć. Jeszcze nie.

Najwyraźniej Yao nie był jedynym mieszańcem kamienicy znającym sztuki walki.

- Nie pogarszaj swojej sytuacji, ty... - wycharczał.

Feliks zaśmiał mu się w twarz.

- To nie ja leżę przyciśnięty do podłogi.

- Wytłumacz mi tylko jedną rzecz - powiedział.

- Powiedziałem ci już wszystko, co było do powiedzenia - Feliks pochylił się nad twarzą Niemca. - Było uwierzyć mi na słowo i nie grzebać tam, gdzie nie trzeba.

- Wszyscy kłamaliście - wyrzucił mu Ludwig.

- Tak, ale to tylko jedno z naszych licznych przewinień - przyznał. - A co? Mieliśmy wam wszystko powiedzieć od razu? Ty naprawdę na to liczyłeś?

- Czy on... czy mój dziadek naprawdę wiedział o wszystkim? - zapytał dobitnie.

Feliks patrzył na niego przez dłuższą chwilę, po czym rozluźnił nieco chwyt, uwalniając gardło Ludwiga od swego niemal śmiertelnego uścisku.

- Stary Beilschmidt był tu z nami od lat - przyznał w końcu. - Wy pojawiliście się nie wiadomo skąd i od razu domagaliście się wyjaśnień. Co mieliśmy wam powiedzieć? Że Feliciano to nałogowy hazardzista, że Mogens zajmuje się czymś mocniejszym niż zioło, że Vladimir ma na koncie coś znacznie kosztowniejszego niż samochody, że Elka... - potrząsnął głową. - No, sam wiesz.

- Dokładnie czegoś takiego oczekiwałem - przytaknął Ludwig.

- Wiem, Beilschmidt - rzucił tylko w odpowiedzi.

- Wiesz, że mógłbym teraz pójść na policję i zanieść im wszystkie te akta?

- No to idź - uśmiechnął się kpiąco i kiwnął głową w stronę drzwi. - Śmiało. Znasz drogę czy cię odprowadzić?

Kamienica na Łąkowej | Axis Powers HetaliaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz