— Dziś jadę do Jin-hwanga, obiecałem mu skończyć pracę z sianem, ale truskawki mi przerwały i pewnie na mnie czeka — oznajmił Tae-hyung przy śniadaniu, kilka dni później. — Zadania rozpisałem ci w zeszycie. Zrób, a jak wrócę, to sprawdzę — dodał, nakładając ryż do miseczki dla dziadka.
Lakier na paznokciach nieco się wytarł, ale ostatecznie obaj z JK'em go nie zmyli.
— Chyba musicie poprawić malowidła, bo was w cyrku nie przyjmą — zadrwił dziadek, widząc zadrapania.
Tae-hyung się roześmiał, a JK mu zawtórował. Był więcej niż zadowolony. Wrażliwość Tae-hyunga na punkcie swojej seksualności zaczęła blednąć. Wiedział, że przed nim jeszcze długa droga, ale to był naprawdę dobry początek i też zaczął się martwić końcem lata.
— No dobrze, pojedziemy — przytaknął z pełnymi ustami.
Tae-hyung natychmiast pokręcił głową przecząco.
— Ty nie możesz, znowu spuchniesz jak balon — zaoponował. — Bo zapewniam cię, że siano to skoszona trawa, nawet jeśli uważasz inaczej — zadrwił.
JK zaśmiał się głośno z pełnymi ustami i spojrzał na niego przekonująco.
— Myślę, że jest tam więcej pracy i niekoniecznie przy sianie. Jadę, nie chcę tu siedzieć sam. A już na pewno nie chcę robić matmy — sprzeciwił się.
Tae-hyungowi wcale nie uśmiechało się z nim rozstawać na calutki dzień, dlatego odwlekał wizytę pod lasem w stajni, ale dłużej już nie mógł. Ucieszył się i w sumie musiał mu przyznać rację. Pracy było więcej. Na pewno było tam coś, co mógłby zrobić. Jin-hwang zawsze miał sporo zajęć do wykonania.
— Muszę tylko się umyć — dodał JK, pospiesznie kończąc śniadanie. — Jest taki upał, że w nocy spociłem się jak dzik. Jakbym spał z kaloryferem — zażartował, a Tae-hyung uciekł wzrokiem, ale uśmiechnął się speszony.
— Masz pół godziny — wyznaczył mu czas.
Kiedy JK brał kąpiel, ledwo mieszcząc się w tej mikroskopijnej wannie, stwierdził, że włosy umyje, jak wyjdzie. Od kilku razy tak właśnie robił, żeby łazienka nie tonęła w pianie i wodzie. Wytarł się ręcznikiem, ubrał bokserki i nachylił się z powrotem nad wanną. Zaczął myć włosy i kiedy chciał spłukać spieniony szampon, kran odmówił posłuszeństwa, a piana zaczęła mu płynąć do oczu. Było jej tyle, że nie sposób było się przed nią obronić.
— TAE! — zawołał w desperacji.
— Co tam? — usłyszał jego głos dochodzący z kuchni.
— Dlaczego woda nie leci?
Tae-hyung zastygł w bezruchu. Spojrzał na kran nad zlewem i go odkręcił. Ten prychnął, zasyczał i wydusił z siebie kilka kropel wody. Już wiedział, co się stało.
— Pewnie studnia znów wyschła.
JK wciąż nachylony nad wanną nie bardzo wiedział, co ze sobą zrobić.
— Ktoś przyjedzie ją napełnić? Mam czekać?
Tae-hyung w kuchni o mało nie przewrócił się o własne klapki.
— Taaaak JK, już dzwonię na straż pożarną, to oni przyjeżdżają w takich sytuacjach, bądź cierpliwy — zadrwił.
JK zastygł w bezruchu. Właściwie nie wiedział, jak odebrać tę odpowiedź.
— Szybko przyjadą? — zapytał zdezorientowany. — Piana mi płynie do oczu. Nic nie widzę. To szczypie!
W odpowiedzi usłyszał najbardziej szyderczy śmiech, jaki kiedykolwiek słyszał nawet w filmie i pukanie do drzwi.
CZYTASZ
Countryside heart || Taekook
أدب الهواةSiedemnastoletni JK jest rozpieszczonym synem Premiera, który w ramach kary za hulaszczy tryb życia, zostaje zesłany przez ojca na całe lato na wieś. Ma tam pracować ramię w ramię z wnukiem farmera, Tae-hyungiem. Prostym, zwykłym chłopakiem, który n...