Ana

634 74 1
                                    

— W takim razie spróbujmy jeszcze raz. Co robiłaś w opuszczonym domu na skraju miasta? — Cristian Radu znów zadał to samo pytanie bardzo spokojnym, lecz wyraźnie zmęczonym tonem.
— Najpierw zwyczajnie stałam w miejscu, patrząc na zwłoki. Później jakiś nieokrzesany mężczyzna wpadł do środka i nakazał mi unieść ręce, wymachując przy tym bronią, więc stałam w miejscu, patrząc na zwłoki i unosząc ręce — oznajmiła niespiesznie Wednesday, sącząc przy tym tyle jadu, iż najpewniej mogłaby nim z powodzeniem zatruć połowę mieszkańców miasteczka.
— Co masz wspólnego z tym morderstwem? — zapytał, zupełnie ignorując wcześniejszą odpowiedź dziewczyny.
— Również chciałabym to ustalić — ta odparła krótko, zachowując przy tym kamienną twarz. Policjant westchnął z niezadowoleniem, unosząc się na krześle i opierając dłonie na stole, który dzielił go i przesłuchiwaną nastolatkę.
— Słuchaj, jeśli jeszcze raz usłyszę, że nie nie maczałaś w tym w żaden sposób palców, a do ofiary zaprowadził cię jej duch... — zaczął, siląc się na groźny ton, lecz panna Addams przerwała mu bez ogródek.
— Nie duch, a wizja. Czy może raczej wspomnienie — rzuciła, a mężczyzna nagle poderwał się z miejsca i wskazał ciemnowłosą palcem, zapewne chcąc wygłosić jakieś oskarżenie, lecz w tej chwili rozległo się pukanie do drzwi sali przesłuchań.
— Zaraz tu wrócę i to dokończymy — warknął i udał się w kierunku wyjścia z pokoju.
— Nie mogę się doczekać — odparowała całkowicie bezuczuciowym głosem.
Na korytarz oficer dostrzegł młodszego funkcjonariusza w niechlujnie wyprasowanym mundurze.
— Czego? — rzucił niezadowolony.
— Dotarła już opiekunka tej dziewczyny — oznajmił nieco wystraszonym głosem.
— Świetnie, może ona będzie mogła jakoś do niej dotrzeć.
— Tylko... ona nie jest tutaj sama. Przyszła z nią ta...
— Detektywie Radu! — nim młodszy policjant skończył, rozległ się przyjemny, acz na wyrost uprzejmy głos.
— Hrabina? — zapytał zmieszany oficer, przyglądając się uważnie dziewczynie, która poza czarnym welonem w całości zasłaniającym jej twarz, miała również na głowie gruby kaptur zimowego płaszcza.
— Myślałam, że umówiliśmy się już na “pani Aurelio” — powiedziała takim tonem, iż Radu mógłby założyć się o każdą sumę pieniędzy, że robiąc to, uśmiechała się szeroko pod swoim nietypowym nakryciem głowy.
— A pani to? — dodał pytającym tonem.
— Hong Larsen. Opiekunka Wednesday Addams i całej wycieczki z amerykańskiej Akademii Nevermore — oznajmiła typowym dla siebie głosem, nie spuszczając wzroku z rozmówcy.
— Doskonale. Porozmawiajmy zatem w moim gabinecie. Zapraszam — ruszył przed siebie korytarzem, zachęcając obie kobiety gestem dłoni, by podążyły za nim, lecz te nie ruszyły się nawet o krok.
— Najpierw załatwimy dwie sprawy, detektywie — zakomunikowała pewnie Aurelia, zachowując przy tym jednak ciepły ton. — Po pierwsze musi pan dobrze zasłonić okna — usłyszawszy to, mężczyzna skrzywił się z niezrozumieniem wypisanym na twarzy, ale po chwili dotarł do niego sens słów panny Constantin.
— Och, rozumiem, oczywiście.
— Po drugie... — kontynuowała, nie interesując się zbytnio odpowiedzią policjanta.
— Natychmiast wypuści pan Wednesday Addams — dokończyła za nią Hong Larsen.
— Słucham? — rzucił oburzony, wbijając wzrok w wampirzycę, jakby to jedynie jej głos liczył się w tej dyskusji.
— Natychmiast wypuści pan Wednesday Addams — Aurelia beztrosko powtórzyła słowa opiekunki domu Opheli.
— Ta dziewczyna znalazła się na miejscu zbrodni i...
— I zapewne przekazała panu już wszystko, co wiedziała na jej temat. Zakładam, że nie było tego zbyt wiele. A nawet gdyby Wednesday wiedziała nieco więcej, zrozumienie tego byłoby dla niej niemożliwe bez znajomości pewnych faktów, o których wiem wyłącznie ja — wytłumaczyła, a w jej łagodnym głosie można było wychwycić delikatną nutkę żalu. — Proszę ją wypuścić i za chwilę porozmawiamy sobie razem.
Po kilku minutach uczennica Nevermore dołączyła do Aurelii Constantin, Hong Larsen i Cristiana Radu w jego gabinecie. Policjant nie wydawał się zadowolony z faktu, iż dalszą rozmowę z Wednesday będzie musiał odbyć w towarzystwie dwóch kobiet, lecz z nie do końca jasnego dla ciemnowłosej powodu detektyw zdawał się dość mocno uległy względem wampirzycy. I choć za oknem wciąż było w miarę jasno, cała czwórka siedziała teraz przy zapalonym świetle w biurze oficera. Aurelia zrzuciła ciężki płaszcz i odsunęła na bok welon, odsłaniając w ten sposób część swojej twarzy, z której nie znikał serdeczny, acz nieco niepokojąco przenikliwy uśmiech.
— Wednesday, zechcesz opowiedzieć nam, w jaki sposób trafiłaś na ciało w opuszczonym budynku na skraju miasta? — hrabina zapytała lekkim tonem, wyraźnie odnosząc się do wyjaśnień, których wcześniej musiał udzielić jej policjant.
— Jak już mówiłem, doświadczyłam wizji. Widziałam, jak ta kobieta idzie ulicą, następnie jakaś rozmazana postać pojawiła się praktycznie znikąd, zaatakowała ją i zaciągnęła do tego domu. Poszłam za nimi, a na miejscu znalazłam te zwłoki — wytłumaczyła znudzonym tonem.
— Litości — rzucił policjant, przecierając czoło.
— Detektywie, ta wersja zdarzeń doskonale pasuje do tego, o czym niedawno panu wspominałam — oznajmiła za spokojem Aurelia, wbijając wzrok w funkcjonariusza.
— Oczywiście, pasuje do historii o seryjnym mordercy sprzed wieku, który powrócił jako duch, by mordować po własnej śmierci — stwierdził lekceważąco.
— Rozumiem, że to dla pana niewiarygodne i wiara w moje słowa przychodzi w tym wypadku z trudem, ale wszystkie fakty przemawiają za tą wersją.
— Chwila, ofiar było więcej? — zapytała Wednesday. Cristian westchnął ciężko i podrapał się po głowie, wyraźnie zastanawiając się nad tym, ile może im powiedzieć.
— Cóż, to już piąte ciało. Morderca na swoje ofiary wybiera młode kobiety, atakuje je po zmroku, nie zostawia żadnych śladów. Cechą wspólną dla wszystkich zbrodni jest jednak sposób ich dokonywania — mówił ponuro, a Wednesday zacisnęła zęby w oczekiwaniu na to, co miało lada moment paść z ust detektywa. — Za każdym razem jest to cios w serce zadany ostrym narzędziem.
— Jest to piąta ofiara, jeśli liczyć wyłącznie zbrodnie dokonane po śmierci sprawcy — panna Constantin dopowiedziała swobodnie, a Cristian znów westchnął z dezaprobatą. — Było ich więcej, a lista znacznie się wydłuży, jeśli będzie pan trwać przy swoim oporze. Czy się to panu podoba, czy nie, ścigamy ducha — wampirzyca powiedziała pewnie, a po jej słowach zaległa głucha cisza.

Wednesday: The Shadows of the FutureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz