Tego dnia Rochowi udało się w końcu wcześnie pójść spać, lecz ledwo zdążył zasnąć, obudził go Avaron.
- Właśnie odbyłem interesującą rozmowę z głową klanu Oraf. Roch, przypomnij sobie, czy twoja matka nie miała czegoś, co mogłoby być jednym z naszych ave.
Melhonef rzadko nosiła biżuterię, prawie wyłącznie podczas oficjalnych uroczystości. Roch próbował sobie przypomnieć klejnoty matki, ale jakoś żaden mu nie pasował do ave.
- Coś, co darzyła szczególnym sentymentem? - podsunął Avaron.
Istotnie było coś takiego: srebrna bransoleta z bursztynem, zbyt skromna, żeby ją zakładać do odświętnych sukien. Kiedy był dzieckiem, fascynowało go zapięcie pozwalające dostosowywać jej obwód do szerokości przegubu. Pozwolił elfowi wejrzeć we wspomnienie.
- To może być to, choć pewności nie ma - powiedział Avaron.
Jak donosili szpiedzy, pani Melhonef nadal mieszkała w Sibad w swoim rodzinnym zamku, dokąd przeniosła się po śmierci męża. Nie wyglądało na to, że została opętana, jak Alizar, lecz często towarzyszył jej czarownik będący na jego usługach, a zamek i całe miasto były pilnie strzeżone.
Sibad leżało na malowniczym pojezierzu na północny zachód od stolicy a na wschód od Haleb. Na południe od miasta kilometrami rozciągały się wsie i pola uprawne, natomiast na północ leżała puszcza, w której schroniło się Zgrupowanie Zachodnie Armii Zielonej Gwiazdy pod wodzą pana Cy.
- Jak blisko miasta możesz mnie przeprowadzić? - spytał Roch Avarona.
- W ogóle nie powinieneś przechodzić pomiędzy.
- Ale dotarcie tam konno zajmie mi tydzień.
- Nie masz innego wyjścia. Jest jeszcze jeden problem: zapewne Ep nie pochwalił ci się, że Zgrupowanie Zachodnie jest wobec ciebie wrogo nastawione.
- No tak, oni nigdy formalnie nie przystąpili do sojuszu, ale myślałem, że go popierają.
- Oczywiście, że go popierają. Cy nie jest głupi. Ale może cię ukatrupić przy pierwszej nadarzającej się okazji, jeśli tylko da się to zrobić w tajemnicy.
Roch przypomniał sobie nie tak dawną rozmowę z kuzynem. Cy nie na darmo uchodził za najlepszego stratega Królestwa. Musiał rozumieć konieczność zawarcia sojuszu, więc nie protestował przeciw niemu, ale też nie kwapił się, by do niego przystąpić.
- Ale jeśli spróbuję dostać się do miasta od południa, mogą mnie rozpoznać szpiedzy Alizara.
- Może nie musisz jechać osobiście.
Roch pokręcił głową.
- Matka nikomu innemu nie odda bransolety.
- Masz większe szanse przemknąć się od północy. Poślę z tobą Ekiafel - ciągnął Avaron. - Poproś też Epa, żeby z tobą pojechał i niech weźmie jeszcze ze dwójkę swoich.
- Ale przecież on nie ma żadnej władzy nad Zgrupowaniem Zachodnim.
- Nie, ale ma autorytet. Nawet Cy darzy go szacunkiem.
- Skąd wiesz, czy Ep mnie nie ukatrupi przy pierwszej nadarzającej się okazji?
- Miał już wiele okazji. Czuje się związany sojuszem.
- Nie wiem, czy mogę go o to prosić... Zwłaszcza po tej historii z Rovi - Roch westchnął ciężko. - Poproszę. Najwyżej odmówi.
[3 lipca]
Armia Zielonej Gwiazdy wciąż stacjonowała w zakolu rzeki Nasz, gdzie rozbiła obóz po poronionej próbie zajęcia Haleb. Król pojechał tam skoro świt i poprosił Epa o rozmowę w cztery oczy. Poszedł z nim w te same zarośla, w których omal nie zabił go Dun, i wyłuszczył, w czym rzecz. Ep słuchał z niedowierzaniem.
![](https://img.wattpad.com/cover/337224765-288-k147097.jpg)
CZYTASZ
Biały Smok
FantasyKoniec XX wieku. Adam był doktorantem na Wydziale Fizyki UW, póki do jego życia nie wtargnęła magia.