[11 marzec]
W nocy nastąpiło ochłodzenie. Od rana jego towarzysze nie wychodzili z narady, więc Adam pałętał się bez celu po okolicy. Nikt nie zwracał na niego uwagi. Powietrze było rześkie, a śnieg twardy, czuć jednak było zbliżającą się wiosnę. Adam przysiadł na leśnej polance, na zwalonym pniu, grzejąc twarz w słońcu. Zrobiło mu się błogo. Wtem poczuł na szyi dotyk czegoś zimnego i kłującego. Jego leniwe myśli powoli skupiły się na tym doznaniu. Pokryta soplami gałązka? Unosząc ciężkie powieki, odruchowo wyciągnął rękę, by ją odsunąć. W blasku i migoczących cieniach dostrzegł coś kątem oka, ale gdy ruszył głową, nacisk stał się mocniejszy. Leniwe myśli przyspieszyły. Informacje ze zmysłów i z pamięci złożyły się w całość z nagłą ostrością. Nóż! Uniesiona dłoń zamarła w powietrzu.
- Dałeś się podejść w głupi sposób. Piętnaście batów.
Usłyszał miły kobiecy głos za plecami. Nóż się cofnął. Dziewczyna odezwała się takim tonem, jakby mówiła „Ładna dzisiaj pogoda", lecz Adam, wciąż w szoku, zerwał się na nogi i otworzył usta, by spytać, gdzie ma się zgłosić po wymierzenie kary. W ostatniej chwili się opamiętał.
- Ja nie należę do was - powiedział lekko drżącym głosem, w którym jednak pobrzmiewała nutka wyższości.
Podążył za wzrokiem dziewczyny na swój rękaw, na którym widniała nowiutka zielona gwiazda, ale na szczęście wyjaśnienia okazały się zbędne. Młoda kobieta złączyła stopy, położyła rękę na sercu i skłoniła głowę.
- Wybacz, panie. - Uniosła głowę tylko na tyle, żeby spojrzeć na niego swoimi ciemno szarymi oczyma z odcieniem zieleni. - Zostanę ukarana. - Ponownie spuściła najpierw oczy, potem głowę po czym stanęła swobodnie.
- To niekonieczne - wybąknął Adam. W jej obecności czuł się dziwnie onieśmielony.
Dziewczyna skinęła na pożegnanie i zaczęła się oddalać niespiesznym krokiem.
- Pani - Adam zdobył się na śmiałość.
- Nie zwracaj się do nas tym tytułem, to... - najwyraźniej szukała słów, które nikogo nie mogą urazić. – To jest zwyczaj związany z ustrojem, który chcemy obalić.
- Ale ty do mnie powiedziałaś 'panie'.
- Jak już musisz nas tytułować, możesz mówić vej, to starodawna chłopska forma grzecznościowa, ale możesz też zwracać się do nas per ty. Ja powiedziałam panie, bo niczego o tobie nie wiem. Niestety większość ludności... na razie nie podziela naszych poglądów, a przynajmniej ma stare nawyki.
- To znaczy, że nie obchodzi cię, kim jestem, ani jakie są moje poglądy?
- Nie walczymy z ludnością cywilną - odparła nieco wyniośle. Jej akcent pomijając brak elfich tonów brzmiał dokładnie tak jak to, czego czarownicy uczyli się od Red.
Adam skłonił się lekko i odwrócił się żeby odejść.
- Chciałeś mnie o coś spytać.
- A tak.
Adam zawahał się.
- Nie spieszy mi się.
- Chciałem się dowiedzieć, co takiego strasznego zrobiłem, że domagało się batów.
Dziewczyna uśmiechnęła się czarująco.
- Po pierwsze, usiadłeś w złym miejscu. Idąc stamtąd i tędy mogłam się podkraść nie zauważona.
Adam skinął.
- Po drugie, słyszałeś moje kroki, lecz nie zwróciłeś na nie uwagi, mimo że specjalnie dawałam ci znaki.
CZYTASZ
Biały Smok
FantasyKoniec XX wieku. Adam był doktorantem na Wydziale Fizyki UW, póki do jego życia nie wtargnęła magia.