Rozdzial 5~ Szpital

54 3 10
                                    

Kiedy wracałam do domu, się rozpadało. Szłam tak sama w deszczu i nie mogłam powstrzymać łez. Zlatywaly że mnie ciurkiem.
Byłam cała mokra, kiedy weszłam do domu zostawiłam mokrą plamę.
- No japier - westchnęłam, jeszcze tego mi brakowało.

Okropnie się czułam, kręciło mi się w głowie, dlatego nie miałam zamiaru tego teraz sprzątać. Stwierdzilam że pójdę się wykąpać i może obejrzeć jakiś serial z przekąskami, to było jedyne na co miałam ochotę. Jak pomyślałam też tak zrobiłam.

Nawet wchodzenie po schodach sprawiało mi trudność, ledwo co stawiałam kroki. Niestety zaplątałam się o własne nogi, chyba można się domyślić ze skączyłam leżąc na schodach.
Nagle zobaczyłam krew o nie. Resztkami sił sięgnęłam po telefon, na szczęście telefon mogłam odblokowywać twarzą więc z tym nie było problemu. Kliknęłam w kontakty ale na moje nieszczęście pierwszy pojawił się Bartek, no cóż nie było czasu żeby wybrzydzać i zadzwoniłam do niego.

Sygnał, nie odbierał zadzwoniłam jeszcze raz.
czekałam i kiedy już się miałam rozłączyć odebrał.
- Bartek pomocy - powiedziałam zmęczonym i osłabionym głosem. Musiał to wyczuć bo szybko zapytał
- Gdzie jesteś?
- W domu krew - nie zdążyłam dokączyc bo upuściłam telefon, nie mogłam oddychać. Usłyszałam tylko w tle żebym poczekała 5 minut i będzie. Chociaż tyle dobrze ze nie umrę i nikt się o tym nie dowie, może nadal czułam do niego żal że obciskiwal jakaś inną dziewczynę, ale jeśli mnie uratuje to może dam radę mu wybaczyć. Niestety nie było mi dane długo tak rozmyślać ponieważ zamknęłam oczy i zemdlałam.

Bartek Pov.
Wiedziałem że to zły pomysł żeby sama szła do domu, kiedy zobaczyłem że pada deszcz chciałem do niej jak najszybciej przyjść, zobaczyć że jest bezpieczna, że uśmiecha się do mnie, że mi wybaczy..
Nagle z moich myśli wyrwał mnie dzwonek do telefonu, a co jeśli to ona? Nie czekałem na pozwolenie pani i po prostu sięgnąłem i wyszłam z sali. W szkole miałem status badboy'a, nawet nauczyciele się mnie czasami bali, a ja zawsze mialem wszystko w dupie.

Gdy wyszedłem z sali na telefonie ujrzałem napis Jula, tak dzwoniła ale nie zdążyłem odebrać, kiedy chciałem oddzwonić znowu do mnie zadzwoniła odebrałam i usłyszałem ciche i zmęczone
- Bartek pomocy. Boże co jej się mogło stać? nie mogłem tracić czasu dlatego szybko zapytałem
- Gdzie jesteś?
- W domu krew - nie dokączyła a ja usłyszałeś huk, kurw musiał jej upaść telefon. Czekaj ona powiedziała krew?! Biegłem do wyjścia a do komórki krzyczałem jeszcze
- Proszę poczekaj jeszcze tylko 5 minut i będę! Bardzo się o nią bałem ,dosyć często jej się coś zdarzało, ale nigdy nie było to aż tak poważne. Skoro upadł jej telefon to starcila przytomność a to oznaczało że każda sekunda jest ważna. Mieszkałem dość daleko od liceum więc miałem swoje auto do którego teraz szybko wparowalem. Jechając do mojej Julci złamałem chyba wszystkie zakazy. Stanowczo wszedłem do domu a to co ujrzałem tam... Moja śliczna Julcia leżała na schodach a koło niej krew i jakaś plama, pewnie kiedy doszła do domu była cała mokra. Łzy zaczęły mi zlatywać z twarzy, niby chłopacy nie płaczą ale to co czułem wtedy nie da się inaczej wyrazić.

Podbiegłam do niej i sprawdziłem czy oddycha, Nie nie to nie może być prawda ona nie oddychała.. Jakim cudem moja Julcia która kiedyś codziennie się do mnie uśmiechała, kochała mnie, przytulała się do mnie teraz nie oddycha?

Zadzwoniłem na pogotowie, przedstawiłem się i powiedziałem co się dzieje. Pani powiedziała żebym zrobił masaż serca, jakoś sobie poradziłem a Julia zaczęła oddychać.
Odetchąlem z ulgą. Potem przyjechało karetka i zabrała moja blondynkę. Oczywiście pojechałem za nimi nie mogłem jej zostawić, nie teraz. Długo czekałem przed salą, ale nareszcie wyszła jakaś pielęgniarka, nie zdążyła nic powiedzieć bo wbiegłem do sali. Zobaczyłem tam jak leżała w szpitalnym łóżku,miała bandaż na głowie. Nie kontrolowane łzy poleciały mi z oczu. Moja biedulka, gdybym poszedł z nią to by się nic nie stało, to wszystko moja wina.

Złapałem ją zimną dłoń i powiedziałem łamiącym się głosem
- Proszę wybacz mi to wszystko moja wina, nie przeżyje bez ciebie, jeśli się nie wybudzisz nie wiem co sobie zrobię, to moja wina, Proszę kocham cię... Nie mogę cie stracić Proszę...

Łzy kąpały na jej małą rączkę. Nagle zauważyłem że się poruszyła. Czy czy ona?

-Julka?

Julia Pov.
Nagle się obudziłam nie mogłam się ruszać ani otworzyć oczu, ale poczułam że ktoś trzyma mnie za rękę i usłyszałam:

-Proszę wybacz mi to wszystko moja wina, nie przeżyje bez ciebie, jeśli się nie wybudzisz nie wiem co sobie zrobię, to moja wina, Proszę kocham cię... Nie mogę cie stracić Proszę...

Rozpoznałam że to był łamiący się głos Bartka, boziu nie umiem się na niego gniewać tak się o mnie troszczył. Poczułam coś mokrego na swojej ręce, to były łzy, i się obudziłam.

- Julka? - zapytał
- Bartek co się stało?
- Zadzwoniłaś do mnie i powiedziałaś ze potrzebujesz pomocy więc przyjechałem najszybciej jak mogłem
Wszystkie wspomnienia wróciły, to jak widziałam tą dziwke z Bartkiem, jak nie mogłam opanować łez, wyrwanie z lekcji, deszcz, i krew.
- Dziękuję - powiedziałam i kaszlnąć
- już już, na razie odpocznij.

Potem zrobił coś czegoś się nie spodziewałam, wziął moją drobną główkę w swoje cieple, duze dlonie i pocałował w czułko. Poczułam te motylki co kiedyś, ale nie, nie wracam do tego już nigdy.

Ale czy napewno nigdy?

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

Propozycje ------->

Krytyka------------->

Ocena ------------->

Miłego czytania <3

Ten rozdział ma 887 słów (chciałam dociągnąć do 1000 jednak mi się nie udało przepraszam)

~School Love~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz