Rozpacz

154 5 0
                                    


Kursywa" to mowa mentalna. 

 Severus siedział przy stole nauczycielskim jego ponury nastrój odbijał się na jego ponurej, pochmurnej twarzy a ból, złość i agonia były wyraźnie wyryte w głębokich zmarszczkach które sprawiały że wyglądał na znacznie starszego niż jego rzeczywisty wiek. Jego tłuste, czarne włosy sięgające do ramion były obficie przetykane siwizną co dodawało mu wieku, nie sprawiając że wydawał się dystyngowany. Jego czarne, przeszywające oczy omiotły rozgadanych uczniów wracających do stołów z których każdy był zajęty dzieleniem się letnimi emocjami z kolegami z klasy. Za każdym razem, gdy złowrogie spojrzenie mistrza eliksirów przykuwało wzrok niczego niepodejrzewającego ucznia, uczeń ten nagle zastygał w bezruchu nie mogąc mówić ani mrugać, podczas gdy byli łapani w surowe, głęboko przenikliwe spojrzenie. Zawstydzeni strachem i paniką, które proste spojrzenie uderzyło w ich duszę, każdy z nich czuł się tak jakby został osądzony i stwierdził że niestety brakuje mu wszystkiego, co ma znaczenie. Każdy w końcu doszedł do siebie, drżąc i trzęsąc się gdy zdali sobie sprawę gdzie się znajdują, powracali do swoich kolegów z akademika, stonowani i cichsi niż byli. 

Severus był zagubiony, pochowany we własnym piekle gdy uczta na początku semestru zaczynała się od nowa, jak każdego pierwszego września, tiara przydziału wyśpiewywała jakieś bezsensowne brednie, ogłoszenia przepływały przez jego głowę nie przenikając ani razu do jego świadomości i tylko raz ktoś, kto uważnie się przyjrzał zauważyłby szybki błysk zainteresowania w jego ciemnych, czarnych oczach, gdy pierwszy z nowych jedenastolatków został wezwany do siedzenia na starożytnym stołku i założenia zniszczonego, czcigodnego starego kapelusza na ich głowę w celu posortowania. Severus przeszukał każdą młodą i pełną zapału twarz, mając nadzieję na jakieś rozpoznanie, jakiś przebłysk zrozumienia, który rozświetli parę błyszczących zielonych oczu. Nie zwracając uwagi na wołane imiona; przeszukiwał je na próżno wiele razy wciągu ostatniego lata bez powodzenia; badał każde małe dziecko, wypatrując gestu, nieświadomego ruchu, czegoś, czegokolwiek, co mogłoby zidentyfikować ukrytą tożsamość kogoś, kto dobrze znał dziecko. Ostatnie dziecko zostało wezwane i przydzielone, Severus nie mógł powiedzieć, do którego domu chłopiec został przydzielony i tak naprawdę nie miał pojęcia, ilu nowych Ślizgonów będzie musiał zindoktrynować zgodnie z surowymi zasadami domowymi do końca tygodnia. 

 Jego ramiona opadły, gdy bezsensowne ogłoszenia przepływały przez jego głowę, nigdy nie rejestrując ani nie penetrując jego własnego piekła. Znowu nic, żadnego przebłysku, żadnego przebłysku rozpoznania, jego dziecko; jego prezent wciąż nie odnaleziony! Severus w końcu zdał sobie sprawę, że ktoś woła go po imieniu; spojrzał w górę i zobaczył zmartwioną twarz Albusa zaledwie kilka cali od czubka jego głowy. Dyrektor bardzo się postarzał; charakterystyczny błysk wydawał się przyćmiony i jakoś wymuszony. Rzadko się uśmiechał a zmarszczki od śmiechu wyryte na jego pomarszczonej twarzy były powoli zastępowane przez zmarszczki zmartwienia, prawie tak głębokie, jak te które spowodowały że znacznie młodszy mężczyzna opadł na krzesło, promieniując rozpaczą i niepokojem. 

- Severusie, musisz wziąć się w garść dziecko, rozdzierasz się przez ten żal i martwię się o ciebie.  Głos Albusa był cichy, ale pełen współczucia i głębokiej troski o człowieka, którego uważał za syna. 

- Gdzie on jest, jak mógł mnie tak po prostu zostawić? Kocham go; powinien tu być przynajmniej tej nocy! Ma teraz jedenaście lat, jak mógł tu nie przyjść! Jego nazwisko wciąż jest w twojej księdze, więc wciąż żyje ... gdzieś! - Agonia była wyraźnie słyszalna w udręczonej mowie mężczyzny gdy szukał odpowiedzi, których stary człowiek pragnął dla niego uzyskać. 

- Nie wiem dziecko a gdybym wiedział, sam poszedłbym po niego na koniec świata. Ja też go kocham dziecko, wiesz o tym. Chodź teraz, musisz się trochę przespać, zanim jutro znowu zaczną się zajęcia. Albus sięgnął zaskakująco silną ręką pod ramię Severusa i niechętnie postawił młodszego mężczyznę na nogi. 

- Nie mogę tak dalej, Albusie. Nie ma już po co. Dzisiejsza noc była moją ostatnią nadzieją na znalezienie go ponownie. Nie mogę, po prostu nie mogę... - jego głos był tak cichy że ledwo słyszalny, pęknięty z głębokiego wzruszenia, łzy wzbierały i spływały niepostrzeżenie po przedwcześnie starzejącej się twarzy. 

Albus przyciągnął mężczyznę do uścisku, przyciągając siwiejącą głowę do swojego drżącego ramienia, by zarówno dać jak i otrzymać pocieszenie dotykiem. 

-Cii, dziecko, będę przy tobie tak długo jak będę mógł i dopóki oddychamy, nie możemy stracić nadziei. On wciąż żyje i to musi na razie wystarczyć. - Jego głos złagodniał, aż zaczął mówić tylko do siebie -Dla nas obojga, dziecko, dla nas obojga. 

Delikatnie wyprowadził cicho płaczącego czarodzieja przez drzwi na tyłach Wielkiej Sali i krótkim korytarzem do kwater, które dzielił ze swoim synem tylko przez jeden krótki rok. Tylko jeden krótki rok, który na zawsze zmienił ich życie. Pojedynczy rok, który wciąż dyktował ich życie nawet teraz, tyle lat później. Albus przekazał opiekę nad Severusem Nippy'emu i udał się w samotną i udręczoną podróż do swojej kwatery, by znaleźć Minervę McGonagall czekającą by zaoferować swoje własne pocieszenie wyraźnie zrozpaczonemu mężczyźnie. 

— Jak się miewa Severus, Albusie? 

Zaniepokojenie pogłębiło linie zmartwienia na starej i smutnej twarzy wiedźmy, kiedy skierowała wyraźnie zdenerwowanego mężczyznę na tapicerowane krzesło przed płonącym kominkiem gdzie czekał na nich elegancki serwis do herbaty. Poprawiła filiżankę, dodając do niej porcję silnego eliksiru uspokajającego, po czym podała ją swojemu staremu przyjacielowi. 

- Nie wiem jak długo jeszcze może pozostać przy zdrowych zmysłach, próbuje trzymać to wszystko w środku ale to go rozdziera. Wiem że miał nadzieję, oboje mieliśmy nadzieję, że Shaun wróci dziś wieczorem. Coś co powinno być ceremonią przydziału jego syna, która powinna być nocą radości i oczekiwania... i znowu wszystko stracone! Nie wiem Minerwo, po prostu nie wiem ile jeszcze może znieść. Albo ja mogę znieść!

 Opadł na krzesło, popijając w końcu herbatę, oboje siedzieli i wpatrywali się w płomienie, każdy pogrążony we własnych myślach, zastanawiając się jak bardzo zmieniło się ich życie tego pamiętnego lipcowego dnia siedem lat temu. 


Po powrocie do swoich komnat Severus osunął się na podłogę, tak wyczerpany że nie był w stanie zebrać energii, by choćby wstać. Żałował że nie może po prostu przestać oddychać, jego serce przestało bić, życie mogło się po prostu skończyć aby mógł znów być razem ze swoim synem, swoim wspaniałym dzieckiem. Wrócił myślami do ostatnich siedmiu lat, czystego strachu, który wzbudził w uczniach którzy niemieli szczęścia stanąć mu na drodze lub nawet nawiązać niczego niepodejrzewający kontakt wzrokowy. Jego uczniowie nauczyli się materiału, którego ich nauczył, za bardzo bali się go, by tego nie robić. Ale nie było radości, ani iskierki podniecenia, gdy szczególnie dobremu uczniowi udało się doskonale uwarzyć skomplikowany eliksir. Jego życie było puste, gorzka, wypełniona lękiem skorupa życia, podczas gdy w środku umarł a jego dusza zniknęła tak jakby został pocałowany przez dementora. 

Podciągnął się do kanapy i schował głowę tak jak robił to każdej nocy przez ostatnie siedem lat, lewą ręką ściskając małą miotłę, prawą pocierając mały niebieski kocyk z inicjałami HJP na swojej zalanej łzami twarzy gdy przeżywał ten pamiętny dzień w kółko, szukając jakiejś drobnej wskazówki, jakiegoś przeoczonego od początku drobnego faktu, czegoś co dałoby mu nadzieję, że będzie trwał jeszcze jeden dzień, jeszcze jedną minutę, jeszcze jedno uderzenie serca... Nic; jak zawsze nic nie było. Tak jak wiele nocy wcześniej, Severus w końcu zasnął, zmęczony nie do uwierzenia żalem i płaczem aż fizycznie nie był w stanie nie zasnąć ani sekundy dłużej. 

Nippy ponownie westchnął i zabrał się do skutecznego kładzenia swojego pana do łóżka, tak jak robił to już tyle razy i będzie to robił tak długo, jak będzie to konieczne.

Dorastanie Snape'a - TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz