podziękowania

21.2K 2K 1.1K
                                    


Shawn pociągnął mnie za rękaw, prowadząc bocznym wejściem na tył małego, kameralnego i ściśle tajnego występu.

Gwiazdy czasami organizowały sobie takie schadzki, a moja skrzynka e-mailowa niechcący dostała na nie zaproszenie.

Jako że zapraszano mnie kiedyś na różne eventy przez mój udawany związek z Goatem, to musiało się komuś niechcący wysłać zaproszenie tutaj. A ja nie zamierzałam tego zmarnować.

Dlatego ubrałam swoją najlepszą kieckę – długą i czerwoną, dobierając do niej czarne szpilki. Rozpuściłam brązowe włosy, ciesząc się jak nastolatka na myśl, że usłyszę specjalny mini koncert Taylor Swift.

A nie byłam już nastolatką. Dokładnie dzisiaj z przodu mojego numerka zawitała trójka. I to bardzo depresyjne, ale nie jestem w tym sama.

Shawn będzie miał trzydziestkę za miesiąc.

– Szkoda, że nie można tutaj wnosić świeczek. Wbiłbym ci jedną w babeczkę. Pomyślałabyś życzenie i ją zdmuchnęła – zauważył, na co prychnęłam.

– Życzenia się nie spełniają – podsumowałam tylko, idąc bokiem i rozglądając się po twarzach ludzi tutaj zgromadzonych. Było ich niewielu. Może z pięćdziesięciu i rozpoznawałam tylko niektóre twarze, które migały mi na telewizyjnych ekranach.

To zaczęło mnie stresować, że zostaniemy przyłapani. A przecież nie robimy nic złego. Mamy w końcu wejściówkę.

– Stałaś się straszną pesymistką.

Wzruszyłam ramionami. Nie chciałam o tym rozmawiać.

Ostatnie dziewięć miesięcy było nieustanną sinusoidą nastrojów. Przechodziłam ze skrajności w skrajność, będąc zdołowaną singielką, a zaraz potem super extra hot single lady.

– Trzydziestkę ma się raz w życiu! – oznajmił rozbawiony Shawn, gdy zatrzymaliśmy się przy samej scenie.

– Każde urodziny ma się raz w życiu – odparłam głupio, a on machnął na mnie ręką.

Tłum trochę się rozjuszył, zbierając się bliżej małej, kameralnej sceny. W pomieszczeniu, chociaż przestronnym, było ciepło i ciemno. Czerwone kotary tworzyły zasłony sceny, a pośrodku stał tylko taboret i mikrofon na stojaku.

Nie wierzyłam, że to się dzieje naprawdę i że się tutaj wkradliśmy, aż do momentu, w którym na scenę weszła Taylor. Prawdziwa Taylor Swift, siadając na tym taborecie, przywitana brawami publiczności. Chciałam piszczeć, ale musiałam się zachowywać.

Blondyna przywitała nas, oznajmiając, że potrzebuje publiki kameralnej do nagrywek tego występu, który będzie udostępniony jako utwory live na Spotify.

– Wygraliśmy życie – mruknęłam do Shawna, uśmiechając się do niego szeroko.

– Zdecydowanie – odpowiedział, wpatrując się w piosenkarkę, która zaczęła swój występ od All Too Well i prawie mnie zmiotło.

Potem, gdy zaśpiewała Cardigan, August i Wildest Dream, prawie się popłakałam. Byłam trochę przed okresem, więc miałam prawo, okej? Poza tym, jestem już starszą panią, muszę mieć coś od życia.

Potem płakałam dalej na tym jak Taylor śpiewała Enchanted i Love Story. Aż zupełnie się rozkleiłam na The Great War.

Musiałam przetrzeć swoje oczy dłońmi. To są najlepsze urodziny na świecie.

– Dziękuję wam, kochani za przybycie – zaznaczyła blondynka, przyglądając się nam wszystkim ze sceny. – Dziękuję za pomoc w nagrywkach i niezmiernie się cieszę, że mogę być częścią tak wspaniałego prezentu urodzinowego.

GREATEST OF ALL TIME [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz