Jeszcze tego samego dnia wieczorem odbyła się narada sojuszników. Wzięli w niej udział: Roch, Heta, Ep, Marta, która tradycyjnie już reprezentowała czarowników i Avaron, który tym razem reprezentował również Eruyn. Za namową króla zebrali się wszyscy w jaskini Hety. Usiedli w kręgu na dywanie i kolorowych poduszkach, które stanowiły tu całe wyposażenie.
Dotąd Heta widywała Epa jedynie przelotnie, lecz wiedząc, kim jest, nie omieszkała uważnie mu się przyjrzeć. Był mężczyzną niepokaźnej postury, ale teraz wydał jej się jeszcze drobniejszy i niższy, niż go miała w pamięci, zupełnie jakby się skurczył. Choć nie wyglądał na kogoś, kogo łatwo jest onieśmielić, widoczne było, że w tym podziemnym pomieszczeniu czuje się nieswojo. Mimo, że już od wielu lat koczował pod gołym niebem, wciąż był zbyt sztywny, żeby naprawdę wygodnie usiąść na podłodze. Za to Dengan najwyraźniej czuł się tu równie dobrze, jak w swoim własnym zamku. Siedział po turecku na dywanie, nie zadawszy sobie nawet trudu, żeby podłożyć poduszkę, i tak jego chude kolana niemal dotykały ziemi.
- Możemy chyba założyć, że pani Heta również jest wolna od zaklęcia – powiedział, - inaczej pani XY nie próbowałaby jej zabić.
Wczorajsze spotkanie z Eruyn pozostawiło Hetę w stanie lekkiego oszołomienia, które jednak nie przeszkadzało jej jasno myśleć.
- To mogła być tylko zmyłka - zaoponowała.
- Czy to znaczy, pani, że byłabyś skłonna dołączyć swoją moc do tej, którą przekażemy Annie i Adamowi? - spytała Marta.
Heta nie miała najmniejszej ochoty oddawać komukolwiek swojej dopiero co odzyskanej mocy, jednak odmowa byłaby czystą głupotą.
- Tak - powiedziała.
- Czy z mocą pani Hety mamy jakieś szanse w bezpośredniej walce? - spytała Marta Avarona.
- Szanse zapewne tak, lecz jesteśmy wyraźnie słabsi. Co gorsza On wciąż się umacnia. Pani nie jest w stanie przeniknąć jego planów, lecz ma wrażenie, że sprawy toczą się po Jego myśli.
- Więc może powinniśmy podjąć ryzyko i zaatakować pierwsi - powiedziała Heta.
- On nie przebywa w tym świecie. Nie potrafimy Go odnaleźć - odparł elf.
Nastąpiła naturalna przerwa w rozmowie. Epowi ścierpły nogi. Bezwiednie dostosowując się do rozmówców trwał o wiele za długo w jednej pozycji. Nie był bynajmniej wiercipiętą, ale tamci nie ruszali się wcale. Miał wrażenie, że siedzi w kręgu kamiennych posągów. Zaczarowanych posągów. Chciał wyciągnąć przed siebie zdrętwiałe nogi, lecz odkrył ze zdumieniem, że nie śmie się poruszyć, jakby brał udział w jakimś magicznym rytuale, w którym liczy się każdy gest, każdy oddech i każde słowo.
- Więc mamy czekać bezczynnie, aż On uderzy? - Heta przerwała ciszę.
Ep chciał się włączyć do dyskusji, ale głos uwiązł mu w gardle. Aby dodać sobie otuchy spojrzał na króla, który prócz niego był tu jedynym człowiekiem. Już wcześniej zauważył, że Roch nie ma zwyczaju poruszać się bez potrzeby. Wtedy uznał to tylko za jedno z jego dziwactw, ale teraz on też wyglądał jak zaczarowany posąg. Nikłe światło oliwnej lampki rzucało głębokie cienie na jego szczupłą twarz przydając jej czegoś tajemniczego i groźnego. Nie wyglądał jak Zając – myśliwy, tylko jak legendarna postać z zamierzchłej przeszłości - jeden z niezliczonych pokoleń królów, których był bezpośrednim potomkiem.
Epowi zdało się nagle, że Roch ma więcej wspólnego z tymi niesamowitymi istotami niż z ludźmi takimi jak on. Wtedy posąg poruszył się, spojrzał na niego znajomymi oczyma Zająca i zagadnął zachęcająco:
![](https://img.wattpad.com/cover/337224765-288-k147097.jpg)
CZYTASZ
Biały Smok
FantasyKoniec XX wieku. Adam był doktorantem na Wydziale Fizyki UW, póki do jego życia nie wtargnęła magia.