Arystokrata18

51 7 0
                                    


Zza czarnego terenowego auta pospiesznie wyszedł jego osobisty.

– Panie...

– Gdzie się włóczysz?

– Byłem tam, gdzie kazałeś mi zostać, Pa...

Nie zdążył dokończyć, gdy dostał w twarz. Uderzenie spłoszyło konia, który zatańczył w miejscu i przysiadł na zadzie, mocno zebrany przez Martę, zmuszoną do użycia siły, aby zapanować nad znarowionym zwierzęciem. Zanim go jednak uspokoiła głosem i poklepywaniem po szyi, zdążył się jeszcze wspiąć i obrócić dwukrotnie, rozbryzgując dookoła błoto i szerząc popłoch wśród stojących w pierwszym rzędzie ludzi.

– Pytanie retoryczne. Pozwoliłem się odezwać? – Robert niewzruszony sprowokowaną sytuacją, wyciągnął z kieszeni kurtki kluczyki i rzucił nimi w niewolnego. – Prowadzisz – rozkazał, po czym zwrócił się do siostry:

– Oddaj tego bydlaka, bo jeszcze zrobi ci krzywdę.

Zeskoczyła z siodła, po raz kolejny ignorując docinek. Oddała wodze jakiemuś niewolnikowi przysłanemu przez Martina i z troską obserwowała, gdy odchodził z coraz bardziej niespokojnym karym. Brat otworzył przed Martą drzwi pojazdu i ponaglił, aby wsiadła do środka. W ciepłym wnętrzu poczuła, jak bardzo była zziębnięta. Przemoczone ubranie nie spełniło swojej funkcji. Robert usiadł obok niej, sięgnął pod przednie siedzenie pasażera i wyciągnął butelkę whisky.

– Masz, rozgrzejesz się trochę. – Podał jej zdecydowanym ruchem, ale odmówiła.

– Nie, dziękuję. – Oparła się wygodnie i odruchowo zerknęła we wsteczne lusterko z przodu auta. Ujrzała w nim skupioną twarz Drugiego. Nie wyglądał najlepiej, miał posiniaczoną twarz i oko zapuchnięte do tego stopnia, że prawie nie było go widać. Robert spostrzegł, że obserwuje jego osobistego, łyknął trochę z butelki i powiedział niskim głosem:

– Jak widzisz, nie mógł stawić się na twoje wezwanie, był... jakby trochę zajęty. – Utkwił w niej wnikliwe spojrzenie. – Ale teraz, gdy tylko sobie zażyczysz, jest do twojej dyspozycji.

– Chciałam mu zadać tylko kilka pytań – wyjaśniła, nie pozostając bratu dłużną.

– Oczywiście. – Kiwnął głową i zrobił wymowną minę. – Dobra, dobra, nie wnikam w szczegóły...

Wzruszyła ramionami i udała, że nie widzi, jak zżera go ciekawość wyjaśnień, które chciała uzyskać od Drugiego, i że nie zrozumiała podtekstu, który miał sprowokować kobietę do wynurzeń.

– Naprawdę to ludzie twojego kumpla? – spytała, aby odejść od tematu osobistego niewolnika.

– Jedź – uderzył w zagłówek fotela kierowcy, na którym siedział Drugi – na co czekasz?

Po chwili silnik zamruczał cichutko i samochód powoli ruszył.

– Tak – westchnął ciężko, trochę teatralnie. – Wierzysz mi?

Skinęła głową zgodnie z prawdą. – Przepraszam, że tak naskoczyłam na ciebie. – Chciała być miła.

Upił kolejny łyk. Stanowczo za dużo pił; z tego, co już zdążyła spostrzec, praktycznie nie rozstawał się z butelką. Inna sprawa, że tak naprawdę nigdy nie widziała go pijanego w sztok. Miał tak mocną głowę czy może aż tak dużo jednak nie pił?

– Nie ma sprawy, jestem wystarczająco gruboskórny...

– Ale ja nie... Po co ta uszczypliwość? – Odwróciła na chwilę wzrok do okna.

– Dlaczego uważasz, że to uszczypliwość?

– A nie jest?

– Nie – odparł spokojnie. Wyczuła w głosie brata odprężenie, odwróciła się do niego, oparła głowę o siedzenie i przytuliła policzek do miękkiej skóry oparcia, spoglądając w utkwione w nią złote oczy Roberta. – Czy wszystko, co mówię, odbierasz w ten sposób?

ArystokrataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz