Ludzie są dziwni. Niektórzy nie mają na to żadnego wpływu, gdyż ich dziwność to suma indywidualnych cech charakteru przekładających się na pewne zachowania, które w jakiś sposób nie wpisują się w schemat powszechnie uznawanych norm społecznych. Inni natomiast stają się dziwni celowo, by wyróżniać się w tłumie i tak właśnie zwracać na siebie uwagę. Tych drugich uważam za znacznie dziwniejszych od pierwszych. To dziwne, że dziwność stała się czymś pożądanym. Wielu najwyraźniej zapomniało, że jeśli wszyscy są dziwni, to w rzeczywistości nikt nie jest.
Podróż w głąb siebie samej rozpoczęłam od stwierdzenia, że także jestem nieco dziwna. Na szczęście zdecydowanie nie należę do drugiej z wymienionych grup. Nigdy nie zależało mi na miłości czy przyjaźni, a w krótkim czasie doświadczyłam obu. Nigdy nie zamierzałam przejmować się cudzymi uczuciami, a mimo wszystko zaczęłam się nad nimi zastanawiać. Nie wiem, czy to dobrze. Ani dla mnie, ani dla nieszczęśników, którzy się do mnie zbliżyli.— Tak, doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo jest to istotne dla nas wszystkich. Nie próbuj podawać w wątpliwość moich intencji. Ani tym bardziej możliwości — Jekaterina Aristow założyła powoli jedną nogę na drugą i rozłożyła się wygodnie na oparciu eleganckiego, bordowego fotela ze skóry, który niedawno pojawił się w jej nowym gabinecie. Kobieta miała poważny wyraz twarzy, co w połączeniu z wypowiadanymi przez nią słowami mogło sugerować, iż ta nie była zadowolona z postawy swojego telefonicznego rozmówcy. Serdeczny i lekki ton dość mocno kontrastował jednak z tym wrażeniem. W zasadzie Jekaterina niemal nigdy nie okazywała złości. Podnoszenie głosu i brukanie języka mogło być odpowiednie dla przeciętnych nastolatków, nie dla poważnej kobiety z klasą i istotną pozycją społeczną. — Już niebawem odpowiednie osoby zjawią się u ciebie i wtedy raz na zawsze położymy kres temu wszystkiemu. Nie martw się, droga Aurelio — wampirzyca oznajmiła spokojnie i po kilku sekundach zakończyła połączenie.
— Czy coś się wydarzyło? — rozbrzmiał drugi kobiecy głos. I jak w przypadku Jekateriny pomimo pozornej uprzejmości każde słowo dyrektorki Nevermore niosło się bardzo wyraźnie, nie pozostawiając najmniejszych złudzeń co do pewności, z jaką ta je wypowiadała, tak cichy, spokojny, wręcz nieobecny głos drugiej kobiety zdawał się niknąć i zupełnie zlewać z tłem.
— Nic wymagającego dodatkowego kontaktu. Aurelia jest przewrażliwiona i chyba zapomina, że w niektórych sytuacjach nie ma miesiąca na pośpiech — odpowiedziała, powoli zbliżając do ust prosty kielich wypełniony szkarłatnym płynem.
— Rozumiem ją. Od wieków zmaga się z tą sytuacją, trwając w ciągłej niepewności — oznajmiła rozmówczyni Jekateriny.
— Pani Hong, pani rozumie wszystkich, z którymi zamieni choć słowo. Nie twierdzę, że to problem, lecz w tych okolicznościach nie możemy pozwolić sobie na żadne pochopne decyzje. Aurelia mierzy się z tym wszystkim od stuleci, więc kwestia kilku dni czy nawet tygodni nie powinna robić jej wielkiej różnicy — zakomunikowała, posyłając nowej nauczycielce przenikliwy uśmiech.
— Oczywiście — Hong Larsen zgodziła się na jej słowa i podkreśliła to pojedynczym skinieniem. — Kiedy powinnam porozmawiać z panienkami Addams i Sinclair? — zapytała, zachowując w pełni neutralny wyraz twarzy. Aristow rozprowadziła językiem czerwony płyn, głaszcząc delikatnie kubki smakowe znajdujące się na podniebieniu. Po przełknięciu cicho westchnęła i przez kilka sekund zwlekała z odpowiedzią. — Ufam pani na tyle, by nie wydawać tak bezpośrednich poleceń. Zna pani stawkę i wie, co musimy zrobić. Wierzę głęboko w pani osąd. Proszę zacząć działać wtedy, gdy uzna to pani za słuszne — powiedziała łagodnie i odłożyła kielich na biurko.
— Rozumiem — oznajmiła spokojnie Larsen. — I dziękuję — dodała, wstając z krzesła i opuszczając gabinet dyrektorki, gdy ta zezwoliła jej na to krótkim skinieniem.
Hong zmierzała powoli ku swojej pracowni, mijając na korytarzach licznych uczniów Akademii Nevermore. Dopiero dziś Azjatka zdała sobie sprawę z tego, iż w szkole uczyło się znacznie więcej nastolatków, niż ta wcześniej przypuszczała. Zaskoczenie to było jednak jak najbardziej pozytywne. I choć alchemiczka zdecydowanie najlepiej mogło skupiać się na pracy i odpoczywać w ciszy, tak ciągły gwar oraz obecność innych ludzi poprawiał jej w pewien sposób nastrój, co było szczególnie korzystne. Kobieta bowiem od dawna zmagała się z samotnością i trudnościami związanymi ze znalezieniem sobie odpowiedniego miejsca. W ciągu ostatnich dwudziestu lat tylko dwukrotnie udało jej się zagrzać gdzieś miejsca na dłużej niż trzy wiosny, a poza tymi drobnymi wyjątkami życie Koreanki było naznaczone licznymi przeprowadzkami, które naturalnie wiązały się też z gruntownymi zmianami otoczenia. To nie wpływało na nią dobrze, lecz dłuższy pobyt w okolicy, która nie była w jej mniemaniu tą właściwą, również przynosił szereg negatywnych skutków. Nevermore na pierwszy rzut oka także nie wydawało się miejscem idealnym, choć Hong musiała przyznać, iż początek jej przygody z tą szkołą nie należał do najgorszych. Tym razem jednak sytuacja była nieco bardziej skomplikowana niż przy każdej innej przeprowadzce, gdyż Larsen miała w niej pewien cel. Cel, który wskazała jej sama Jekaterina Aristow.
Nauczycielka weszła do oranżerii i w kilku krokach znalazła się na jej tyłach, gdzie mieścił się jej skromny kącik. Opiekunka Domu Opheli miała oczywiście także zagwarantowane miejsce w skrzydle nauczycielskim, gdzie nocowała, acz wolne chwile w ciągu dnia wolała spędzać tutaj — między roślinami, miksturami i przyrządami alchemicznymi. Było dość wcześnie, toteż Hong miała jeszcze sporo wolnego czasu, nieco gorzej wyglądały jednak pomysły w kwestii rozsądnego spożytkowania go. Na najbliższe zajęcia kobieta przygotowała się już bowiem dawno temu, a na rozmowę z Wednesday Addams i Enid Sinclair także nie nastała jeszcze odpowiednia chwila, ponieważ obie dziewczyny o tej porze mogły przebywać poza akademikiem. Pani Larsen była niezwykle ciekawa bezpośredniego spotkania z Wednesday. Gdy tylko Jekaterina opowiedziała jej o czynach dziewczyny oraz przedstawiła swoje zamiary względem niej i Nevermore, alchemiczka od razu wiedziała, że jej misja nie będzie należała do najłatwiejszych. Wednesday zdawała skrywać się pod bardzo grubą skorupą i przebicie się przez nią, mogło być niezwykle trudne dla kogoś pokroju Hong. Na całe szczęście kobieta wiedziała, iż ta sztuka udała się już wcześniej komuś innemu i jedną z takich osób, a zarazem najłatwiejszą do posłużenia się była Enid Sinclair.
CZYTASZ
Wednesday: The Shadows of the Future
FanfictionPrastare wampiry, tajemnicze upiory, niejasne proroctwa, potworne klątwy, makabryczne wizje i seryjny morderca - z tym wszystkim Wednesday Addams zmierzy się w pierwszym tomie serii Czarnej Róży. Gdy rozpoczyna się kolejny semestr nauki w Akademii...