XII [18+]

594 23 26
                                    

-Pedri-

Cofnąłem się widząc Militão. Dlaczego ja mam takie szczęście? Może tym razem mnie zabije? Przysunął się do mnie.

- Słuchaj kochasiu - szepnął mi do uszka. Zrobiło mi się gorąco. Ledwo stałem opierając się o szafkę. - Załatwiłbym Cię lepiej, gdyby nie to, że Rodrygo mnie do czegoś przekonał - złapał mnie za kołnierz. Już nie żyje. - Mój Rodrygo - głośno przełknąłem ślinę. Objął mnie w pasie.

- P-posłuchaj ja.. przecież nie musisz.. - dotknął mnie tam. Uciszyłem się natychmiast. Co on chce?

- Daj mi dokończyć - pogładził moje włosy. To się dla mnie źle skończy. Pokiwałem głową. - Nie chce Cię zabić, jak początkowo - wyszeptał mi do ucha. Polizał mnie po jego płatku.

- Czyli chciałeś! - uciszyłem się natychmiast potem. Co ja robię? Powinienem być cicho..

- Cii.. Pedriś, bo nie będę taki miły - wsunął rękę w moje spodnie. Stałem bez ruchu.

- Militão.. - przełknąłem głośno ślinę czując, jak wkłada dłoń w moje bokserki. Uśmiechnął się tylko na to.

- Znasz moje imie? - zaczął poruszać ręką na mojej męskości. Pokiwałem tylko głową z nadzieją, że może ktoś mnie jednak uratuje. Niestety tak się nie stało.

- Znam.. - wyszeptałem. Poczułem jego usta na swoich. Całował mnie tak agresywnie. Trochę mi się to podobało, ale jednak to on..

- Będziesz je zaraz krzyczał na cały hotel~ - czyli, że chce sprawić, że będę grzecznym, uległym chłopcem? To nawet lepiej niż śmierć, ale przecież moja noga.

- Éder.. - spojrzałem się na swoje nogi. Przewrócił oczami i znowu mnie pocałował.

- Nie uszkodze Cię uwierz mi - namiętnie pocałował moje usta.

-Vinícius-

Siedziałem z Benzim i ogólnie rozmawialiśmy. Nagle zadzwonił Gavi. Podekscytowany odebrałem. Chyba mu nie odpisałem.. ups..

- Halo? - odezwał się trochę zdenerwowany. Co się stało mojej Gavierce? Muszę się tego dowiedzieć. Dałem go na głośnik.

- Nie widziałem, że piszesz, co jest mały? - Karim pogratulował mi znaczącym uśmiechem. Jestem ciekawy, co się odpierdoliło. Zwykle to ja dzwonie.

- Pedri jest u was - Karim wypluł wodę. On u nas? O Jezus! Rodrygo..

- On go wziął tak? - Karim już wstawał. Jak my go dorwiemy no. Porywać biednego Pedriego.

- Tsa. Odstawisz mi go do nas proszę..? - powiedział tym swoim przekonującym głosikiem. Nie mogłem się nie zgodzić.

- Odstawie koteczku - rozłączyłem się. Pokryłem się rumieńcem, a Karim tylko zaczął bić brawo. - Cicho tam.. - zaśmiał się tylko.

- Chodźmy po niego, bo tu zginie - podeszliśmy pod drzwi i chyba tego żałowałem.

- Ahh~ Tak~ Éder~! - usłyszeliśmy dosłownie, jak łóżko skrzypi. - Szybciej, głębiej, mocniej~ - spojrzeliśmy się na siebie z Karimem. - Oh~! - kolejne głośne jęki. - Tak rób! Proszę! - najlepsze jest to, że jęczały dwie osoby. Przecież to jest Pedri ze swoim oprawcą. Czy ich..?

- González! Dochodzę! - wrzasnął Rodrygo. Co jest do kurwy oni sobie tutaj trójkącik..

Poczekaliśmy trochę aż w końcu wyszli. Militão wyniósł Pedriego, który jeszcze bardziej nie mógł chodzić, a Rodrygo ledwo chodził. Jezus Maria.

- Zawieziesz mnie do tej Barcelony? - pokiwałem głową. Jechaliśmy w ciszy. Do kurwy on pieprzył się z osobami, których nienawidził. W takim razie Gavi może być mój. Hahaha! Żartuje!

~Oddaj mi serce~ Vini Jr x Gavi ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz