Piątek 20:14, 1 lipca, Gdańsk.
Dostawca pizzy spojrzał na wyświetlacz telefonu, a następnie na tabliczkę kamienicy z czerwonej cegły. Adres się zgadzał. Ulica Grodzka.
Najlepiej – pomyślał, wiedząc, że to ostatni kurs dzisiejszego dnia, a przed nim rozpościerały się dwa piękne widoki. Weekend oraz Stare Miasto, gdzie właśnie chciał go spędzić. Knajpki i kluby wołały go od poniedziałku.
Wiedział, że zasłużył. Pracował cały tydzień na dwie zmiany. Od rana do 16:00 był menedżerem w zagranicznym banku, a po południu wsiadał na rower i rozwoził pizzę mieszkańcom Gdańska. Kiedyś się zastanawiał, dlaczego to robi i odpowiedź okazała się zatrważająco prosta. Lubił, gdy jego praca przynosiła ludziom radość, co już praktycznie nie zdarzało się w banku. Ostatnio podnosili praktycznie wszystkim raty kredytu, a przełożonych interesowało tylko, czy wypełnił wyśrubowane cele finansowe. W obu przypadkach żadna ze stron nie skakała ze szczęścia. Może jedynie na główkę do pustego basenu.
Wszystko wyglądało całkowicie inaczej w przypadku rozwożenia pizzy. Wszyscy zawsze witali go z szerokim uśmiechem, często dorzucając jeszcze napiwek, mimo że wcześniej zapłacili w aplikacji. Naprawdę. Ciepły, włoski placek z wieloma dodatkami działał na ludzi niczym najlepszy antydepresant.
Mężczyzna oparł rower o budynek i zabezpieczył go dwiema blokadami.
Jeszcze gdyby w tym mieście nie kradli rowerów, byłoby bene – pomyślał, kończąc zdanie swoim ulubionym włoskim słowem oznaczającym „dobrze".
Sprawdził w aplikacji wiadomość od klientki, którą była niejaka Cezara ze zdjęciem profilowym przedstawiającym czarnego kota.
Pewnie jakaś szalona kociara z pięcioma mruczkami – pomyślał.
„Proszę zostawić pizzę pod drzwiami. Kod do klatki to: kluczyk478273" – głosiła krótka notka.
Mężczyzna wzruszył ramionami. Wstukał kod i pchnął zdobione, zielone drzwi, które melodyjnie zaskrzypiały. Albo tylko tak mu się wydawało, w końcu piątek zamieniał najgorsze dźwięki w przyjemne harmonie.
Wbiegł po schodach na trzecie piętro i od razu znalazł drzwi, pod którymi miał zostawić włoski przysmak. Na klamce znajdowała się czarno-biała zawieszka z napisem „Koty są najlepsze", a wycieraczka informowała wielkimi literami: „Wstęp tylko dla kotów".
Nie ma innej opcji. To musi być jakaś nawiedzona kociara. – Dostawca tylko potwierdził w myślach swoje wcześniejsze przypuszczenia.
Mimo wszystko sprawdził, czy pizza jest jeszcze ciepła. Była. Uśmiechnął się. Wiedział, że wysiłek włożony w jazdę na rowerze odpłacał się z nawiązką. Bardzo rzadko dowoził zimne jedzenie.
Zdziwiło go tylko, że posiłek tak mocno pachniał rybą. Jakby ktoś do czterech serów dołożył cztery rybne filety.
Mężczyzna powoli położył kartonik na wycieraczce, oznaczył w aplikacji przesyłkę jako dostarczoną i ruszył schodami w dół. Jednak kiedy był w połowie drogi do wyjścia, zawrócił.
Była to ostatnia dostawa przed weekendem i chciał zobaczyć szczęśliwą osobę, która otrzyma od niego pizzę. Nie mógł teraz tak po prostu odejść. Byłaby to zła wróżba przed weekendem, a mężczyzna od zawsze był przesądny. Nie chciał ryzykować, że sobota i niedziela nie potoczą w taki sposób, jak planował. A zaplanował naprawdę dużo.
Szczęściu trzeba pomagać – stwierdził, przywołując ulubione powiedzenie swojej babci.
Kiedy z powrotem znalazł się pod drzwiami, nacisnął dzwonek, tym samym ignorując notkę w aplikacji. Od razu usłyszał irytującą melodię, która rozległa się w środku mieszkania.
CZYTASZ
Czarusia
HumorGdańsk. Początek wakacji. Kiedy w niedługim czasie dochodzi do kolejnego zaginięcia mężczyzny z branży informatycznej, mieszkańcy zaczynają się niepokoić. Czy ofiary były ze sobą powiązane i dobrano je według jakiegoś klucza? Dopiero kiedy szef fir...