Wszystkiego najlepszego Shaun i Neville!

230 5 0
                                    


Kursywa" to mowa mentalna. 

 Severus Snape nigdy nie był „rannym ptaszkiem". Nie bez powodu przemierzał najgłębsze, najciemniejsze noce, rozdając szlabany i odejmując punkty domu z wielką radością, tak jak inni rozdawali cukierki w Halloween. Doszedł do wniosku, że skoro nie może spać; równie dobrze mógł oddawać się czynnościom, które sprawiały mu przyjemność. Ale wiele rzeczy w jego życiu zmieniło się drastycznie zaledwie rok temu, kiedy pozwolił małemu, maltretowanemu i bezbronnemu dziecku nie tylko zburzyć nieprzeniknione mury, które wzniósł przez długie lata wokół jego serca, ale także roztrzaskać a potem stopić je całkowicie. I zwykle nie przeszkadzało mu że w końcu zdał sobie sprawę, że jest dla niego całkowicie do zaakceptowania nie tylko bycie człowiekiem  ale także pokazywanie ludzkości i miłości do drugiego człowieka. Ale w niektóre dni, szczególnie wcześnie rano tęsknił za powrotem do chwil kiedy nikogo nie obchodziło, czy nie śpi i szczerze wątpił czy kogokolwiek by to obchodziło, gdyby zginął nieświadomie w nocy. Cóż, to było prawdopodobnie niesprawiedliwe, Albus a nawet Minerwa przejęliby się jego śmiercią ale szczerze wątpił czy bardzo wielu innych ludzi poświęciłoby temu wydarzeniu więcej niż przelotną myśl, irytując się koniecznością poradzenia sobie ze stratą nauczyciela eliksirów a nie smutek z powodu śmierci rzeczywistej osoby. Ale o 5 cholera 30 rano w dniu urodzin syna, tęsknił za dniami w których wystarczy naciągnąć kołdrę na głowę i ponownie powrócić do nieświadomej błogości snu. Zwłaszcza, gdy ten syn podskakiwał na brzuchu i klepał po twarzy małymi, bardzo zimnymi rączkami za każdym razem gdy jego kolana stykały się z pełnym już pęcherzem ojca. Jego bardzo pełny i narzekający pęcherz! 

– Ach, mały co ty sobie myślisz że robisz? 

Severus obrócił się szybko i przygwoździł chichoczącego syna do łóżka ściskając go ostrożnie, jednocześnie nie przenosząc zbyt dużego ciężaru na wijącego się chłopca w piżamie. Wyciągnął jedną rękę spod bachora i bezlitośnie łaskotał go po żebrach, sprawiając że dziecko piszczało jeszcze bardziej. Shaun próbował mówić ale chichotał i łapał oddech tak bardzo że jego głos brzmiał jak dyszące piski, „Tato... moje... urodziny! Śniadanie... impreza... latanie..."Severus przestał łaskotać na tyle, by spojrzeć groźnie na małego chłopca wciąż wijącego się pod nim.

 - Więc myślisz że bycie uziemionym za niszczenie składników eliksirów, bycie w moim laboratorium bez pozwolenia a potem nie mówienie mi co się stało, powinno się skończyć, prawda? 

Twarz dziecka natychmiast opadła, gdy walczył by się opanować, drobne ubytki w jego oddechu były jedynym dowodem jego chichotów, który wciąż był widoczny. 

- Proszę tato, to był wypadek. Przepraszam, przepraszam...

 Severus pozwolił chłopcu wstać, gdy ten stał przy łóżku owijając się swoim ciemnozielonym jedwabnym szlafrokiem i zawiązując pasek z pasującego materiału wokół swojej szczupłej talii. 

- Rozumiem, że to był wypadek . Zostałeś uziemiony z latania, ponieważ nie powiedziałeś mi o rozbiciu słoika a potem próbowałeś ukryć to, co zrobiłeś. Mogłeś kogoś bardzo skrzywdzić, ponieważ dodałem nieznany składnik do bardzo mocnego eliksiru. W rzeczywistości mogłeś bardzo skrzywdzić swojego Wujka Lunatyka, a my mamy szczęście że wszystko dobrze się skończyło. Dlatego zostałeś uziemiony a nie dlatego, że byłeś tak przestraszony że nie byłeś w stanie kontrolować swoich „aportacji" i za pęknięcie słoika. Rozumiesz? 

Shaun potarł jednym palcem o dywan z pochyloną głową ze wstydu, gdy wydawał się skurczyć jeszcze bardziej. 

-Tak tatusiu, przepraszam. Nigdy więcej tego nie zrobię, obiecuję. 

Dorastanie Snape'a - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz