Chapter 2: The Tonks' Family

229 10 1
                                    

Harry powoli odwrócił się i zobaczył najlepszego przyjaciela Dudleya i jego młodszego brata Mike'a wychodzących z domu.

- Myślę, że masz rację, pokażmy mu, że nie ma pozwolenia na przebywanie w tej części parku - powiedział radośnie Mike.

Harry natychmiast zaczął uciekać tak szybko jak potrafił, jednak Piers w przeciwieństwie do Dudleya nie unikał aktywności fizycznej, a Harry był już zmęczony od uciekania przed kolegami Dudleya. Po około trzydziestu sekundach Piersowi udało się dorwać Harry'ego i powalić go na kostkę.

- Ha! Coraz wolniej, Harry - powiedział Piers przyciskając ręce Harry'ego do ziemi. - Jesteś winny wtargnięcia do strefy-bez-dziwaków. Jakie jest twoje stanowisko?

Harry zacisnął zęby. Piers zawsze był jednym z bardzo melodramatycznych ludzi. Nie ważne, jaką odpowiedź dostanie i tak ukarze Harry'ego.

- Winny - mruknął Harry odważnie nie odwracając wzroku od Piersa.

- Więc zrobiłeś to świadomie, znając konsekwencje? To nieładnie, Harry - powiedział Mike po kopnięciu go w bok, powodując, że Harry zajęczał z bólu.

- Hej, Mike, zgarnij Dudleya kiedy ja będę przesłuchiwał naszego więźnia - rzucił Piers uśmiechając się.

- Jasne - odparł radosnym tonem Mike.

Harry był faktycznie już trochę przestraszony. Nigdy nie był sam z Piersem, ale słyszał historie innych chłopców, którzy zostali sam na sam z Piersem. Zwykle wszystkie zawierały Piersa rzeźbiącego swoje imię w skórze za pomocą ostrego kamienia albo uderzającego w jedno miejsce dopóki to nie krwawiło. Ku wielkiemu zaskoczeniu Harry'ego Piers po prostu wstał i się uśmiechnął.

- Przepraszam za to, potrzebujesz pomocy? - zapytał wyciągając rękę.

Harry zmierzył Piersa sceptycznym wzrokiem, ale nie zamierzał wstać i odwrócić się plecami do chłopaka. Niechętnie podał Piersowi swoją dłoń, żeby pomógł mu się podnieść. Piers zaczął ciągnąć Harry'ego w górę, jednak w połowie wyciągnął swoją drugą dłoń, wycelował i uderzył w twarz Harry'ego.

- AH! - krzyknął Harry kiedy spadł na plecy uderzając głową o kostkę wyłożoną na ścieżce rowerowej.

- Ha! Boli, co nie, dziwaku! - Piers uśmiechał się szeroko.

Harry czuł krew spływającą z nosa po twarzy i miał okropne zawroty głowy. Robiąc jedyną rzecz możliwą w tej chwili Harry zaczął cofać się jak najdalej od chłopca.

- No już, już, możesz mi ufać - powiedział Piers podbiegając do Harry'ego i kopiąc go w bok.

Harry krzyknął głośno z bólu, kiedy Piers uderzył go dokładnie w to żebro, gdzie wuj Vernon zostawił siniaki parę dni wcześniej. Szczęśliwie dla Harry'ego pary rowerzystów wyjechało zza rogu, zatrzymało się i odwróciło w stronę dźwięku.

Piers zobaczył ludzi patrzących w ich stronę i szybko pochylił się i powiedział

- Masz szczęście, mały gówniarzu, następnym razem upewnię się, że nie możesz krzyczeć - po tym sprintem oddalił się do swojego domu.

Harry wstał tak szybko jak mógł. Piers prawdopodobnie wróciłby, kiedy rowerzyści znikną, więc musiał stamtąd uciec. Kiedy zaczął iść zauważył jak wiele wysiłku potrzebował do samego oddychania, ale musiał oddalić się od Piersa. Skierował się w stronę dużych krzewów i drzew. Jeśli schowa się gdzieś na trochę, to może poczuje się lepiej. Za każdym razem, jak wuj go skrzywdził to czuł się trochę lepiej po przespaniu się.

Harry powoli zagłębiał się coraz bardziej pomiędzy drzewa. Kiedy znalazł ładny mały kącik ukryty za krzakami, upadł na kolana i stracił przytomność.

- Hej, czemu tutaj śpisz?

Harry powoli otworzył swoje oczy. Od razu pożałował swojej decyzji czując jak bardzo kręci mu się w głowie i jest zmęczony, oddychał z trudnością. Zaciskając zęby Harry podniósł rękę do głowy i popatrzył na osobę, która do niego mówiła.

Harry znalazł swoje okulary obok i szybko je nałożył. Zobaczył dziewczynę stojącą około dwa metry od niego, może rok, dwa lata starszą od niego patrzącą na niego z przerażeniem. Muszę wyglądać naprawdę źle - pomyślał cynicznie. Dziewczyna miała na sobie luźne jeansowe spodnie, japonki i koszulkę z napisem "The Weird Sisters '89 tour".

- Odejdź, proszę - mruknął kaszląc i spluwając krwią.

- O Merlinie, jesteś ranny - wykrzyknęła. Podbiegła do niego szybko i uklękła przy jego boku.

- Nie, zostaw mnie, będzie mi lepiej... p-po prostu zostaw mnie samego, proszę - powiedział Harry słabym głosem zwalczając chęć omdlenia.

- Pozwól mi pomóc, obiecuję, że Cię nie skrzywdzę - odpowiedziała dziewczyna.

Harry musiał stłumić krzyk pod wpływem tego dotyku.

- Proszę, zostaw mnie tutaj, wkrótce będzie lepiej, obiecuję!

- O Merlinie! - powiedziała dziewczyna, patrząc na jego czoło. - T-t-ty jesteś Harry Potter!

Harry podniósł głowę, by lepiej przyjrzeć się dziewczynie. Kiedy zdał sobie sprawę, że nigdy wcześniej jej nie widział, powiedział:

- Skąd wiesz, jak się nazywam?

- Twoja blizna! Stąd wiem, kim jesteś. Naprawdę jesteś Harry Potter! – powiedziała dziewczyna, praktycznie podskakując i pokazując swoje podekscytowanie.

- Tak, a co z tego. Cieszę się, że wiesz, kim jestem. Planujesz teraz dorwać Piersa i Dudleya, żeby mogli jeszcze trochę na mnie nawrzucać? - Harry splunął.

- Co? Harry, nie zrobiłbym tego! – powiedziała z przerażeniem dziewczyna.

- Nimfadoro! Nimfadoro, gdzie jesteś! - zawołał ostry głos zza ich pleców.

- Mamo, jestem tutaj, chodź szybko! - zawołała dziewczyna.

- Nymph, co ty tu robisz? O rany, wszystko w porządku?! - wykrzyknęła starsza kobieta.

- Tak, wszystko w porządku, tylko zasnąłem, proszę pani. Zaraz idę - powiedział Harry, próbując powoli wstać, ale ból w boku był tak ostry, że upadł.

- Mamo, to Harry Potter, musimy mu pomóc! - powiedziała dziewczyna imieniem Nimfadora.

- Jesteś Harry Potter! – powiedziała zszokowana kobieta, patrząc na pobite dziecko.

- Tak, teraz proszę, zostawcie mnie w spokoju. Mogę wyzdrowieć, potrzebuję tylko trochę więcej czasu – powiedział słabo Harry.

- Kochanie, idziesz z nami właśnie teraz, potrzebujesz pomocy – powiedziała ostro kobieta.

– Dlaczego chcesz mi pomóc? – zapytał Harry, patrząc na kobietę z nieufnością.

- Bo jesteś ranny, głuptasie – powiedziała Nimfadora, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Nimfadoro, język - zbeształa ją kobieta.

- Dlaczego chcesz mi pomóc? Nawet cię nie znam – powiedział Harry.

- Ponieważ tak trzeba zrobić, proszę, chodź z nami – błagała starsza kobieta.

Wiedząc, że prawdopodobnie potrzebował pomocy, Harry niechętnie skinął głową na znak akceptacji.

- Dobrze, kochanie, wstajemy - powiedziała starsza kobieta, wyciągając rękę, by pomóc mu wstać.

Pamiętając wcześniejszą sztuczkę Piersa, Harry zignorował pomoc kobiety i powiedział:

- Wstanę sam.

- Nie, Harry, pomogę ci wstać - powiedziała Nimfadora.

- Mogę to zrobić sam - powiedział Harry, walcząc w górę. Kiedy w końcu udało mu się stanąć w pozycji stojącej, poczuł zawroty głowy. Dotknął dłonią boku i zauważył, że jego ubranie jest mokre. Kiedy podniósł rękę do twarzy, zobaczył, że jest pokryta krwią.

- O mój Boże, mamo, on cały krwawi! - powiedziała Nimfadora.

Harry jednak nie słyszał Nimfadory. Poczuł, jak nogi uginają się pod nim, gdy stracił przytomność.



The Dark Lord || Czarny Pan || tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz