Rozdział 11~ Deszcz

38 3 7
                                    

Wracając do domu przypomniałam sobie zostawiłam rzeczy u tego idioty. Trudno nie zamierzam tam wracać, może mi je odda a może nie, nie wiem teraz mam to w dupie.

Postanowiłam zablokować jego numer, cóż nie będzie mi już potrzeby, a ni jemu mój, chociaż na co ja liczę, przecież on już pewnie zapomniał o moim isteniu i świetnie się bawi w towarzystwie tej dziewczyny.

Byłam już jakieś 10 minut od domu kiedy zaczęło padać, widzę ze z pogoda mamy podobne humory. Stałam tak i mokłam, na jego bluze i moja głowę spadały letnie, przyjemne krople deszczu. Nie było co z tym walczyć, lubiłam deszcz, kojarzył mi się dobrze, kiedyś jak padał to wychodziłam na dwór i bawiłam się, lub jak byłam starsza to lubiłam wyjść i pozbierać myśli, patrząc na krople które były wtedy jak zaczarowane.

Poszłam w cichsze miejsce, zdała od tego dużego miasta, i po prostu usiadłam na jezdni na której może parę razy przejeżdżają samochody i zaczęłam myśleć.

Było mi trochę zimno ale nie przejmowałam się tym, teraz już nic nie było ważne. Mogłam nawet się rozchorować, nawet było by tak lepiej bo nie musiałabym się z nim widzieć w szkole.

Ale dlaczego mnie tak nagle zignorował? przecież nie możliwe żeby ogłuch. Albo nadal nie dowiedziałam się niczego o tej Ani która podobno go wykorzystuje, i w jaki sposób? Chociaż nie dziwię się, Bartek zawsze się wpakowywał w kłopoty. Zawsze najpierw robił a potem myślał. Już od podstawówki był nieogarniętym jełopem, dla którego liczy się dobra zabawa.

Nie nie nie, dlaczego znowu o nim myśle, dlatego nie mogę zapomnieć?

W kieszeni miałam jeszcze moje żelki, ha może żelki sprawią że o nim zapomnę, uśmiechnęłam się lekko na tą myśl. Wzięłam jednego do ust, delektując się smakiem żelka wpatrywałam się w dal,ale teraz w głowie miałam pustkę.

Nic, pusto

Chociaż to było nawet przyjemne uczucie, nie myślisz o niczym masz wszystko gdzieś, tylko patrzysz się w dal gdzieś w światełka domów, siedząc na pustej drodze z dala od życia w przyjemnym deszczu.

z tej pięknej chwili oderwał mnie mój wibrujący telefon w kieszeni.

Nie no naprawdę, teraz?

Niechętnie sięgnęłam po telefon, jeśli to nie będzie ważne, to przysięgam że jebne temu komuś osobiście. Odpaliłam swoje urządzenie i odblokowałam. Połączenie przychodziło z messengera a dzwonił

Księżniczka sobie przypomniała że istnieje, przecież byłam dla niego jak nieznajoma. Ale jak do mnie zadzwonił? Przecież jeszcze nie tak dawno go blokowałam.

Och no tak, nie zablokowałam go na messenger.

Nie chciałam z nim gadać, ale ciekawość co powie była zbyt duża i po skrzywieniu się na samą myśl że usłyszę ten głos odebrałam po chwili usłyszałam

- Julka?!
- No ja - prychnęłam
- Gdzie jesteś?
- A co cię to? Twoja KOLEŻANKA sobie poszła i zacząłeś się mną przejmować? - dałam nacisk na słowo "koleżanka"
- Gdzie jesteś? - Tym razem spytał poważnie, ale ja nie miałam zamiaru mu odpowiadać prawdy.
- Słuchaj nie mam zamiaru ci teraz odpowiadać tylko dlatego że sobie o mnie przpomniałes. Nie dzwon do mnie i zostaw mnie w spokoju - powiedziałam spokojnie aby sobie nie pomyślał że mi zależy, bo przecież tak było. Rozłączyłam się zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Teraz zdałam sobie sprawę że wstrzymywałam powietrze, poczułam ulgę.

Dla pewności że już nie zadzwoni zablokowałam go również na tej aplikacji. Nie chciałam aby taka sytuacja się powtórzyła więc chciałam mieć pewność

Niestety po naszej wymianie zdań nie miałam już pustki w głowie, cały czas myślałam o tym. Phy niby teraz zaczął się mną interesować? Jedynie co zrobił to zepsuł Moją chwilę. Juz nie mogłam wpatrywac się że spokojem w dal, teraz nie mogłam go wyrzucić z głowy.

Jak zawsze musiał wszystko zepsuć.

Postanowiłam wracać do domu, było mi coraz bardziej zimno, ale nie zamierzałam skączyć tak jak u Bartka. Przyśpieszyłam kroku, byłam cała mokra, to że się przeziębie było pewne, jeszcze dzisiaj przecież miałam gorączkę.

A on się mną tak opiekował

Nie, muszę w końcu przestać raz na zawsze o nim myśleć. Szłam tak zamyślona i nie zauważyłam że weszłam na jezdnie gdy było czerwone światło

Jechało czarne auto z dość duża prędkością, a moje nogi odmówiło jakiekolwiek ruchu. To bylo jakbym byla w transie. Dlaczego nie mogłam niczego zrobić?

Nie proszę nie chce tak skączyć. Nie tak miała wyglądać moja śmierć.. Nie chciałam żeby nikt się nie dowiedział o mojej śmierci. Nie chciałam jeszcze leżeć w trumnie głęboko pod ziemią.

Ale auto zdążylo się zatrzymać, nagle usłyszałam ten nie przyjemny dla uszu pisk. A z auta wyszedł mężczyzna.

Wyglądał na około 20-30 lat, miał ciemne loki zaczesne do tyłu, nie było to jakieś staranne ale wyglądało elegancko, tak samo jak jego granatowy garnitur, był idealnie dopasowany do sylwetki mężczyzny. Na twarzy miał lekki zarost, a wyraz twarzy był zdziwiony, jednak nie był wkurzony czy zły, wyglądał przyjaźnie, tego nie było można powiedzieć o mnie ja byłam przerażona i tak też wyglądałam.
- Hej nie wolno wchodzić tak na jezdnie mała - krzyknął tak abym usłyszała, szczerze byłam wdzięczna całemu wszechświecie że nie był to typ który wezwie policję albo zadzwoni po rodziców czy coś.
- Przepraszam to się już nie powtórzy - powiedziałam szybko i chciałam już pójść ale on był szybszy
- Czemu jesteś cała mokra?

♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡♡

Propozycje ->

Krytyka ->

Ocena ->

Miłego dnia/nocy <3

Rozdzial miał 862 słów






~School Love~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz