Na Granicy Światów

519 72 3
                                    

Czas się zatrzymał. Nie, to nie mogła być prawda. To tylko sen. Kolejny zły sen, z którego Enid zaraz się wybudzi. Tak, już za chwilę się obudzi i ujrzy twarz Wednesday, która z niezadowoleniem zapyta ją, dlaczego tak wrzeszczy. Wystarczy tylko naprawdę wydać z siebie jakiś dźwięk i zaraz się wybudzi...
- Nie! Nie! Nie! - zawołała zachrypniętym od płaczu głosem, który poniósł się po całym pomieszczeniu. Jej krzyk bez wątpienia był prawdziwy. Jej łzy również były prawdziwe. Mimo tego wciąż nie potrafiła wybudzić się z surrealistycznego koszmaru, w którym klęczała nad martwym ciałem Wednesday Addams.
- Enid - rozległ się spokojny, kojący głos pani Larsen i po chwili jej delikatna dłoń chwyciła za ramię blondynki, by podnieść ją z ziemi, ta jednak nic sobie z tego nie zrobiła.
Słowa kobiety nie miały żadnego znaczenia. Nic nie miało żadnego znaczenia. W końcu to tylko sen. Sen, z którego za chwilę się wybudzi. Jeszcze tylko chwila...
- Enid, spójrz na mnie - alchemiczka ponownie przemówiła, wciąż spokojnym i łagodnym tonem, tym razem jednak nieco bardziej stanowczo, chcąc zwrócić na siebie uwagę.
Nagle obraz przed oczami nastolatki uległ zmianie i jej pole widzenia niemal w całości przysłoniło smutne oblicze Azjatki. Sinclair przez krótką chwilę nie mogła zrozumieć, co się właściwie wydarzyło. Przez kilka sekund nie potrafiła sobie przypomnieć, gdzie jest, co tam robi i jak właściwie znalazła się w tym miejscu. Wszystko dookoła zdawało się całkowicie abstrakcyjne. Sama Enid kuliła się na ziemi, jej dłonie splamione były krwią. Tuż nad nią pochylała się Hong Larsen, wciąż coś mówiąc, lecz sens jej słów kompletnie nie docierał do uczennicy. Kawałek dalej w całkowitym bezruchu stał Xavier Thorpe, zasłaniając dłońmi swoją twarz. Chwilę wcześniej był tam także starszy mężczyzna, który jednak odszedł pospiesznie, mówiąc coś o jakiejś hrabinie. Gdzieś w tle narastał dźwięk zbliżających się w pośpiechu kroków, który po chwili zmienił się w trzask otwieranych drzwi i kolejne niezrozumiale wypowiedzi. Jeszcze raz czyjaś dłoń spróbowała podnieść nastolatkę.
- Enid, chodź ze mną. Nie możesz już nic zrobić - dziewczęcy głos przedostał się nagle do jej uszu. - Ona odeszła.
- Nie! - krzyknęła blondynka, odpychając Aurelię tak, iż ta zatoczyła się do tyłu i z trudem utrzymała na nogach. - Nie stójcie tak! Zróbcie coś! Teraz! - wołała rozpaczliwie, gdy znów odzyskała świadomość sytuacji.
- Enid, ona nie żyje - wymamrotała rudowłosa.
- Nie! - znów krzyknęła, gdy tym razem to Andrei wyciągnął ku niej swoją dłoń.
Sinclair powstała, ze łzami w oczach przeskakując po twarzach zgromadzonych i rozpaczliwie szukając w nich ratunku. Wszyscy jednak milczeli, a ich przygnębione oblicza nie pozostawiały ani zbyt wiele nadziei, ani większych złudzeń, że Enid wybudzi się z tego snu. To nie był sen. To naprawdę się wydarzyło - Wednesday Addams zginęła.
Uczennica Nevermore znów wybuchła płaczem i rzuciła się przed siebie, wybiegając z biblioteki. Tuż za nią ruszyła Aurelia, lecz wtem Xavier stanął jej na drodze.
- Ja to zrobię. Pójdę i porozmawiam z nią - oznajmił, wyciągając przed siebie dłoń, by zatrzymać wampirzycę i jednocześnie zasłonić sobie oczy. Ta skinęła i po chwili chłopak także opuścił pomieszczenie.

- Enid, chodź ze mną. Nie możesz już nic zrobić.
- Ale lepiej, żebyś ty mogła - rzuciła kąśliwie Wednesday Addams, przyglądając się, jak Aurelia i Hong Larsen próbują uspokoić rozżaloną blondynkę.
Śmierć i spętanie własnej duszy nie trwało zbyt długo. W jednej chwili ciemnowłosa energicznie zbliżyła dłonie do ciała, w drugiej natomiast spoglądała już wprost na siebie osuwającą się na ziemię. Gdy tylko to się stało, natychmiast dotarł do niej sens snu, który przyśnił jej się jeszcze podczas pobytu w Akademii Nevermore tej nocy, gdy Xavier pokazał jej swój obraz. Wówczas jej własne lustrzane odbicie ugodziło ją w pierś złotym sztyletem. To było tak oczywiste, że panna Addams skarciła się w duchu, iż nie przyłożyła się bardziej do zinterpretowania tego nocnego widziadła. Tak czy siak, ostatecznie pełna świadomość tego, co ją czeka, nie miała większego znaczenia. Tak oto dokonało się.
Gdy w końcu Enid Sinclair całkowicie się rozkleiła i wybiegła z biblioteki, Wednesday początkowo chciała podążyć za nią, natychmiast jednak dotarło do niej, iż nie będzie to mieć nawet najmniejszego sensu, albowiem ta nie mogła obecnie w żaden sposób doświadczyć obecności ciemnowłosej. Przynajmniej nie teraz, acz młoda Addams zamierzała to już niebawem zmienić.
Nowa rzeczywistość była dziwna. Wednesday praktycznie nie czuła swojego ciała. Nie mogła także wejść w interakcję z żadnym materialnym obiektem, wliczając w to ściany i innych ludzi. O dziwo po jej ranie nie było nawet najmniejszego śladu, co nie współgrało z postacią Any, która przecież zachowała wszystkie zadane jej przed śmiercią obrażenia. Nastolatka nie zamierzała jednak zbyt długo się nad tym zastanawiać. Po prawdzie z każdą chwilą coraz mniej chciało jej się zastanawiać nad czymkolwiek. Całe szczęście doskonale wiedziała, dlaczego tak się dzieje i w jaki sposób temu zaradzić. Zrozumiała to od razu, ponieważ gdy tylko znalazła się po drugiej stronie, ujrzała wokół siebie wielu innych ludzi - czy raczej to, co z nich zostało. Szczątki dusz - mniej lub bardziej przytomne - nieustannie krążyły gdzieś bez żadnego celu, wydając z siebie dziwne, stłumione odgłosy. Oczywiście nie była sama w klejnocie. Nie dzieliła go również wyłącznie z Aną, a całą resztą innych zmarłych, których znakomitą większość stanowiły kobiety.
Sama ilość dusz nie była jednak problemu. Ten leżał gdzie indziej - dusza Wednesday nie była najsilniejsza, co oznaczało, że wraz z upływem czasu straci swój indywidualizm, zbijając się w jedną całość z całą resztą i stając tym, czym były inne, krążące wszędzie dookoła dusze - pustyni skorupami odartymi z własnych wspomnień i emocji. Nie mogła do tego dopuścić, więc musiała działać szybko. Jej plan był prosty i teraz gdy już umarła oraz znalazła się wewnątrz kamienia dusz, sprawdzał się jedynie do znalezienia Any Constantin, odebrania jej drugiego sztyletu i zniszczenia bądź osłabienia duszy wampirzycy na tyle, by to Wednesday mogła przebić barierę oddzielającą ją od świata żywych i przekazać Aurelii niezbędne informacje oraz ostrze Any. Łatwizna.

Wednesday: The Shadows of the FutureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz