Nazajutrz skoro świt Zając został wezwany do chatki z mapami. Oficerowie już tam byli.
- Trzeba coś zrobić z tym oddziałem koronnych - zagaił Ep. - Nie może nam tak siedzieć na karku. Będziesz walczył z własnymi ludźmi? - zapytał Rocha.
- Tak.
Ep nie wyglądał na przekonanego, więc dodał:
- To teraz są ludzie Alizara. On jest opętany.
- Może wolałbyś się nie mieszać? Pozwolić nam odwalić brudną robotę?
- Oczywiście, że wolałbym - odparł z trudem hamując gniew. - Ale tego nie zrobię.
W tym momencie do chatki wkroczył pan Cy - cioteczny stryj Rocha i najlepszy strateg królestwa. Nie bawił się w chłopskie ukłony, tylko przytknął do piersi kciuk z palcem wskazującym, złączone w krąg, jak to robili wysoce urodzeni witając sobie równych.
- Macie oddział koronnych trzy i pół lara na zachód stąd - od razu przeszedł do rzeczy.
- Wiemy. Stąd ta narada.
- Ja bym na razie ich nie ruszał - to część większej operacji, chyba że nas wykryją.
- Może teraz przydałby się elf? - podsunął Roch.
Cy od początku przyglądał mu się badawczo. Słysząc jego głos nabrał pewności. Chciał coś powiedzieć do Epa, lecz nie mógł wykluczyć, że ten tylko udaje, iż nie wie, z kim ma do czynienia. Postanowił poczekać, aż będzie z nim sam na sam ale król oszczędził mu trudu.
- Oni wiedzą - powiedział.
Cy powitał go w ten sam sposób, co przedtem komendanta.
- Skąd wiesz o elfach? - zapytał Ep Rocha. - Kazałem ludziom o tym nie rozpowiadać.
- Od Adama. Tego, którego znaleźliście w górach.
- Powiedział, że ci nie służy - Roch usłyszał rozgoryczenie w głosie komendanta, widać musiał polubić Adama.
- Mówił prawdę.
- On ma rację co do elfów - powiedział Cy. - Gdzie jest Anaored?
- Znikła ponad miesiąc temu i więcej się nie zjawiła.
- Wtedy, kiedy wyprowadzała Adama z pola bitwy? - zainteresował się Roch. Czarownicy na Zamku też skarżyli się, że stracili kontakt z elfami.
- Nie. Wróciła potem, ale na krótko. Możesz odejść - Ep odprawił Zająca bezceremonialnie. - Ilu masz ludzi? - Ponownie zwrócił się do Cy.
- Sześćdziesięciu. Powinni dotrzeć przed południem. Pozwoliłem im się przespać.
Dalszego ciągu narady Roch już nie usłyszał. Nie było sensu kłaść się spać, więc poszedł pomóc w kuchni.
Przy śniadaniu odnalazł go Ep.
- Ten Adam naprawdę jest czarownikiem?
- Tak. I na prawdę mi nie służy. – Roch uśmiechnął się. - Używał jakichś skomplikowanych formuł grzecznościowych, żeby tylko nie zwrócić się do mnie 'panie'. Nie chciał mi nic o was powiedzieć, dopóki nie postanowiłem do was wstąpić.
- Od początku widziałem, że jest jakiś inny, ale czarownik... Wyglądał tak zwyczajnie. Jak duża jest jego moc? Chyba nie taka jak prawdziwych czarodziei?
- Nie wiem. Chyba on sam tego nie wie... Może być większa niż mu się zdaje.
- Czemu tak myślisz?
CZYTASZ
Biały Smok
FantasyKoniec XX wieku. Adam był doktorantem na Wydziale Fizyki UW, póki do jego życia nie wtargnęła magia.