Rozdział 12 czyli ktoś próbuje cię zabić ? Złap go w sidła !

36 5 8
                                    

Pov. Encre

- Czy ktoś chce mnie zabić... ? - spytałem cicho, samemu nie dowierzając swoim słowom. Do środka wbiegli Geno i Reaper, a wtedy zobaczyli co trzymam w dłoniach. Geno bardzo się przeraził, a Reaper nerwowo zacisnął dłoń na jego ramieniu. Suave popatrzył na mnie, tak samo jak wzrok każdego innego szkieleta w tym pokoju zwrócił się na mnie. 

- Zwołać straże - rozkazał poważnym głosem Geno do Luxure. - Zamknąć zamek i nikogo z niego nie wypuszczać, ani nie wpuszczać. 

Luxure wybiegł z pokoju, prawdopodobnie do siedziby straży. Geno spojrzał na nas i niespodziewanie spoważniał. Jego usta zaciśnięte były w cienką linijkę, a wzrok nie wyrażał nic. 

- Poślę do was strażników. Każdy z was dostanie osobnego i nie będzie mógł się bez niego ruszyć chociażby na metr. Pokoje dzieci także będą strzeżone. - powiedział poważnie i westchnął cicho. - Jakkolwiek źle to brzmi, musimy podjąć takie kroki dla bezpieczeństwa waszego jak i mieszkańców tego zamku. Wybaczcie mi proszę. - wyszedł z pokoju, wyraźnie poddnerwowany. Reaper wybiegł za nim, krzycząc coś do niego.

Spojrzałem na grot strzały, którą niezmiennie trzymałem w ręce. Wyrzuciłem z szafy kilka swoich ubrań - dobrze, że Luxure akurat nie było w pokoju bo by mnie zabił - i wyciągnąłem z niej koszulę o grubym materiale. Zawinąłem w nią strzałę i odłożyłem na stolik. 

- Możesz iść Suave - odprawiłem lokaja, chociaż w tym momencie jednakże nie pracował, i zacisnąłem palce na nasadzie "nosa". Nie rozumiem tego. Najpierw nasz taniec i spadający na mnie żyrandol, następnie te kwiaty w herbacie i moje osłabienie, a teraz to. To nie mogła być seria wypadków. Nie mógł to być tylko splot niewyjaśnionych wypadków. Niemożliwe, żebym miał jakiegoś pecha. Nie mogła to być też moja moc. Podszedłem do łóżka i usiadłem na nim. 

- Paniczu, moim zdaniem powinien Panicz nie denerwować się zaistniałą sytuacją, gdyż zajmują się już nią doświadczeni strażnicy - do pokoju wszedł Eric i ukłonił się. Spojrzałem na niego i przetarłem oczy dłonią. 

- Czy są jacyś ranni ? - spytałem. Jasper ! No właśnie, Jasper ! - Czy Jasper'owi ani dzieciom nic się nie stało ?! - spytałem rozdrażniony. 

- Proszę się nie martwić. Dzieciom nic się nie stało. - powiedział. Odetchnąłem z ulgą.

- Czy mógłbyś proszę zawołać do mnie Jasper'a ? - zapytałem cicho. Lokaj kiwnął głową i wyszedł z pomieszczenia. Po krótkiej chwili wrócił z Jasper'em, który przytulił się do mnie mocno. Odwzajemniłem uścisk i delikatnie pogłaskałem go po głowie.

- Bardzo się przestraszyłem... - wyszeptał cicho. Pogłaskałem go po plecach. 

- Nie ma już się czego bać. Nic nikomu się nie stało. Wszyscy są bezpieczni. - uśmiechnąłem się do niego. Chwila... Podniosłem głowę. - Co to jest ?

Na jego szyi widoczna była maleńka plamka. Prawie migroskopijna, ale jednak na tyle duża, bym mógł ją zobaczyć. 

- Nie wiem dokładnie co to może być - powiedział Jasper, odchylając głowę, żebym miał lepszy wgląd na ranę. 

- Eric przynieś mi gazę i wodę. - lokaj wybiegł z pokoju. - Dobrze Jasper, zaraz ci to opatrzę. 

Przybliżyłem dłoń do jego rany, ale chłopak od razu odepchnął mnie od siebie. Spojrzałem na niego nieco zszokowany. Jasper nigdy nie zrobiłby czegoś takiego. Fallacy od razu się uaktywnił i spojrzał groźnie na syna. 

- Jasper, co to ma być ? - spytał groźnie. Jasper spojrzał na niego niechętnie i odwrócił głowę.

- To nic czym warto by było się przejmować, rozumiecie ?! - krzyknął i wbiegł z pokoju.

- JASPER ! - pobiegłem za nim. Chłopak wybiegł na korytarz i zaczął biec w stronę ciemniejszej strony zamku. Omijałem służbę i biegłem za nim. Chciałem z nim porozmawiać, próbowałem przemówić mu do rozsądku, zacząłem za nim krzyczeć i go nawoływać. Nic to nie dało. - Jasper wracaj, błagam !

W końcu się zatrzymał, a ja miałem czas, żeby złapać jakikolwiek oddech. Jasper obrócił się w moją stronę. Jego oczy nie były takie same... Były inne, takie czerwone... Nagle obrócił się do mnie, złapał mnie za szyję i przygwoździł do ściany. Próbowałem nabrać oddech, albo nawet się wyrwać.

- J-Jasper c-co tt-ty r-robisz ? - wyszeptałem na tyle ile pozwolił mi uścisk na moim gardle. 

- Twój malutki, głupiutki synek był taki naiwny ufając mi. - zaśmiał się. Nie rozumiem... - Oh, przepraszam, nie wyraziłem się jasno. Uciąłem sobie małą pogawędkę z twoim synem. Jaka to szkoda, że należy do gatunku maleńkich dzieciaczków, które nie wiedzą, że nie ufa się obcym. No cóż. Mam nadzieję, że nikt inny nie będzie tak głupi i naiwny, żeby zaufać mi. 

- J-jakim c-cudem t-ty - zluzował uścisk i się zaśmiał.

- Co ? Jakim cudem jestem taki ? Daj spokój Encre, nie tylko ty jesteś dupkiem użerającym się z magią. - zaśmiał się głośno. - No ale cóż. Teraz ty grzecznie poleżysz tutaj, a ja po pewnym czasie cię zabiję. Pojmujesz w ogóle ile w tych czasach płacą za żywą istotę magiczną ? Nie martw się w końcu taka wolna śmierć to żaden ból. No bo w końcu, kogo obchodzą nasze uczucia ? Ja jestem tylko i wyłącznie łowcą, który czeka tylko na kasę, a ty jesteś niewinną istotą, której miejsce nie należy tutaj. Kto w ogóle wymyślił tak niedorzeczny pomysł, żebyś to ty był akurat nim ? Tym, który został wraz z wampirem ? - puścił mnie, a ja upadłem na podłogę, gwałtownie łapiąc powietrze. - Wiesz jak łatwo było przekonać twojego synalka do wspólnej zabawy, tylko po to, aby mógł pobrać próbkę jego DNA i prosto móc się w niego zmieniać ? Nawet nie uwierzysz jak proste to było. - zacząłem powoli wyciągać rękę do wazonu - A teraz powiedz "pa pa"

Wyciągnął z kieszeni jakąś strzykawkę i podszedł do mnie. Sięgnąłem ręką do wazonu, chwyciłem go i mocno uderzyłem go nim w głowę. Waza roztrzaskała się, a chłopak złapał się za czaszkę. Chwyciłem kawałek szkła i wymierzyłem w niego. 

- Rzuć to - podniósł strzykawkę - POWIEDZIAŁEM: RZUĆ TO !

- Jesteś naiwny i zbyt ufny Encre, jeszcze to się kiedyś na tobie zemści - wysapał i zamknął oczy. Wypuścił strzykawkę z dłoni, a jej zawartość, w której znajdował się niebieski płyn, rozlała się na podłogę. Zwołany dźwiękiem zbitego szkła, na miejsce przybiegł od razu Luxure. 

- Przeszukaj zamek - powiedziałem, a w moich oczach pojawiły się łzy.

- Ale, Encre- 

- Znajdź Jaspera ! Tego prawdziwego ! - krzyknąłem - On jest tylko przebierańcem. Zawołaj strażników i każ im wtrącić go do lochów. To nie jest Jasper...

- Tak, panie - powiedział już trochę poważniej i pobiegł gdzieś. Odsunąłem się od ciała. Po chwili przyszli zwołani strażnicy i zabrali go na dół, prawdopodobnie do lochów. 

Vampireverse Wampirze Kły Część 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz