13. Buntowniczka

38 0 2
                                    

poniedziałek, 26 grudnia


- To cześć. Dzięki za herbaty i roślinkę! - żegnałam rodziców opierając lewą rękę o biodro, wyprofilowane jako specjalny slot na taką powinność.

- No, tylko pamiętaj o psikaniu. Juka Gwatemalska, szczególnie póki mała, to wymaga psikania. Dwa, trzy nawet razy dziennie...

- Wiem mamo, już mówiłaś. Nie zapomnę.

- No i zadzwoń potem, opowiedz czy Lidia... co o tobie...

- Mamo... - Wybiłam oczami w górę.

Szerokim uśmiechem eksponowała przekonaniem, że każdy będzie na mój widok wzdychać i się zachwycać, szczególnie teraz, gdy spodobała jej się moja fryzura. Owoc prób i błędów ze szczotką i lecącymi na YouTube pro-tipami, które zakończyły się zaczeską w tył po umyciu i pozwoleniu włosom się ułożyć jakoś samoistnie przy wysychaniu. Póki niedługie, działa to nawet.

Ale to bez znaczenia. Jeśli bliska mi krewna ucieknie jeszcze z progu mojego mieszkania wskutek wstrząsu posad poznawczych, rozstrzygających co jeszcze w tym świecie jest prawdziwe, lub zacznie szukać numeru do egzorcysty, to nie zdarzy się to z winy niesymetrycznie przyciętego kosmyka przy uchu. Nie potrzebuję, żeby zazdrościła mi szczupłej talii, odmłodzonej cery... wąskich ramion... a także... Nieważne. Żeby tylko połączyła mnie z Makiem, odnalazła we mnie... mnie i zaakceptowała jako kuzynkę. Żeby zostawiła znak przetrwania naszej przyjaźni, chęci spędzania ze mną czasu.

- No to powodzenia! - pokrzepił ojciec, rozumiejący kontekst nieco lepiej od mamy. - Pozdrów od nas kuzynkę. I zadzwoń, jak mama mówi. Na razie!

Zadzwoń jak Lidka wyjdzie, najlepiej też jak przyjdzie, zadzwoń przed spaniem a rano to już koniecznie, czy aby ci się nie zapadło w sen zimowy". Ja wiem i doceniam ich troskę, ale... wiem. To, że jestem dorosła, że chodzę po tym świecie dużo więcej niż osiemnaście lat, w mojej sytuacji niewiele mnie odróżnia od pozostawionej bez opieki córeczki, zbyt małej, by pozwolono jej pójść samej do sklepu, czy przejść przez jezdnię. Tylko to się robi... może nie upierdliwe ale infantylne.

Nie po to drugi dzień oglądam tutoriale na YouTube objaśniające dlaczego i w jakiej kolejności nakłada się bronzer, korektor i puder celem uwydatnienia kształtu policzków, żeby wiecznie chodzić z rodzicami za rączki.

Wczoraj, przy pierwszym losowym filmiku o „podstawach makijażu", a w istocie niemal w całości o przyklejaniu sztucznych rzęs, byłam przekonana, że nie dam rady, nie odnajdę się w tym. Jutuberka perorowała, że naturalne nigdy nie wywołają takiego wrażenia jak doklejone, co już skrzywiło mi jej odbiór. Od pewnego momentu na jej poważny instruktarz patrzyło mi się jak na filmik podesłany przez na przykład Natalię, z dopiskiem „hahaha xD obczaj jaka pro stylistka miszczyni óroku". Dlatego sama się dziwiłam, co spowodowało, że jej nie przełączyłam od razu, obejrzałam filmik do końca, po czym zaraz inny z jej kanału. I rozszyfrowałam swój nowy zmysł percepcji dopiero zasypiając. Otóż ona, chociaż na oko młodsza, to przed całym tapetowaniem wydawała mi się... brzydsza ode mnie. A po, z gębą jak u mima, to już w ogóle. Podczas gdy ona zbiera wyświetlenia, lajki i suby, ja siedzę zamknięta w domu i wcale nie jest mi przykro. Przynajmniej nie z tego powodu. Poczułam się kimś atrakcyjniejszym, kimś komu wolno się do innych porównywać. Maku miał to już w dupie. Po tylu koszach od dziewczyn po prostu zwątpił, czy podlega pod jakiekolwiek kryteria estetyczne, czy da się w nim dostrzec kogoś więcej niż fajnego kolesia. Ciało stało się dla niego niepotrzebnym naczyniem, z którym trzeba chodzić do dentysty i tracić czas na mycie. Bez niego radziłaby sobie lepiej, a gdyby inni też nie legitymowali się ciałami, tylko awatarami, to znalazłby się w uniwersum idealnym dla siebie. Rzeczywistość nie była jego światem, tylko grą, w którą grają wszyscy, więc żeby nie umrzeć w izolacji, on też nie miał wyboru.

I staję się dziewczynąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz