19

244 32 7
                                    

D*J*

Gdy tylko przekraczam próg biura, od razu spada na mnie tuzin telefonów, dokumentacji do przejrzenia i decyzji do podjęcia. I chociaż zdecydowałem się na przejęcie firmy i dźwiganie na swoich barkach tak ogromnej odpowiedzialności zupełnie sam, bywają dni takie jak dziś, kiedy najnormalniej w świecie wariuję, a jedyne czego pragnę to rzucić to wszystko w cholerę i po prostu się wyspać. I pewnie to właśnie bym zrobił, gdyby nie kilkudziesięciu pracowników, za których jestem odpowiedzialny i śmiejący się ze mnie stos teczek zalegający na moim biurku, od których zależy nasz kolejny kontrakt.

Podnoszę wzrok znad projektu jednego z budynków, w który zamierzam zainwestować, kiedy słyszę pukanie do drzwi.

- Wejść!- jeszcze raz czytam ostatnie zdanie dokumentu, nad którym pracuję i nanoszę swoją poprawkę.

- Panie Owen- Hayley przekracza próg gabinetu z tabletem w dłoni. Unoszę na nią wzrok kiedy ta zatrzymuje się po środku pomieszczenia.- Mam kilka informacji- uśmiecha się do mnie odrobinę niepewnie.

Nie mam pojęcia, dlaczego ta kobieta tak bardzo stresuje się w moim towarzystwie. Jestem zadowolony z jej pracy, a o dobrego pracownika w tych czasach naprawdę trudno.

- Słucham- pośpieszam ją. Mam nadzieję, że to coś ważnego.

- Dostał się pan do rankingu kawalerów roku Forebsa!- zaczyna odczytywać. Brzmi na podekscytowaną, na co ja z kolei krzywię się, jakbym zjadł plaster cytryny.- Zajął pan drugie miejsce. A, no i jest pan w pierwszej dziesiątce naj...

- Dość- przerywam jej. Nie przejąłem firmy dla jakichś tam rankingów.- Czy jest coś naprawdę ważnego, co chciałabyś mi przekazać?- pytam, kładąc odpowiedni nacisk na słowo ważnego, bo naprawdę planowałem wyjść dzisiaj wcześniej.

- Och, tak, właściwie to tak- chrząka odrobinę zmieszana i od razu poważnieje.- Nie wiem czy pan pamięta, ale dzisiaj pierwszy dzień pracy nowej pracownicy.

Ach tak, Carolyn Foster.

- Pamiętam- bąkam, opierając plecy o fotelowe oparcie.- Jak sobie radzi?- zagaduję, korzystając z okazji.

- Właściwie to całkiem dobrze tylko...- waha się zanim kończy zdanie- musiałam zwrócić jej uwagę na ubiór.

- Ubiór?- powtarzam, przekładając pióro między palcami.

- No... tak. W firmie obowiązuje dress code, a ona przyszła w jeansach- zdanie to wypowiada prawie szeptem, zupełnie jakby bała się, że dziewczyna ją usłyszy. Mam ochotę parsknąć śmiechem.

- Więc zadbaj o to, żeby od jutra ubierała się właściwie- podsumowuje i na nowo pochylam się nad laptopem, dając kobiecie do zrozumienia, że nie mam więcej czasu.

- Z pewnością tak będzie- katem oka dostrzegam jak prostuje plecy, a na ekranie tableta najprawdopodobniej sprawdza listę spraw do omówienia.- Dzisiaj pożyczyłam jej ubrania, które trzymałam na wszelki wypadek w szafce.

Nie odpowiadam, bo co mnie interesuje damska garderoba?

- Dzwonił pan Develot w sprawie budowy hotelu na Florydzie- informuje.- Wszystko idzie zgodnie z planem, a prace powinny zostać zakończone za trzy miesiące.

- Świetnie, dziękuję. To wszystko?- dopytuję, skupiając się na wyświetlanym dokumencie.

- Na ten moment tak.

Odwraca się na pięcie i opuszcza mój gabinet, a ja w końcu mogę skupić się na pracy. Niestety nie trwa do długo, bo do moich myśli wkrada się wspomniana dzisiaj blondynka. Tak naprawdę nie pamiętałem, że to dzisiaj ma zjawić się w firmie. Szczerze mówiąc, po ostatnim weekendzie zacząłem zastanawiać się czy jej praca tutaj jest rzeczywiście tak dobrym pomysłem, jak myślałem początkowo. Dziewczyna stanowczo zbyt często pojawia się w moim drugim, sekretnym życiu, co zaczyna wzbudzać we mnie dziwny niepokój. Co nią kieruje? Dlaczego ostatecznie zgodziła się na tą posadę? A co ważniejsze, co, do cholery, robiła po raz drugi na nielegalnym wyścigu samochodowym? Najwidoczniej cicha woda brzegi rwie, jak to mówią.

ZAPOMNIEĆ O PRZESZŁOŚCIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz