Harry bardziej wyczuł niż zobaczył czyjąś obecność. Szelest szat, odgłos kroków, zgrzyt furtki. To nie był Malfoy, który odszedł kilka minut temu.
– Ron! – syknął Harry, dyskretnie oglądając się za siebie. – Co on tu robi?!
– Kto?
– On! – wytknął palcem nienagannie ubraną postać Toma Riddle'a.
– Ja pieprzę! Co on tu robi?! – zdziwił się rudzielec.
– Mnie się pytasz?! – zirytował się Harry. – Poczekaj, pogadam z nim.
Młody szef aurorów podszedł niepewnie. Nie spieszył się, bo Riddle szybkim krokiem kierował się prosto w jego stronę. Miał na sobie oficjalną szatę i wypolerowane na połysk buty. Nosił się jak król, z taką pewnością siebie, że w innej sytuacji zrobiłby na Harrym niemałe wrażenie.
Lecz młody auror nie miał dziś cierpliwości. Chciał jak najszybciej wrócić do domu i mamy, którą opuścił z powodu zamieszania.
– Co pan tu robi, panie Riddle? – spytał bez uprzejmości, zagradzając mu drogę. – To teren zamknięty. Nikt nie ma tu wstępu oprócz aurorów.
– Ach, odwiedzam, panie Potter – rzucił wymijająco. Coś na kształt smutku migało w jego burgundowych oczach, lecz twarz pozostała maską. – Odwiedzam i smucę się w obliczu ogromnej tragedii, jaka spotkała ten dom i jego mieszkańców – powiedział. Harry widział jak mały mięsień na jego twarzy drgał, gdy spoglądał na zgliszcza. – Muszę wyrazić najgłębsze wyrazy współczucia.
– Powinien powiedzieć pan to Knotowi.
– Cóż, jego już z nami nie ma – skinął na ruinę, a Harry podążył wzrokiem, mimo że doskonale wiedział, jaki widok zastanie. – Jego nie ma. Za to jest realne niebezpieczeństwo ze strony Voldemorta – powiedział. Harry nie przeoczył, że mężczyzna nie bał się użyć imienia Czarnego Pana. Jak dotąd prawie każdy mówił Sam-Wiesz-Kto.
– I w związku z tym...?
– Głęboko mnie to dotknęło – wyznał Riddle.
Harry nie wiedział, czy mężczyzna jest szczery, czy ma też ukryty motyw. Wciąż zastanawiał się, dlaczego nie mógł rozczytać prawdziwych zamiarów czarodzieja. Siódmy zmysł podpowiadał mu, że w Riddle'u jest coś... czai się pod powierzchnią, nie ujawniając. Groźba zakazanej dla ludzi wiedzy.
Nie pierwszy raz Harry spotykał się z Tomem Riddlem. Czasami mijali się na korytarzach Ministerstwa lub rozmawiali na zebraniach. Mężczyzna zawsze wydawał się coś skrywać. Jego miny były trafne do sytuacji, lecz oczy zdradzały drugie dno. Niezbadaną głębię, w którą Harry właśnie próbował się zanurzyć.
– Czuję się zagrożony obecną sytuacją – powiedział Tom Riddle.
– Ach, przykro mi – odparł niecierpliwie i niech to szlag, bo zabrzmiał jak Malfoy. Ten nieczuły dupek. A Harry nie jest jak blondyn. Po prostu nie lubi niewiedzy i chce jak najszybciej poznać myśli Riddle'a.
– W związku z moim aktualnym położeniem pragnę dowiedzieć się o poczynaniach pańskiego wydziału – napomknął, świdrując Harry'ego wzrokiem koloru dojrzałego wina i sprawiając, że poczuł się nieswojo. – Czy aurorzy planują zapewnić bezpieczeństwo kandydatom na Ministra?
Harry zmarszczył brwi. Nie znali się długo i nie ufali sobie. Jednak w czarodzieju było coś, co sprawiało, że pragnie się tańczyć jak zagra. Wykonywać jego polecenia, oczekując pochwał, w których można by się pławić. Młody auror nie chciał rozczarować mężczyzny, mimo że kompletnie nie powinno obchodzić go zdanie Riddle'a.
CZYTASZ
Imiona naszych dusz || Tomarry
FanfictionKiedy zaczynają się zabójstwa kandydatów na Ministra Magii, głównym podejrzanym Harry'ego staje się Tom Marvolo Riddle. Mężczyzna przykuwa uwagę aurora dziwnymi słowami, jeszcze dziwniejszymi zamiarami i najbardziej dziwnymi czynami. Czyli: Tom Marv...