Mój przedziwny środek transportu zatrzymał się gwałtownie przed czarnym tunelem wyżłobionym w ścianie. Zerknęłam w górę, ale mogłam dostrzec jedynie mały odblask wyjścia pośród otaczającej mnie ciemności. Śliskie ściany też nie pozostawiały nadziei na ucieczkę z tego miejsca.
Polegając jedynie na światełku z wnętrza niebieskiej kuli, ostrożnie wyszłam z kubła i wkroczyłam do jaskini. Przede mną rozciągał się korytarz drzwi, oświetlany przez kule światła. Były one różnej wielkości i kształtu, każda z nich unosiła się nad żelazną misą przymocowaną do kłódek przed wejściami. To musiały być te "światełka", które miałam zbierać. Z zaintrygowaniem podeszłam bliżej do jednego z nich, kształtem przypominającego mały kwiat. W tym momencie kula w mojej dłoni zaczęła gwałtownie drżeć. Zdając się na instynkt, przyłożyłam ją do światełka, a ona w odpowiedzi, zaczęła je impulsywnie pochłaniać. Trwało to zaledwie kilka sekund, po ładnym lśnieniu została jedynie tląca się iskra.
W trosce o własne życie, zabrałam się do pracy. Pierwszy korytarz wydawał się znacznie nowszy od pozostałych. Kurz i pajęczyny nie pozostawiały złudzeń, co do tego, jak często ktoś odwiedza te miejsca. Nie przy każdych drzwiach znajdowałam światła. Różne też odczucia towarzyszyły mi przy tej pracy. Czasami zbliżając się do jakiś drzwi czułam strach, innym razem żal. Zastanawiałam się wtedy, kto jest po drugiej stronie.
Kiedy wydawało mi się że znalazłam już wszystkie miejsca, w kącie zauważyłam klapę w podłodze. Podważyłam ją trochę i otworzyłam. W ten oto sposób, miałam przed sobą kamienne stopnie w dół. Powoli zaczęłam schodzić po schodach, mając nadzieję, że nie ma tu żadnych potworów. Powietrze zdawało się gęstnieć. Gdy zeszłam z ostatniego stopnia, spróbowałam się rozejrzeć. Znajdowałam się w kolejnym korytarzu z celami. Drzwi zastępowały tutaj kraty, ale nie było tutaj żadnych świateł.
Z przerażeniem patrzyłam na zakrwawione wnętrza cel. Ponure pomieszczenia dawały zatrważające świadectwo o tym, jak traktowano ich gospodarzy. W pewnym momencie miałam wrażenie, że usłyszałam jakiś dźwięk, ponury chrobot. Nikogo jednak nie dostrzegłam. Powoli przemierzałam to opuszczone więzienie, żeby zatrzymać się przed następnymi, cholernymi schodami. Na szczęście nie były takie długie. Przede mną rozciągał się długi, chyba bardzo stary i prawie pusty loch. Znalazłam tu tylko jedną celę, przy której palił się mały, czerwony ognik. Podniosłam kulę światła, by oświetlić sobie komórkę. To co zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie. Oparty o ścianę, na czarnej kamiennej podłodze, siedział człowiek, albo przynajmniej podobne do niego stworzenie. Brud i chudość utrudniały jego lepszą identyfikację, ale z pewnością mogłam zauważyć płytki oddech.
- Czy.. żyjesz? - zapytałam niepewnie. - Na moje pytanie stworzenie gwałtownie otworzyło oczy, a ja pomyślałam, że nigdy w życiu nie widziałam niczego piękniejszego.
CZYTASZ
Porzucony Cesarz
FantastikKobieta, która przynosi nadzieję, Mężczyzna, który szuka sprawiedliwości i Świat, który rządzi się swoimi prawami. To magiczna opowieść o nadziei, miłości i odwadze.