Rozdział dziewiąty

13 2 0
                                    

Kotka patrzyła na wizję lecz po chwili zniknęła. Nie wiedziała o co chodzi, a za chwilę złapał ją skurcz. Czy to nie za wcześnie?- Pomyślała kotka.
- P-pomocy!- Wołała kotka.- Ja rodzę!- Wołała lecz na próżno. Kotkę przeszył jeszcze większy ból. Poczuła jak pierwszy kociak się rodzi, a po chwili leżał na trawie. Kocica go wylizała i położyła przy brzuchu. Kociak od razu zaczął ssać mleko, lecz wydawał się bardzo słaby. Kotkę przeszył następny skurcz. Z pod jej brzucha wyleciał drugi kociak. Zrobiła to samo co z poprzednim, a ją przeszył następny skurcz. Z pod kotki wyleciał ostatni kociak. Wylizała go i podstawiła pod brzuch. Jastrzębia Furia leżała pod krzakiem, gdy nagle zobaczyła patrol.
- Stokrotkowy Wietrze!- Zawołała do przewodnika patrolu, a on do niej podbiegł.
- Czy ty urodziłaś?- Zapytał że ździwieniem.
- A co ślepy jesteś i nie widzisz?- Zapytała drwiąco.- Pomóż mi zanieść je do obozu.- Powiedziała po czym wstała i wzięła dwa kociaki do pyska a Stokrotkowy Wiatr wziął dwa ostatnie. Kiedy weszli do obozu każdy spojrzał na nich nie wiedząc co się dzieje. Kotka weszła do żłobka i położyła się na wolnym legowisku.
- Jak je nazwałaś?- Zapytał Stokrotkowy Wiatr.
- Jeszcze nie nazwałam, ale... Ta kremowa to może Wrzosik, ten brązowo-biały może Modrzewik, ta szara to może Szarusia, a ten ostatni to Deszczyk.- Oznajmiła Jastrzębia Furia.
- Piękne imiona.- Powiedział i wyszedł.

Omen Jastrzębiej Furii Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz