Czarusia stała w małym ogródku przylegającym do mieszkania na parterze. Właściciele wydzielili go niskim płotkiem i równie niedużą roślinnością, więc ogrodzenie pełniło jedynie funkcję dekoracyjną. Albo informacyjną, dokładnie pokazując sąsiadom, gdzie kończy się ich osiedlowa jurysdykcja. Kotka przeskoczyła nad nim, angażując do tego małą część zasobów swoich mięśni.
Podtrzymuję swoje zdanie – Czarusia zaśmiała się w myślach. Nadal niesamowite zabezpieczenia.
Spojrzała w górę. Trzy spore balkony ciągnęły się do ostatniego piętra. Skupiła wzrok na środkowym, zwracając uwagę na przeszklone barierki.
– Tym razem nie będzie tak łatwo – mruknęła, otwierając plecak. Szybko odszukała przyssawki, jednak nie była pewna, czy będą dobrze trzymać się elewacji. Na szczęście nie był to standardowy tynk, a oszlifowane, prostokątne płyty.
Czarusia podeszła do budynku i przyłożyła do ściany jedną przyssawkę. Odetchnęła z ulgą. Trzymała się nawet solidnie, więc istniała spora szansa, że nie spadnie na trawnik z sześciu metrów. Naprawdę wolała tego uniknąć. Przysłowie, że kot spada na cztery łapy może i miało sporo wspólnego z rzeczywistością, nikt jednak nie wspomina, w jakim stanie są później te kończyny.
Zanim założyła pozostałe trzy przyssawki, podeszła do okna tarasowego i spojrzała do środka mieszkania. Nikogo nie było wewnątrz. Nie zauważyła też żadnej kamery. To dobrze. Miała nadzieję, że w mieszkaniu Balickich również nie ma monitoringu. Mimo wszystko wiedziała, że jakiś znudzony wakacjami dzieciak z przeciwległego bloku może nagrać telefonem, kiedy ona będzie udawać Spidermana i spacerować po ścianie budynku. Jednak tutaj też liczyła na szczęście. W końcu młodzież w dzisiejszych czasach ma chyba ciekawsze zajęcia, niż zabawa w straż osiedlową. Podziękujmy producentom konsol do gier. W końcu nawet Czarusia lubiła zarwać nockę przy najnowszej produkcji studia Obedient Cat.
Kiedy znowu stanęła przed ścianą, wzięła głęboki oddech i powoli zaczęła pokonywać kolejne metry. Będąc na wysokości pierwszej kondygnacji, zrobiła krótką przerwę i przykucnęła na barierce. Rozejrzała się po wewnętrznym dziedzińcu. Dostrzegła dwie grupki ludzi, którzy ubrani w wakacyjne stroje zmierzali w stronę morza. W przypadku tego osiedla nie było chyba innej opcji, bo główne wejście było oddalone od Bałtyku o niecałe 300 metrów. Mogło się wydawać, że każdy kupował tutaj mieszkanie, aby w taki gorący, wakacyjny dzień jak najszybciej zamoczyć stopy w słonej wodzie. Oczywiście nie tylko stopy i nie tylko w wodzie. Słaby żart, ale Czarusia nie zna innych.
Pogoda bez wątpienia sprzyjała plażowaniu. Słońce było wysoko i za niecałe półtorej godziny miało osiągnąć maksimum, w niektórych kręgach znane jako „południe", a w innych jako „godzina przypalonego kurczaka z rożna". Czarusia skłaniała się ku drugiej nazwie. Czuła, jak jej czarna sierść pochłania promienie słoneczne, a następnie zamienia się w przenośnego grilla. Bez zastanowienia wyjęła z plecaka probówkę z izotoniczną wodą i duszkiem opróżniła połowę. Pomogło. Zapewne tylko na chwilę.
Batman nie musiał pracować w takich warunkach. Działał tylko w nocy, a w dzień jako Bruce Wayne rozbijał się swoim oliwkowym Lamborghini – pomyślała, patrząc na bezchmurne niebo, po czym ruszyła dalej. Starała się nie patrzeć w dół. Nie miała lęku wysokości, spacerowała wielokrotnie po ścianach wieżowców, ale teraz po prostu wolała się nie rozpraszać. Jej mięśnie i tak były już wystarczająco napięte, bo wiedziała, co ją czeka. Włamanie. Oczywiście formalnie nie można było tego tak nazwać, bo jako kot nie miała typowej osobowości prawnej.
Za włamanie nikt nie mógł formalnie jej oskarżyć, ale wchodząc nielegalnie do cudzego mieszkania, Czarusia nie miała pojęcia, na co może się natknąć. Nie obawiała się ludzi. Z nimi zazwyczaj radziła sobie, robiąc oczy ze Shreka i miaucząc jak opętana. Chora łapa też pomagała. Przekonała się nieraz, że nawet najgorsze jednostki miękną przy niepełnosprawnej, czarnej kotce.
CZYTASZ
Czarusia
HumorGdańsk. Początek wakacji. Kiedy w niedługim czasie dochodzi do kolejnego zaginięcia mężczyzny z branży informatycznej, mieszkańcy zaczynają się niepokoić. Czy ofiary były ze sobą powiązane i dobrano je według jakiegoś klucza? Dopiero kiedy szef fir...