27

241 33 5
                                    

- Naprawdę cieszę się, że twoje oceny się poprawiły- chwalę Dominica, zamykając podręcznik.

Nasza cotygodniowa lekcja, trwająca dwie godziny właśnie dobiegła końca. Muszę przyznać, że pomimo zmęczenia całym tygodniem nauki w szkole oraz pracy w biurze nasze korepetycje działają na mnie dziwnie odprężająco.

Sięgam po swój różowy kubek i dopijam resztki zrobionej wcześniej herbaty, kątem oka zauważając, że chłopak przykłada do ucha telefon. Uśmiecham się do niego życzliwie.

- Mama nadal nie odbiera- jęczy podirytowany, opierając się na krześle.- Dzwoniłem już kilka razy...- wzdycha.- Pójdę po prostu na autobus- odpala mapę w telefonie w poszukiwaniu przystanku autobusowego.

- Nie wygłupiaj się. Przecież mogę cię odwieść- proponuję, mając nadzieję, że Dominic nie mieszka na drugim końcu miasta. Nadal nie czuję się na tyle pewnie, aby sama jeździć po mieście.

- Jesteś pewna?- patrzy na mnie podejrzliwie, przechylając przy tym głowę tak, że kosmyki jego blond grzywki opadają mu na czoło. Ma odrobinę przydługie już włosy, które nieustannie wpadają mu na twarz.- Jest piątek, więc podejrzewam, że masz jakieś ciekawsze rzeczy do roboty niż wożenie mnie.

- Bez problemu mogę cię zawieść- zapewniam. Moim jedynym planem na dzisiejszy wieczór była nauka do egzaminów, czego dzisiaj szczególnie mi się nie chce.

Wstaję z krzesła, a Dominic idzie moim śladem, po czym razem kierujemy się w stronę korytarza. Po drodze zaglądam do gabinetu, gdzie Helen z okularami na nosie przegląda jakieś dokumenty. Na mój widok uśmiecha się promiennie.

- Odwiozę Dominica do domu- informuję.

- Och, w porządku- kobieta odwraca głowę w kierunku okna zupełnie jakby dopiero teraz uświadomiła sobie, że na zewnątrz jest już ciemno.- Tylko jedź ostrożnie i dzwoń jakby coś.

- Oczywiście, że będę- zapewniam, posyłając jej uśmiech. Już chcę wrócić do czekającego na mnie w holu chłopaka kiedy zatrzymują mnie słowa Helen.

- Carolyn? Wszystko w porządku, prawda?

Wracam do niej wzrokiem, zastanawiając się, na ile jest to podchwytliwe pytanie. Może widzi coś, co dla mnie wydaje się być niewidoczne?

- Tak, dlaczego pytasz?

- Dawno nie rozmawiałyśmy- zauważa ze smutkiem.- Ostatnimi czasy jesteś cały czas w biegu.

- Szkoła, praca... sama wiesz- chrząkam.

- Czuję, że cię zaniedbuję- wzdycha z udręką, odchylając się w szerokim fotelu. Na jej słowa podchodzę do niej, kucam i zamykam jej doń w swojej.

- Wszystko jest w porządku tylko teraz dla odmiany obydwie mamy niewiele wolnego czasu- staram się, aby mój głos brzmiał pewnie. Nigdy nie chciałam w żaden sposób ograniczać adopcyjnych rodziców. Od zawsze doskonale wiedziałam, jak ważna jest dla nich praca, dzięki której mogli zapewnić zarówno mi jak i Andy'emu godne życie. Nigdy im tego nie zapomnę i nie zdołam się odwdzięczyć za stworzenie drugiego domu.

- Zmieniłaś styl, dlatego pomyślałam, że coś się stało- wyznaje, gładząc mnie wolną dłonią po policzku.

- Ciociu, zaczęłam pracować w miejscu, które wymaga ode mnie określonego ubioru- przypominam z uśmiechem, który kobieta odwzajemnia. Z tym że jej jest szerszy i niezaprzeczalnie powątpiewający.

- Tylko że, droga moja, dzisiaj jesteś już w domu, gdzie normalnie w pierwszych pięciu minutach wskoczyłabyś w jakiś dres, a ty nadal jesteś w sukience- szczypie mnie delikatnie w policzek.- Podejrzewam, że ktoś ci się spodobał.

ZAPOMNIEĆ O PRZESZŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz