Arystokrata 8

84 8 0
                                    


Sprawa osobistego niewolnika jej brata nie dawała Marcie spokoju. Robert był okrutny; wyniszczał i pozbywał się swoich osobistych jak rzeczy. Lubił świeży towar, więc rotacja była dość znaczna, na dodatek mało który niewolnik służył mu dłużej niż rok. A Drugi? W przypadku tego jasnowłosego niewolnego, było dość sporo niejasności. Jedną z niewielu rzeczy jakich zdołała się dowiedzieć, był fakt, że służył Raysowi ponad cztery lata i ponadto, czego zupełnie nie rozumiała, Robert dzielił się nim ze swoją żoną oraz jej przyjaciółką, choć obu szczerze nie znosił. Więc o co tu chodziło? Co go w nim pociągało? Kim był, że utajnił jego dane? Drugi zwracał na siebie uwagę, nietrudno było w nim dostrzec iskrę, której pozbawieni byli inni niewolnicy z takim stażem. Stracił wprawdzie mowę ciała człowieka wolnego, bowiem żył w świecie ciągłego zagrożenia, niepewności i strachu, a jednak czuło się w nim jakąś siłę, jakąś wolę przetrwania i nie pogodzenia z tym, co zgotował mu los. Przez myśl jej przeszło, że w pewnym sensie jasnowłosy był wyzwaniem dla jej brata. Tylko po co Robert robił z tego aż taką tajemnicę?

– Czy Robert wystawia go na aukcje dla gości z zewnątrz? – spytała, przerywając milczenie.

– Nigdy – Martin odparł i zaraz dodał, wiedząc do czego zmierza: – Tylko Wiktoria go miała kilka razy. Psychopatyczna sadystka! Wiele w życiu widziałem, ale tak okrutnie perwersyjnej kobiety nigdy – uzupełnił w zamyśleniu, a jego twarz momentalnie stężała. – Nie wiem, dlaczego Robert to robi... Naprawdę nie wiem...

– Może właśnie dlatego – odpowiedziała bez zastanowienia. Jej brat był nieobliczalny w swym wyrachowanym perfekcjonizmie i bezwzględny w dążeniu do celu, a rozwodzenie się nad motywami takiego zachowania było bezsensowne.

– Przeglądałam listy gości i klientów, widziałam wśród nich sporo kobiet – zmieniła temat. – Suzann to chodząca reklama. – Nie zdołała ukryć w głosie szyderstwa. – Jej orgietki przechodzą już do legendy.

Martin odprężył się i uśmiechnął lekko na takie stwierdzenie.

– Myślisz, że takiej reklamy nam potrzeba? Według mnie należałoby ukrócić ten jej pokątny handelek niewolnikami wśród przyjaciółek – zasugerował delikatnie ale stanowczo. – To nie wpływa dobrze na wizerunek firmy, co gorsza, obniża wartość towaru na aukcjach giełdowych.

– To zrozumiałe. Więc, wyjaśnij, mi dlaczego jeszcze nic nie zostało uczynione, aby ukrócić ten proceder – przyznała rację. – A co na to Robert?

– Próbowałem zwrócić uwagę Robertowi na tę sytuację, ale zupełnie nie reagował. Ostatnio był zajęty wieloma rzeczami, ale to, co wyprawia jego żona zupełnie go nie obchodzi.

– Jego żona! – parsknęła – Jak to brzmi! – Rozejrzała się po ośnieżonym parku. – Nie takiej osoby przy nim się spodziewałam... Zajmę się nią i jej małym, pokątnym handelkiem – dodała szybko z mocnym postanowieniem przyjrzenia się sprawie Suzann. Ze względu na wzajemną niechęć, która z pewnością będzie odebrana jako personalny atak Marty na bratową, nie będą to łatwe działania. Praktycznie niewiele ją znała, kontakty pomiędzy nimi dwiema sprowadzały się do koniecznego minimum, a obustronna wrogość narastała z każdym spotkaniem. Do dziś nie pojmowała, czym kierował się jej brat, poślubiając tę próżną kobietę, której świat ograniczał się do pozornego blichtru i seksu. Drażniła ją beztroska tej płytkiej osóbki i lekkość bytu, nie ograniczająca w żadnych ramach obowiązków i norm społecznych. Zastanawiając się nad własnym uprzedzeniem do Suzann, przez chwilę przeszło jej przez myśl, czy przypadkiem nie był to wynik pewnego rodzaju zazdrości o nieskomplikowane, konsumpcyjne podejście do życia. O ile łatwiej być piękną, słodką idiotką nie martwiącą się o przyszłość i zdającą się na to, co los przyniesie...

ArystokrataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz