✰.。.✵°✵,¸.•✵´
✰.。.✵°✵,¸.•✵´
" Gdyby twój wariant... "
✰.。.✵°✵,¸.•✵´
Merrin ocknęła się dopiero po pewnym czasie. Uchyliła delikatnie powieki, ciężko podnosząc na się rękach wyżej. Kilka kosmyków włosów przykleiło się jej do twarzy, a ona sama leżała w błocie w jakiejś ciemnej uliczce. Zgarnęła włosy do tyłu, rozglądając się wokół. Jej zdezorientowanie było ogromne, szczerze widoczne na twarzy. Nie do końca pamiętała jakim cudem się tu znalazła, a tym bardziej w jakim celu. Czuła ogromny ból głowy, który nie dawał jej się skupić. Dopiero gdy postanowiła się podnieść do pionu, odczuła dodatkowo jak każdy mięsień w jej ciele daje o sobie znać, w niekoniecznie miły sposób. Skrzywiła się mocno, a jej nogi zaczęły się trząść. Czuła się niezwykle wykończona. Powoli zaczęła iść przed siebie, chcąc wyjść z tej uliczki i zobaczyć gdzie się znajduje.
Stając na chodniku przy ulicy doznała niemałego szoku. Widziała już kilka wszechświatów, jednak ten był zdecydowanie najdziwniejszy. Wokół całego miasta panowała niezwykle ponura atmosfera. Niebo było ciemne, a z budynków, z samochodów na ulicy czy nawet z hydrantów wydobywał się dziwny czarny dym, unoszący się aż do nieba. Nie było tam żadnej żywej duszy, po prostu puste ulice i opuszczone mieszkania.
Zrezygnowana oparła się o ceglany budynek tuż po jej prawej stronie. Oparła na nim cały swój ciężar ciała, próbując przez chwilę nabrać więcej sił.
— Co do cholery..? — usłyszała czyiś głos, przez co gwałtownie podniosła głowę do góry. Spowodowało to zawroty w jej głowie, ale je zignorowała, próbując znaleźć właściciela głosu. — Merrin?!
Zmarszczyła brwi, słysząc swoje imię. Wychyliła się bardziej do przodu, by wyjrzeć zza budynku. Tam na środku drogi zobaczyła odwróconego do niej plecami mężczyznę. Odetchnęła z lekką ulgą, gdy czerwona peleryna na jego plecach zaczęła jedną stroną kołnierzu klepać go po policzku. Po chwili zirytowany Stephen odsunął swoją głowę na bezpieczną odległość. Jego peleryna miała to do siebie, że czasami lubiła go nie słuchać albo specjalnie denerwować. Tym razem jednak pociągnęła go do tyłu. Nie spodziewając się tego, Strange o mało co nie upadłby twarzą na podziurawiony asfalt.
— O co ci chodzi? — zapytał, mrużąc oczy. Peleryna postawiła go na równe nogi, a wtedy Stephen zdołał zauważyć sylwetkę dobrze znanej mu kobiety. — Dzięki, stary.
Merrin wyglądała okropnie, jednak Strange nie zamierzał powiedzieć tego na głos. Miała zmęczony wyraz twarzy, była blada, ledwo stała na nogach, a jej oczy same się przymykały.
— Strange — mruknęła ledwo słyszalnie. Jej głos był teraz bardziej naturalny, przez co miał pewność że przemawia do niego prawdziwa Merrin, a nie ta opętana przez Wandę.
CZYTASZ
MADNESS WAR || doctor strange
FanfictionWanda Maximoff chciała tylko znowu być ze swoimi dziećmi, ale nie wiedziała, że bawiąc się multiwersum ściągnie do swojego wymiaru kogoś jeszcze, równie potężnego co ona sama. / KSIĄŻKA ZAWIESZONA / ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ mcu fanfic...