Nie wiedziała, czy to sen. Odgłos łap na trawie. Szmer. Kolejny dźwięk albo jednostajny szum. Może to już omamy. Nagle oślepiło ją niebieskie światło, a chwilę później poczuła, jak wielkie cielsko bezwładnie opada obok niej. Z wciąż zamkniętymi oczami przejechała chorą łapą po ustach, które były teraz suche i spierzchnięte. Musiała się czegoś napić.
– Cześć Czarusia. – Usłyszała melodyjny głos. Była pewna, że go zna, ale miała teraz zbyt przytłumiony umysł, aby go do kogoś przyporządkować. Nie potrafiła też rozpoznać dziwnego zapachu.
Z trudem przekręciła się na bok i otworzyła powieki. Zobaczyła tylko niewyraźny, jasny kształt z dwoma z równie lśniącymi trójkątami. Jej oczy potrzebowały jeszcze trochę czasu, aby wrócić do całkowitej sprawności.
– Już wszystko w porządku – powiedziała postać i podała jej butelkę wody.
– Straszek? – wychrypiała kotka.
Pies głośno się zaśmiał.
– A kto inny? Przecież mówiłem, że zrobię dzisiaj rozpoznanie. Nie wiedziałem tylko, że będę musiał cię ratować przed złym wilkiem. – Ochryple zarechotał, wskazując głową miejsce za jej plecami – W końcu nikt nie wspominał o tak nietypowej ekranizacji Czerwonego Kapturka.
Czarusia obróciła się w stronę leżącego drapieżnika. Mimo że zwierzę wydawało się nieruchome, jej układ nerwowy zadziałał automatycznie. Kotka wyskoczyła w powietrze, robiąc kilka nieskładnych piruetów, zanim bezpiecznie wylądowała. W głowie wciąż jej szumiało i jednocześnie czuła pulsujący ból.
Jeszcze raz spojrzała na przodka psów, a przez jej ciało przeszył nieprzyjemny dreszcz. Połączenia nerwowe jednak się nie pomyliły. On nadal żył. Klatka piersiowa regularnie się unosiła.
– Spokojnie. Nic nam nie zrobi – rzekł Straszek, podchodząc do wilka i pstrykając pazurem w jeden z wystających kłów – Przez najbliższe kilka godzin będzie w mitycznej krainie baśni i czarodziejstwa. Rano oczywiście się obudzi, z bolącym baniakiem i luką w pamięci, jednak nas już dawno tutaj nie będzie.
Czarusia przez chwilę przyglądała się Straszkowi. Był ubrany w czarny kombinezon z niedbale zaklejonym napisem „Policja". Jednak odkąd ludzie zaczęli kupować swoim pupilom ubranka z napisem „Special Forces" albo „Navy Seals", nie wydawało się jej zbyt potrzebne ukrywanie policyjnego oznaczenia. Dopiero po chwili kotka dostrzegła dziwny przedmiot trzymany przez psa. Wyglądał jak paralizator, który w dodatku wydawał się być włączony.
– Faktycznie nietypowa ta ekranizacja Czerwonego Kapturka – skwitowała ironicznie. – To taser policyjny?
Straszek skinął głową.
– Mam dorobione klucze do magazynu, więc żal było nie skorzystać i pożyczyć trochę sprzętu. – Znowu szeroko się uśmiechnął, odsłaniając niemal wszystkie zęby. – I jak widać, nawet się przydał.
– Przepraszam... To znaczy dziękuję. – Czarusia dopiero teraz zorientowała się, że nie okazała wdzięczności za uratowanie życia, co złośliwi nazwaliby klasycznym, kocim zachowaniem. – Naprawdę. Byłam przekonana, że już po mnie – dodała przytłumionym głosem.
– Dużo nie brakowało – podsumował Straszek, przechodząc zza plecy kotki. – Ale chyba musimy coś zdezynfekować.
– Na pewno? – zdziwiła się Czarusia, dotykając łapą miejsca, gdzie chwycił ją wilk. Poczuła krew.
– W twoich żyłach płynie jeszcze rzeka adrenaliny, dlatego nie czujesz bólu – stwierdził pies, zakładając na głowę lampę – czołówkę, co sprawiło, że wyglądał trochę jak szalony lekarz amator. – Ale na szczęście chyba nie będzie trzeba nic szyć. – Wyciągnął z kieszeni kombinezonu małą buteleczkę z prostym dozownikiem.
CZYTASZ
Czarusia
HumorGdańsk. Początek wakacji. Kiedy w niedługim czasie dochodzi do kolejnego zaginięcia mężczyzny z branży informatycznej, mieszkańcy zaczynają się niepokoić. Czy ofiary były ze sobą powiązane i dobrano je według jakiegoś klucza? Dopiero kiedy szef fir...