26

278 28 4
                                    

Kiedy w czwartkowe popołudnie dzwoni dzwonek ogłaszający koniec ostatniej lekcji, nogi same niosą mnie do sali muzycznej, którą skrupulatnie omijałam przez ostatnie lata. Zaciskam dłonie w pięści i z zaciętym wyrazem twarzy kroczę przed siebie, nie pozwalając sobie na chwilę słabości i zwątpienia, które dopada mnie dopiero w momencie kiedy moja skóra dotyka zimnej klamki. Wstrzymuję oddech, odliczając w głowie od pięciu w dół. Dopiero wtedy wypuszczam powietrze i w akompaniamencie mocno dudniącego serca popycham drzwi, nie ruszając się ani o krok.

Waham się, zmuszając stopy do postawienia paru kroków w przód. Pomieszczenie jest puste, na co oddycham z ulgą. Zamykam za sobą drzwi, siadam na krześle, a plecak, który dotychczas niosłam na ramieniu, rzucam obok. Z powątpiewaniem patrzę na zamkniętą klapę pianina, przed którym usiadłam.

Przymykam powieki, czując w głowie nieznośne pulsowanie. Czy powinnam do tego wracać?

Pomimo wielu niepewności, które dręczą mnie od poprzedniego dnia, schylam się do plecaka, by chwilę później drżącymi dłońmi rozłożyć przed sobą zeszyt do nut. Gryząc w zamyśleniu końcówkę długopisu, wpatruje się w zapiski, jakby miały sprawić, że w końcu minie ta muzyczna pustka dręcząca mnie od lat.

Gdzieś w oddali słyszę próbę chóru szkolnego, a w powietrzu unosi się zapach drewna wymieszany z charakterystycznym zapachem starych, wysłużonych instrumentów.

No dalej, poganiam umysł.

Przez lata w mojej głowie nieustannie grała muzyka, a rytm serca niemal dyktował mi każdą melodię. Marzyłam o szkole muzycznej, a mama trzymała kciuki za pozytywne rozpatrzenie mojego wniosku. I tak też się stało. Pewnego dnia przyszło do mnie pismo informujące o przyjęciu mnie do mojej wymarzonej szkoły oferującej imponujący profil muzyczny. Ale mama zmarła. A ja przestałam grać, zamieniając to na wielogodzinne patrzenie się w sufit.

Dopiero teraz uświadamiam sobie, że od kiedy pracuję, nie mam czasu na moją, jak to miałam w zwyczaju zwać, terapię. Marszczę brwi, analizując przebieg ostatnich tygodni i rzeczywiście, zabrakło w nich leżenia na dywanie i rozmyślania.

Uśmiecham się pod nosem, czując dziwnego rodzaju dumę i korzystając z tego rozpierającego mnie uczucia, unoszę pokrywę. Na widok białych, choć pod wpływem czasu trochę już pożółkłych oraz czarnych klawiszy cała odwaga ulatuje ze mnie niczym powietrze z przedziurawionego balona. Dość niepewnym ruchem dotykam jednego z klawiszy, a pianino wydaje pierwszy dźwięk, na który przez moje ciało przebiega dreszcz. Prostuję plecy, kładę palce na klawiszach, a piękne choć bolesne wspomnienia zalewają mój umysł. Wzdycham z udręką na nowo się garbiąc i spuszczając dłonie w dół, jakby instrument nagle zaczął parzyć. Przełykam głośno ślinę i ponawiam swoją próbę w momencie kiedy dźwięk mojego telefonu wypełnia pomieszczenie. Niegotowa na tak głośny dźwięk wzdrygam się i szybko odszukuję urządzenie w plecaku. Przykładam je do ucha zaatakowana od razu przez Maggie.

- Gdzie jesteś? Szukam cię, a twój samochód nadal stoi na parkingu- słyszę, że się przemieszcza.

- Em...- rozglądam się po Sali. Maggie nie wie, że kiedyś grałam. To chyba jedyny fakt o mnie, o którym nie ma pojęcia i z jakiegoś dziwnego powodu nie chcę tego zmieniać.- Byłam w toalecie. Idę już w kierunku głównego holu- jedną ręką zamykam zeszyt i chowam go do plecaka.

- Czekam!

Połączenie zostaje zakończone, a ja wstaję i zarzucam plecak na ramię, po raz ostatni zerkając na pianino. Może następna próba będzie dla mnie obfitsza w skutki? Kiedyś przecież musi to nastąpić.

Ze swojej szafki wyciągam kurtkę i zakładam ją, szybkim krokiem przemierzając korytarze. W końcu odnajduję w pełni ubraną już Maggie. Patrzy na mnie wyczekująco tupiąc nogą, a kiedy mnie dopada, ekscytacja tryska z niej na prawo i lewo.

ZAPOMNIEĆ O PRZESZŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz