15

925 69 81
                                    

Publikując ostatni rozdział niecałe 3 tygodnie od rozpoczęcia fanfika, dobiliśmy 100 gwiazdek. Brawa dla was! 👏💖

_+_+_

Czekali przy Wierzbie Bijącej. Polana była spokojna, cicha bez uczniów, którzy mogliby robić zamęt w Hogwarcie. Dzień był upalny. Słońce prażyło, a strużki potu spływały Harry'emu po karku. Nie tylko z gorąca, ale też ze stresu. Oczekiwanie było najgorsze.

– Jest już po dwunastej – rzekł w którymś momencie do Toma. Mężczyzna czekał z ponurą miną, wpatrując się w horyzont. – Powinien niedługo przybyć.

– Lepiej nie wywołujmy wilka z lasu – odrzekł krótko.

Powietrze było gęste i nieruchome, nawet nie raczyło potargać idealnie ułożonych włosów Toma, ani zabawić się kosmykami Harry'ego. To nie był czas na radość.

Wrona zakrakała, a w oddali dało się słyszeć ciche trzaski. W cieniu Zakazanego Lasu pojawiło się kilka sylwetek. Szóstka postaci wyszła w szeregu, prowadzona przez szczupłego Śmierciożercę. Z tyłu miarowym krokiem zamykał pochód sam Lord Voldemort.

– Witam, moi ulubieni wrogowie – przywitał się uprzejmie Czarny Pan, występując na przód. – Co tym razem dla nas przyszykowaliście? – spytał z przymilnym uśmiechem. – Tajemne zaklęcia? Runiczne kręgi...? – wyszczerzył nienaturalnie białe zęby, jawnie z nich drwiąc. – A może... pułapkę...?

Harry zamarł.

– Nie... – szepnął, zerkając na zaskoczonego Toma. – Skąd...?! Nie...!

Zanim przemyślałby implikacje słów Voldemorta, ten zaatakował. Wysłał w niebo zielony strumień, a ogromny wąż wyskoczył z jego różdżki, sunąc w przestrzeń. Czaszka rozbłysła wysoko na niebie.

Nad Hogwartem zawisł Mroczny Znak.

Śmierciożercy zaatakowali jednocześnie. Trójka z nich, Lestrange, otoczyła Harry'ego, ciskając zaklęcia, które odbiła natychmiastowa tarcza. Pozostała czwórka zajęła się Tomem, który poszedł w ślady bratniej duszy i otoczył się barierą.

Osłona wysysała dużą ilośc magii, lecz zatrzymywała zaklęcia, pozwalając mężczyznom rzucać własne. Tak było łatwiej. Mniejsze ryzyko, że trafi ich zabłąkana klątwa.

Tom nie miał lekko. Carrowowie byli kreatywni. Na ich repertuar zaklęć składały się wyrafinowane czary. Próbowali rozplątać barierę, podczas gdy pozostała dwójka atakowała.

Tom zauważył kosmyk blond włosów, wystający zza białej maski. I doznał szoku. Nikt z czarodziejów nie miał tak jasnych włosów. Nikt!

Tylko jedna czarodziejska rodzina dziedziczyła niesamowity, platynowy odcień włosów.

Malfoyowie.

Zdrajcy.

Złość i gorycz ogarnęły Toma. Jego ataki stały się silniejsze, brutalniejsze. Szybciej wyczerpywał magię, która podtrzymywała barierę. Złota tafla migotała i mrugała, powoli rozpadając się. Aż w końcu pękła, a czwórka wrogów mogła z pełną siłą zaatakować.

Harry był ostrożniejszy. Posyłał drobne wiązki, łatwe czary, lecz bardzo skuteczne w wyrządzaniu krzywdy. Śmierciożercy byli zbyt pewni siebie i przekonani o własnym zwycięstwie, co pozwoliło Harry'emu trafić braci Lestrange. Bellatriks zawyła z wściekłości.

– Potti znów bawi się Czarną Magią?! Jak nieładnie! – zawołała, posyłając klątwę wrzącą, która rozbiła się na barierze. – Znowu chcesz stracić rączkę?!

Nie odpowiedział, umykając przed Avadą, której bariera już nie powstrzymała.

– Zostawcie go! – usłyszał wściekły krzyk. Voldemort wysunął się do przodu, odpychając Bellatriks zaklęciem. – Ma być żywy! On jest mój!

Imiona naszych dusz || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz