Rozdział 10

689 23 0
                                    

Pov: William
Z popołudniowej drzemki wybudził mnie budzik.
Gdy chciałem wyłączyć irytujący dźwięk, zobaczyłem że zaspałem i pędem pobiegłem do łazienki. Na szczęście torbę miałem spakowaną wcześniej. Mam tylko nadzieję że zdążę na autobus. Szybko schowałem telefon to kieszeni spodni, wziąłem torbę i poleciałem na przystanek.
Udało mi się zdążyć wsiąść do pojazdu zanim odjechał. Gdy usiadłem na fotelu odetchnąłem z ulgą. W telefonie zacząłem sprawdzałem wiadomości, dla zabicia czasu.
Moją uwage przykuł artykuł o gangu z tatuażem łudząco podobnym do tego Harry i Isaak'a.
Szybko odpędziłem od siebie myśl, ze mogliby mieć coś z tym wspólnego. Byłem przewrażliwiony.
Do pojazdu weszła starsza pani, a nie było już miejsc siedzących.
Ehh.. ktoś musi pomyślałem i wstałem ze swojego miejsca.
-Proszę, niech pani usiądzie. - Zwróciłem sie do staruszki wskazując na fotel.
- Dziękuje bardzo młodzieńcze. - Odpowiedziała z uśmiechem i od razu usiadła na ustąpionym miejscu. Odwzajemniłem jej uśmiech i złapałem się poręczy.
Super pewnie większość drogi będę stać. Wzrokiem znowu wróciłem do artykułu i zaczytywałem się w coraz to dziwniejsze wiadomości.

Gdy dojechałem na swój przystanek, zaszedłem do pobliskiego sklepu, żeby zakupić jakiś napój z kofeiną.
Następnie skierowałem się w strone klubu.
Idąc rozmyślałem o kilku sprawach.
Gdy dotarłem do miejsca mojej pracy od razu poszedłem sie przebrać. Jeszcze raz zerknąłem na grafik i skierowałem się do pierwszego pokoju.
W połowie mojej pracy poszedłem na przerwe.
Kiedy wszedłem do głównej sali, było już dość mało osób. Spojrzałem w stronę baru, gdzie Isaak rozmawiał z kimś siedzącym na wysokim barowym krześle. Gdy podeszłem bliżej osoba z którą rozmawiał odwróciła sie w moją stronę. Był to ciemnowłosy mężczyzna z niemal czarnymi oczami, którymi przeszył mnie na wylot.
Był ode mnie wyższy i z pewnością starszy.
- Cześć Will. -powiedział Isaak.
- Cześć - Odpowiedziałem zmieszany. Czułem się niekomfortowo ze względu na mój skąpy strój.
-Witaj. Jestem Vincent Kobayashi. - Wtrącił się mężczyzna, schodząc z krzesła. Podszedł do mnie i z tajemniczym uśmieszkiem i wyciągnął w moją strone rękę, na powitanie.
- William  Venter -powiedziałem, podając mu swoją dłoń, której on przyjrzał się uważnie.
Dlaczego nagle wszyscy zwracają uwagę na moją bliznę? W między czasie Isaak zniknął gdzieś za ladą, zostawiając mnie samego z nowo poznanym Vincentem.
- Jestem kuzynem Harrego. -powiedział ten.
Zamurowało mnie. Oby nie był taki jak on. W sensie, Harry nie jest zły, ale czasami mnie... przeraża? Można to tak ująć.
- O... to pewnie do niego przyszedłeś. Dziś go ni-
- Wiem że go nie ma. To nic nie szkodzi. Rozumiem że jesteś tancerzem?
- Em... tak. - powiedziałem nie pewnie. Do czego on niby zmierza?
- Jesteś zajęty? - Spytał a ja się zdziwiłem.
- Nie. Znaczy tak! Aktualnie mam przerwę.- Vincent się zaśmiał w odpowiedzi na moją chaotyczną wypowiedź.
- To moge cię na razie zająć? - spytał z chytrym uśmieszkiem.
- Wolał bym coś zjeść. -odparłem.
- Nie to nie. Idę zobaczyć co u Emmy. - W tym momęcie szybko skierował się w stronę korytarza.
To ona jeszcze tu jest? Pewnie znowu robi nadgodziny.
W końcu skierowałem się do pokoju po mojego ukochanego energetyka. Gdy ponownie zobaczyłem grafik zdumiałem się. Nie było zapisane gdzie mam iść dalej. Troche zdezorientowany, stwierdziłem że zadzwonie do szefa. Jednak on nie odebrał.
Super.
W takiej sytuacji, powinnem iść do Emmy, bo pewnie ona coś wie. Biłem się z zmyślami. Nie mam z nią dobrej relacji, ale tylko ona mi teraz może pomóc.
Wypiłem cały napój i poszedłem do biura Emmy. Gdy stanąłem przy drzwiach do jej pomieszczenia, te otworzyły się i przede mną pojawił się Vincent.
- Znowu się spotykamy. Przyszedłeś do mnie? - spytał, znów z tym dziwnym, jakby flirciarskim uśmiechem.
- Ja do Emmy. - odpowiedziałem bez namysłu.
- Czego? - Usłyszałem jej okropny głos.
- Może mogłabyś być milsza dla niego. - Powiedział Vincent odwracając się w jej stronę.
- Niby dlaczego miałabym? Dziwką może nie jest, ale blisko mu do tego.
- To nie znaczy że nie masz mieć do niego szacunku. -odparł ciemnowłosy.
- Pf.. będę szanować tego kto na to zasłuży.
- Może zajmijmy się w końcu tym po co przyszedłem? - Oby dwoje spojrzeli na mnie.
- To mów, nie mam czasu - Powiedziała blondynka i przewróciła oczami.
- Mój grafik na resztę wieczoru jest kompletnie pusty, mimo że wcześniej było zapisane coś jeszcze.
- I ja mam wiedzieć dlaczego? Pewnie Harry znowu ci wolne robi.- Po wypowiedzeniu drugiego zdania prychneła.
- To ja z chęcią ci go zapełnie. - Powiedział z pełną powagą Vincent, a ja głośno przełknąłem ślinę.

~xwerskax

In the dark.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz