6

1.1K 82 64
                                    

A teraz przed Państwem...!

Du, du, du, dum!

Konfrontacja Harry'ego z Tomusiem!

_+_+_

– Panie Riddle – powiedział czujnie mężczyzna, stojąc w progu ogromnej rezydencji.

– Panie Potter. Czym zasłużyłem sobie na pańską wizytę? – spytał Tom Riddle z dłonią na klamce drzwi wejściowych.

– Przyszedłem porozmawiać – odparł młody auror, wpraszając się do domu. Właściciel poprowadził go do przestronnego salonu urządzonego w starym stylu. Usiadł na kanapie, a Harry umiejscowił się w fotelu po drugiej stronie niskiego stolika.

– Herbaty? Wody?

– Poproszę kawę. Czarną bez cukru – odparł, elegancko odwracając wzrok. Tapeta wydawała się teraz o wiele ciekawsza, choć wyczuwał przenikliwy wzrok Riddle'a. Mężczyzna badał go. – Zauważyłem pańską... nerwowość ostatnimi czasy – wyznał szczerze Harry. Ufał, że jeśli zacznie od prawdy, będzie miał większą szansę dotrzeć do głęboko zakopanych kłamstw.

– Byłem zaniepokojony atakami na moich przeciwników w wyborach – przyznał, popijając łyk herbaty. Filiżanki pojawiły się na stoliku chwilkę wcześniej.

– Czy poczynił pan odpowiednie kroki, by zabezpieczyć posiadłość? – dopytywał Harry, chcąc zapoznać się z osłonami, jakimi dysponował Riddle. Czy to była Czarna Magia, czy legalne zaklęcia, by nie zwracać niczyjej uwagi?

– Nie było takiej potrzeby. Moje osłony są nienaruszalne – rzekł wymijająco Riddle. – Dziękuję za troskę – Harry powstrzymał prychnięcie.

Pogrążyli się w ciszy. O dziwo przyjemnej, choć mogłoby się zdawać, że w obecnej sytuacji Harry będzie zestresowany. Jednak nie był. Przełknął łyk kawy, która połaskotała go od środka ciepłem. Oczywiście, sprawdził dyskretnie napój pod kątem mikstur, ale nic nie znalazł.

– Proszę mi przypomnieć, jaki jest powód pańskiej wizyty?

– Tak, hmm... Chciałem panu...

– Tom, proszę. Pan sprawia, że czuję się staro.

– Wierzę, że w takim wypadku możesz mówić mi Harry – zaryzykował, a Tom uśmiechnął się szeroko. – W każdym razie mam propozycję.

– Tak?

– Chciałbym przydzielić tobie osobistą eskortę, w razie ataku oczywiście.

– Oczywiście – skinął ze zrozumieniem, prawdziwie zainteresowany. – Kim mieliby być ci aurorzy?

– Myślałem o Johnie Dawlishu lub młodej Nimfadorze Tonks... doprawdy żywiołowa dziewczyna – wspomniał ze złośliwym uśmiechem. W końcu ktoś musi mieć Riddle'a na oku, gdy on będzie zajęty.

– Za przeproszeniem... – wtrącił czarodziej, pochylając do przodu. Wbił nieruchomy wzrok w Harry'ego, który nagle poczuł się obnażony. – Ale czy nie uważa pan, że do tego zadania potrzeba kogoś... bardziej obeznanego ze sztuką obrony?

– Co proszę? – sapnął zaskoczony.. Pytanie nieco uraziło Harry'ego. Poprawił okulary, przekrzywiając je jeszcze bardziej, co Tom uznał w duchu za urocze. – Wszyscy moi aurorzy są doskonale obeznani z...

– Przepraszam, nie chciałem cię obrazić – przerwał Tom, unosząc dłoń w geście pokoju. – Chodziło mi bardziej o to, że ktoś taki jak ty ma za sobą wiele wygranych bitew, zna taktykę wroga i jest przygotowany do walki w każdym momencie życia – wyliczył, a Harry nieświadomie zarumienił się pod napływem komplementów. Zacisnął dłonie na filiżance ciemnej kawy, obserwując uważnie Riddle'a. – Wydaje mi się, że logicznym jest proszenie o jak najlepszą ochronę, biorąc pod uwagę, że z kandydatów na Ministra został tylko Kingsley Shacklebolt... i ja.

Imiona naszych dusz || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz