Arystokrata 7

84 9 0
                                    


– Witaj, Martinie – odezwała się pierwsza. Nie spuszczając oczu z nadchodzącego mężczyzny, czochrała grzywę Bagesta.

– Dzień dobry – odpowiedział na powitanie, posyłając ciepły, choć zdystansowany uśmiech. – Chciałaś mnie widzieć...

– Tak. Wybacz, że ściągnęłam cię tutaj, ale uznałam, że wyjście z biura będzie z korzyścią zarówno dla mnie, jak i dla ciebie. – Wrzuciła szczotki do stojącej pod ścianą skrzynki z akcesoriami do pielęgnacji konia i podała żebrzącemu zwierzęciu jabłko.

– Doskonały pomysł – potwierdził z entuzjazmem – i przyznam, że jakoś mnie nie zaskoczyłaś zaproszeniem do stajni, a wyrwanie się zza biurka rzeczywiście mi się przyda.

Obeszła wierzchowca, poklepała go po mocno zbudowanej łopatce, poprawiła grzywę między uszami i podała luźno wiszącą u kantara końcówkę uwiązu oczekującemu w pobliżu niewolnikowi.

– Pospaceruj z nim jeszcze po parku około pół godziny. – Popatrzyła na swego ulubieńca z troską i po chwili dodała: – Załóż mu na czas przechadzki derkę, źle zniósł podróż i mocno się zgrzał.

– Tak jest, Pani. – Niewolny, natychmiast zastosował się do polecenia i podążył do siodlarni.

– Pamiętasz Bagesta? – spytała Martina, obserwując parę odchodzącą korytarzem w stronę wyjścia na padoki.

– Doskonale – odparł rozbawiony mężczyzna. – Jest w świetnej kondycji.

– Tak, jest w doskonałej formie... – Odwróciła się zaciekawiona tajemniczym ożywieniem w głosie mężczyzny.

– Widziałem, że przy wyprowadzaniu z koniowozu przeciągnął przez pół padoku stajennego – wyjaśnił. – Jak na emeryta, całkiem nieźle sobie poczyna, a o tym, ile czasu zajęło wprowadzenie go do stajni, już nie wspomnę.

Mężczyzna, pomimo wesołości, czujnie obserwował kobietę. Była pewna, że próbuje rozszyfrować jej nastrój. Uśmiechnęła się do siebie. Nie trudno było zauważyć, że personel postrzega ją przez pryzmat Roberta. Nie raz zastanawiała się, jak wypada na tle brata, bo że byli porównywani, nie ulegało żadnej wątpliwości.

– Zdaje się, że oboje oglądaliśmy ten spektakl? – Marta roześmiała się na samo wspomnienie porannego widowiska.

– Jakżeby inaczej! Kiedy tylko zauważyłem podjeżdżające pod stajnię auto, nie potrafiłem odmówić sobie takiego przedstawienia. Twój koń wielokrotnie udowodnił, że potrafi dostarczyć rozrywki.

– To jego stary, popisowy numer – potwierdziła. – Wierzyć się nie chce, że ma już dziewiętnaście lat.

– Farciarz... – Martin pokiwał głową z pewną nostalgią. – Tyle lat już minęło i znowu jesteśmy przy tym samym boksie... Tylko mniej nas...

Rozumiała, co ma na myśli, ale bardzo nie chciała wracać do zdarzeń sprzed lat. Wiele bolesnych wspomnień łączyło się z miejscem, do którego powróciła, i choć wydawało jej się, że jest gotowa, by stawić im czoła, nie przypuszczała, że nawet taki błahy incydent przywoła widmo dawnych przeżyć. Martin najwyraźniej również pomyślał o tym samym i zmienił temat.

– O czym chciałaś ze mną rozmawiać? – zapytał wprost zmieniając ton.

Otrzepała dłonie i spojrzała na zarządcę. Wyczuła w jego głosie napięcie i nie była tym zaskoczona. Odkąd przejęła kierownictwo firmy, z nikim nie rozmawiała na tematy służbowe. Nie chciała sugerować się cudzymi opiniami, dopóki sama nie wyciągnie wniosków. Z Martinem konsultowała się tylko w ostateczności i to głównie w kwestiach formalnych, miał więc prawo zaniepokoić się nagłym wezwaniem. Zapewne posiadał wiedzę istnienia wielu niewygodnych spraw i powinien był liczyć się z tym, że wcześniej czy później padną z jej strony niewygodne pytania, na które będzie zmuszony odpowiedzieć.

ArystokrataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz