Arystokrata 3

133 11 2
                                    


Dawno zamknął za Martą drzwi, a ciągle jeszcze czuł jej zapach - zapach jaśminowych perfum, który unosił się wokół, pobudzając jego stępione zmysły. Zapamiętał dotyk chłodnych palców na twarzy i wnikliwe spojrzenie oczu w kolorze ciemnego złota, dokładnie takie samo jak u Roberta i tak samo zresztą zimne. Zadrżały mu dłonie, kiedy otwierał przed Martą drzwi, i mimo że bardzo starał się, nie wiedzieć czemu, ukryć to przed nią, nie udało się. Jego własne ciało zawodziło go coraz częściej, zdawał sobie sprawę, czego wynikiem, były te niekontrolowane napady i w sumie powinien się cieszyć, że w ogóle przejawiał jeszcze ludzkie odruchy, ale tym razem za sprawą tej pięknej kobiety, chodziło o coś zupełnie innego.

- Chodź tu. - Usłyszał niebezpiecznie spokojny głos, który sprawił, że po plecach, wzdłuż kręgosłupa przebiegł zimny dreszcz. Czuł na sobie wzrok Roberta, odkąd wyszła Marta, i nie musiał patrzeć mu w twarz, aby wiedzieć, ile okrutnej pogardy czai się w jego spojrzeniu. Mówiło mu to kilkuletnie doświadczenie bycia osobistym człowieka, którego tak dobrze znał, a na którego teraz nie mógł nawet spojrzeć bez pozwolenia. Odwrócił się w kierunku mężczyzny, niedbale opartego o biurko. Powoli zbliżał się do niego, próbując zachować równy oddech, co było tak samo niewykonalne jak zapanowanie nad drżącymi dłońmi. Nie dał się zwieść. Rozluźniona postawa Roberta, była złudna, gdyż będąc świadkiem niedawnej, bardzo burzliwej rozmowy, domyślał się, że jego właściciel jest na skraju wytrzymałości nerwowej. Odkąd mu służył, jeszcze nigdy nie widział, aby Rays tak się kontrolował podczas rozmowy i zważał na słowa, powściągając agresję. Choć intuicja podpowiadała niewolnikowi, że cała frustracja zostanie odreagowana na nim, to miał niewątpliwą satysfakcję, obserwując, jak dumny i arogancki pan jego życia i śmierci podporządkowuje się powściągliwej, rozważnej i subtelnej siostrze.

- Bliżej! - Rozkaz zabrzmiał jak suchy strzał z bata.

Pokornie podszedł, ale teraz stał już na wyciągnięcie ręki. Bał się; w głosie Raysa nie wyczuł podniecenia. Mężczyzna był nienaturalnie opanowany, taki stan u Roberta nie był mu obcy i oznaczył tylko jedno: skumulował całe napięcie w sobie i będzie chciał je wyładować, a to zwiastowało, że szybko nie skończy z osobistym, i że będzie bolało.

Bał się, cholernie się bał, ale nie tyle fizycznego cierpienia - nie tortur, do których zdążył przywyknąć - co tego, że w końcu nie wytrzyma psychicznie i nie zapanuje nad sobą. To oznaczałoby zamknięcie pewnego etapu w życiu, dla którego zdecydował się poświęcić tak wiele i za nic nie mógł ponieść klęski.

Tymczasem ręka pana błądziła po jego twarzy, czule i delikatnie obrysowując kontury. Od niechcenia opuszkami musnął kącik ust, po czym jeden z palców wniknął głębiej i unosząc górną wargę, przejechał po równych, gładkich zębach. Dłoń znów wróciła na policzek; ciągle tak samo delikatna i czuła. Po chwili pieściła już szyję, palce wsuwały się pod wąską, złotą obrożę, powodując lekkie duszenie. Nagle Robert znalazł się tuż za jego plecami. Niewolnik zesztywniał w jednym momencie, nawet nie spostrzegł, kiedy to nastąpiło. Jedną ręką wyciągał osobistemu koszulę ze spodni, drugą wędrował po idealnie umięśnionym torsie i lekko zarośniętej piersi, aby trafić w końcu na sutek. Rays przyciągnął go do siebie i dotknął wargami szyi. Smakował językiem skórę, pozostawiając wilgotny ślad. Drugi wzdrygnął się mimowolnie. Serce kołatało jak szalone, a oddech stawał się coraz bardziej nierówny. Jego ciało reagowało na bodziec w ten sam sposób, jak reagowałoby na zimno czy głód, i nie miało to nic wspólnego z uczuciami czy pożądaniem. Bolesne uszczypnięcia i brutalny dotyk mężczyzny powodował bezwiedne drżenie mięśni. Niewolnik spiął się, wciągając gwałtownie powietrze do płuc, i w tym samym momencie nastąpił przeszywający atak bólu - Robert wbił mu paznokcie w sutek, rozcinając jedwabistą skórę brodawki. Ze wszystkich sił starał się zapanować nad narastającym cierpieniem i utrzymać kontrolę nad ciałem, które pragnęło się bronić.

ArystokrataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz