Tutaj Harry ma bardzo szalone, ale może i trafne (?) koncepcje. Sami oceńcie.
_+_+_
Kiedy Harry zaczyna podejrzewać Toma Riddle'a, on się nie zjawia. Jak wygodnie.
To tylko sprawia, że Harry podejrzewa go jeszcze bardziej.
Na ostatnim miejscu zbrodni pojawił się dzień później. Akurat, kiedy zespół Harry'ego przeszukiwał ruiny w nadziei na znalezienie tropów.
Może był tam przez zwykły przypadek, chcąc porozmawiać z aurorami prywatnie i wyrazić swoje zmartwienie? A może pragnął upewnić się, że zatarł wszystkie ślady jakiejkolwiek zbrodni i nikt nie będzie nic podejrzewał?
Jak głupio.
Harry wiedział, że Tom Riddle jest sprytny ponad swój wiek. Nie popełniłby tak oczywistego błędu, jak przyjście prosto do aurorów.
Jeśli był winny, brnąłby dalej w swoje małe kłamstewka, spotykając się z Harrym i upewniając, że wszyscy wiedzą, jak bardzo mu przykro i źle.
A jeśli był niewinny... to nie ma powodów, by przybyć na miejsce zbrodni. Morderstwo Rufusa Scrimgeoura i spłonięcie jego mieszkania nie miałoby dla Riddle'a najmniejszego znaczenia.
Więc co? Winny czy niewinny...? Oto jest pytanie.
Harry zapijał stres kawą równie gorzką, co jego nastrój. Ponownie poprosił (zażądał), by Malfoy przeszukał dom. Z jego badań tym razem wyszło, że oprócz trójcy znanych Śmierciożerców, na miejscu było też dwóch silnych czarodziejów. Byli obserwatorami i nie angażowali się w akcję, identycznie jak ostatnio. Tylko czyżby Voldemort odpuścił sobie posyłania świeżaków na naloty?
Tonks napisała oficjalne przemówienie do Proroka o ataku, dbając, by nie postawić aurorów w niekorzystnym świetle. Harry najmniej potrzebował teraz paniki i chaosu, jaki zapewne i tak wyniknie z faktu zabójstwa kolejnego kandydata na Ministra. Ron obiecał wrócić do biura i uspokoić prasę, która już dobijała się do drzwi. Przy okazji miał pouzupełniać papierkową robotę i zmobilizować kilkoro ludzi do ochrony Kingsleya.
Żadne z jego przyjaciół nie kwapiło się do bycia osobistym strażnikiem Riddle'a. Ani Ron, ani Tonks nie chcieli z nim rozmawiać, lecz komuś pozostało zająć się mężczyzną.
Harry westchnął, wiedząc już, że to na niego spadł obowiązek poinformowania mężczyzny. O tym, że aurorzy przydzielają mu prywatnych ochroniarzy.
Lecz zanim odwiedzi Riddle'a (swojego podejrzanego numer jeden, mimo że wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazywały na Voldemorta), wrócił do Dworu Potterów, gdzie czekał na rodziców.
Ułożył się wygodnie w łóżku i analizował zachowania ludzi, wśród których ostatnio przebywał. Lecz najczęściej przed jego oczami pojawiał się Tom Marvolo Riddle. A potem, gdy dumał samotnie nad nietypowymi działaniami mężczyzny, przyszła mu do głowy pewna myśl.
A co, jeśli Tom Riddle rzeczywiście był w jakiś sposób zamieszany w morderstwa?
Załóżmy, że przyszedł na posesję Knota, by zatrzeć ślady. Lecz po co w takim razie spotykałby się z Lucjuszem Malfoyem? Chyba że... Draco wspominał o dwóch silnych czarodziejach, którzy obserwowali morderstwo Scrigeoura. Czy Riddle i Malfoy mogli tam być? A może tylko Malfoy był jednym z dwójki obserwujących Śmierciożerców i potem złożył o tym raport Riddle'owi podczas miłej kolacji?
Jednak po co miałby składać Riddle'owi rapo...ochhh... chyba że... ale nie. To głupie! Jednak...
Najlepszy pojedynkowicz, dzielący tytuł z samym Harrym. Kandydat na Ministra. Posiadacz rozległej wiedzy i mocy, którą dysponował do woli, bo nikt nie mógł mu zabronić. Kto podejrzewałby przystojnego i inteligentnego Toma Riddle'a o złe zamiary, kiedy tak głośno głosił o bezpieczeństwie dla kandydatów?
CZYTASZ
Imiona naszych dusz || Tomarry
FanfictionKiedy zaczynają się zabójstwa kandydatów na Ministra Magii, głównym podejrzanym Harry'ego staje się Tom Marvolo Riddle. Mężczyzna przykuwa uwagę aurora dziwnymi słowami, jeszcze dziwniejszymi zamiarami i najbardziej dziwnymi czynami. Czyli: Tom Marv...