D*J*
Gdy tylko przekraczam próg biura, od razu spada na mnie tuzin telefonów, dokumentacji do przejrzenia i decyzji do podjęcia. I chociaż zdecydowałem się na przejęcie firmy i dźwiganie na swoich barkach tak ogromnej odpowiedzialności zupełnie sam, bywają dni takie jak dziś, kiedy najnormalniej w świecie wariuję, a jedyne czego pragnę to rzucić to wszystko w cholerę i po prostu się wyspać. I pewnie to właśnie bym zrobił, gdyby nie kilkudziesięciu pracowników, za których jestem odpowiedzialny i śmiejący się ze mnie stos teczek zalegający na moim biurku, od których zależy nasz kolejny kontrakt.
Podnoszę wzrok znad projektu jednego z budynków, w który zamierzam zainwestować, kiedy słyszę pukanie do drzwi.
- Wejść!- jeszcze raz czytam ostatnie zdanie dokumentu, nad którym pracuję i nanoszę swoją poprawkę.
- Panie Owen- Hayley przekracza próg gabinetu z tabletem w dłoni. Unoszę na nią wzrok kiedy ta zatrzymuje się po środku pomieszczenia.- Mam kilka informacji- uśmiecha się do mnie odrobinę niepewnie.
Nie mam pojęcia, dlaczego ta kobieta tak bardzo stresuje się w moim towarzystwie. Jestem zadowolony z jej pracy, a o dobrego pracownika w tych czasach naprawdę trudno.
- Słucham- pośpieszam ją. Mam nadzieję, że to coś ważnego.
- Dostał się pan do rankingu kawalerów roku Forebsa!- zaczyna odczytywać. Brzmi na podekscytowaną, na co ja z kolei krzywię się, jakbym zjadł plaster cytryny.- Zajął pan drugie miejsce. A, no i jest pan w pierwszej dziesiątce naj...
- Dość- przerywam jej. Nie przejąłem firmy dla jakichś tam rankingów.- Czy jest coś naprawdę ważnego, co chciałabyś mi przekazać?- pytam, kładąc odpowiedni nacisk na słowo ważnego, bo naprawdę planowałem wyjść dzisiaj wcześniej.
- Och, tak, właściwie to tak- chrząka odrobinę zmieszana i od razu poważnieje.- Nie wiem czy pan pamięta, ale dzisiaj pierwszy dzień pracy nowej pracownicy.
Ach tak, Carolyn Foster.
- Pamiętam- bąkam, opierając plecy o fotelowe oparcie.- Jak sobie radzi?- zagaduję, korzystając z okazji.
- Właściwie to całkiem dobrze tylko...- waha się zanim kończy zdanie- musiałam zwrócić jej uwagę na ubiór.
- Ubiór?- powtarzam, przekładając pióro między palcami.
- No... tak. W firmie obowiązuje dress code, a ona przyszła w jeansach- zdanie to wypowiada prawie szeptem, zupełnie jakby bała się, że dziewczyna ją usłyszy. Mam ochotę parsknąć śmiechem.
- Więc zadbaj o to, żeby od jutra ubierała się właściwie- podsumowuje i na nowo pochylam się nad laptopem, dając kobiecie do zrozumienia, że nie mam więcej czasu.
- Z pewnością tak będzie- katem oka dostrzegam jak prostuje plecy, a na ekranie tableta najprawdopodobniej sprawdza listę spraw do omówienia.- Dzisiaj pożyczyłam jej ubrania, które trzymałam na wszelki wypadek w szafce.
Nie odpowiadam, bo co mnie interesuje damska garderoba?
- Dzwonił pan Develot w sprawie budowy hotelu na Florydzie- informuje.- Wszystko idzie zgodnie z planem, a prace powinny zostać zakończone za trzy miesiące.
- Świetnie, dziękuję. To wszystko?- dopytuję, skupiając się na wyświetlanym dokumencie.
- Na ten moment tak.
Odwraca się na pięcie i opuszcza mój gabinet, a ja w końcu mogę skupić się na pracy. Niestety nie trwa do długo, bo do moich myśli wkrada się wspomniana dzisiaj blondynka. Tak naprawdę nie pamiętałem, że to dzisiaj ma zjawić się w firmie. Szczerze mówiąc, po ostatnim weekendzie zacząłem zastanawiać się czy jej praca tutaj jest rzeczywiście tak dobrym pomysłem, jak myślałem początkowo. Dziewczyna stanowczo zbyt często pojawia się w moim drugim, sekretnym życiu, co zaczyna wzbudzać we mnie dziwny niepokój. Co nią kieruje? Dlaczego ostatecznie zgodziła się na tą posadę? A co ważniejsze, co, do cholery, robiła po raz drugi na nielegalnym wyścigu samochodowym? Najwidoczniej cicha woda brzegi rwie, jak to mówią.
CZYTASZ
ZAPOMNIEĆ O PRZESZŁOŚCI
ChickLitNOWA WERSJA STAREJ HISTORII! Carolyn Foster spotkało w życiu wiele nieszczęść. Dziewczyna nie radzi sobie z wydarzeniami, które na zawsze zmieniły jej życie, ale wierzy, że w końcu uwolni swój umysł od ciężaru przeszłości. Pewnego dnia na jej drodz...