ROZDZIAŁ CZWARTY

162 15 9
                                    

✰.。.✵°✵,¸.•✵'

•✵'

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

✰.。.✵°✵,¸.•✵'

" Mściciel "

✰.。.✵°✵,¸.•✵'

Wanda zacisnęła zęby ze złości. Przyglądając jej się przez moment, zarówno Merrin jak i Stephen zdołali wyczuć zbliżający się atak ze strony Maximoff. Oboje bez wahania rzucili pierwsze lepsze zaklęcia, które przyszły im do głów. Na początku mieli nad nią przewagę, jednak w końcu zdenerwowana Wanda zdołała ich odrzucić i dobrać się do nastolatki. Na szczęście, gdy Maximoff zaczął wchłaniać moc Chavez, ta mimowolnie otworzyła za sobą portal, który umożliwiał jej podróżowanie po multiwersum. Stephen natychmiast rzucił się w stronę Ameriki, Wong nadal był nieprzytomny, a Merrin nawet nie zdążyła zareagować, gdy została mimowolnie wciągnięta do portalu.

Strange jęknął cicho, gdy gwałtownie upadł na coś twardego. Powoli się podniosł i wzrokiem odnalazł Americę, która stała nad nim ze spokojnym wyrazem twarzy.

- Uratowałeś mnie - odezwała się pierwsza, podczas gdy Stephen rozglądał się wokół. - Dziękuję.

- Taka praca.

Znajdowali się na jednym z dachów Nowego Jorku, ale nie tego co znali. Zdecydownie się różnił. Wszędzie było więcej zieleni, ten wszechświat zdawał się jakby posiadać lepszą technologię, co można było zauważyć już na pierwszy rzut oka.

- Nie zwymiotowałeś - zauważyła zaskoczona America.

- Nie takie rzeczy już wyrabiałem, młoda - odpowiedział, machając dłonią. - Dobra, czyli to jest alternatywny Nowy Jork...

Stephen nagle rzucił się do pobliskiego komina, aby do niego zwymiotować, ku zniesmaczeniu Ameriki. Wyprostował się, a wtedy jego peleryna zaczęła jednym końcem machać, jakby chcąc wytrzeć mu kącik ust.

- Już przestań - mruknął zirytowany, a potem chwycił pelerynę w dłonie. Spojrzał na dziurę w niej, którą stworzyła Wanda. - Spokojnie, stary. Naprawię cię.

- Co teraz zrobimy? - zapytała America, zakładając ramiona na piersi.

- Otwórz portal z powrotem.

- Kiedy nie umiem.

- Przecież ci się udało przed chwilą - przypomniał jej Stephen, na co America westchnęła.

- To było przypadkiem.

- No a tutejsza wersja ciebie?

- Nie istnieje - odpowiedziała szybko, trochę zaskakując Stephena tymi słowami. - Tak jak w każdym innym wszechświecie. Wiem, bo sprawdzałam. No i nigdy nic mi się nie śni.

Stephen pokiwał głową w milczeniu.

- Ale i tak musimy znaleźć jakiś sposób, by wrócić. Wong został sam na sam z Wandą i...

MADNESS WAR || doctor strangeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz