Rozdział 20

541 18 2
                                    

Pov. Harry
Siedziałem w swoim gabinecie i przykładałem lód do nosa. Przestał już krwawić, ale wciąż był opuchnięty i czerwony.
Emma stała tuż obok mnie, z ramionami oplatającymi moje barki i klatkę piersiową.
Naprawdę mogłaby dać mi wreszcie spokój.
-Tu też masz siniaka. -powiedziała i dźgnęła mnie w szyję. -A nie, zaraz...
Spojrzałem na nią i zobaczyłem jak otwiera szeroko oczy, najwyraźniej czymś mocno zdumiona.
-Malinka?
O cholera. Następna osoba.
Odłożyłem lód na biurko, a kiedy odwróciłem głowę z powrotem do Emmy, ta już siedziała okrakiem na moich kolanach, wwiercając we mnie swoje piwne oczy.
-Byłabym lepsza, Harry'usiu. -szepnęła, uwodzicielsko oblizując wargi.
Nie no, ja z nią oszaleję.
Przysunęła się jeszcze bliżej i przytknęła wargi do mojej szczęki, z zamiarem zrobienia mi kolejnej malinki.
Ponieważ była drobnej postury, bez problemu zrzuciłem ją z siebie i podniosłem się z krzesła.
-Cóż, na pewno masz dużo pracy. -rzuciłem, kładąc jej dłoń na plecach. -Lepiej się nią zajmij. Teraz.
Popatrzyła na mnie z zawodem wymalowanym w oczach, ale nie zaprotestowała. Była w końcu tylko sekretarką i zdawała sobie sprawę, że nie może przeginać.
Choć jak dla mnie, to już przegięła dawno temu.
-Pamiętaj, żeby dzisiaj zapłacić ten dług u Bloody Gang. Nie możemy z tym dłużej zwlekać. -przypomniałem jej i poprowadziłem do wyjścia.
-To do zobaczenia. -powiedziała.
Stanęła na palcach i cmoknęła mnie w policzek, a potem opuściła moje biurko.
W końcu.
Od pewnego czasu żyłem w przekonaniu, że Vincent polecił mi ją, aby się na mnie za coś zemścić.
Właśnie, Vincent...
Na myśl o nim spochmurniałem.
Ta cała sytuacja z nim, Willem i mną zaczynała robić się chora. Nawet ja - wieloletni szef mafii - o tym wiedziałem.
Moje uczucia względem Williama były dość skomplikowane. Z jednej strony, naprawdę mi się podobał, a z drugiej, czułem że powinienem sobie go odpuścić. Jest dużo innych chłopaków i kobiet, którzy zabijaliby się, żeby pójść ze mną do łóżka.
Tyle że Will nie chciał, sam to powiedział.
Westchnęłem przeciągle, bo tu pojawiał się nowy problem - ktoś go naćpał, albo uraczył tabletką gwałtu. Natomiast ja miałem w planach dowiedzieć się kto i z jakiego powodu.
A jak już znajdę sprawcę, to gorzko tego pożałuje...
***
Isaak stał przy barze i obsługiwał jakąś już mocno nietrzeźwą dziewczynę w krótkiej, białej spódnicy i topie przypominającej bardziej stanik.
Dziwka.
Pomyślałem z dezaprobatą, a potem zorientowałem się, że to jedna z moim pracownic.
Oh...
Poczekałem aż odejdzie i stanąłem przed barmanem.
-Isaak. -powiedziałem przeciągle. -Musimy porozmawiać.
-Może o tym co ci odbiło? -zapytał.
Jego napastliwy ton mi się nie spodobał, ale postanowiłem na razie tego nie komentować.
-Ty i Vincent gracie w jednej drużynie, Harry. Jesteście jedynym gangiem i macie się dogadywać, a nie lać przy każdej okazji. -warknął.
-Tu chodziło o...
-Wiem, że chodziło o Willa, ale nie mów mi, że wcześniej byliście super zgodni i zgrani. Czasami odnoszę nawet wrażenie, że się nienawidzicie! -Isaak zaczął podnosić głos, więc pospiesznie go uciszyłem.
-Dobra, nie będziemy tu rozmawiać. -syknąłem popychając go w stronę drzwi z nalepką "DLA PERSONELU".
Weszliśmy do środka, a ja zamknąłem drzwi.
Isaak założył ramiona na piersi i zacisnął usta.
-To o czym tak chciałeś "rozmawiać"? -zapytał chłodno.
-O Willu. -odparłem od razu. -Tamtej nocy, był odurzony. -powiedziałem, uważnie obserwując reakcję Isaak'a. -Nie wiedział nawet co się z nim dzieje.
-A ty to wykorzystałeś?! -napadł na mnie Isaak. -Nie zauważyłeś co się z nim dzieje?!
-A ty niby tak? Ah, jaki ja głupi, ty na pewno wiedziałeś. -zaśmiałem się sztucznie.
Isaak zmarszczył brwi.
-Co masz na myśli? -spytał wolno.
-Ktoś musiał dosypać mu coś do drinka. -odpowiedziałem. -Którego ty mu zaserwowałeś. -dokończyłem dobitnie. -Co masz na swoją obronę, Isaak'u Bäker?
Chłopak spojrzał na mnie z niedowierzaniem.
-Sądzisz, że naćpałem Williama? A jaki miałbym mieć w tym cel?
Miał rację.
Znałem Isaak'a od bardzo dawna i prawdę mówiąc, nie sądziłem by zrobił coś takiego.
Był jedną z nielicznych osób, którym ufałem.
-W porządku. -westchnęłem. -Sprawdzimy kamery, chodź.
Doszedłem do drzwi, kiedy Isaak się odezwał.
-A pamiętasz tego nowego pracownika, który zatrudnił się u nas parę dni temu? Ten Heidie czy jakoś tak... Dziś nie przyszedł. Dzwoniłem pod numer, który podał w papierach, ale odebrała jakaś kobieta, która utrzymywała, że go nie zna.
Zmroziło mnie, gdy domyśliłem się do czego zmierza Isaak.
-Kiedy on miał możliwość coś wsypać? -zapytałem rzeczowo.
-Poszedłem za bar, pamiętasz? Musiałem poszukać składników do waszych drinków i ten szczyl plątał mi się cały czas pod nogami. Wreszcie się wkurzyłem i go wywaliłem, ale miał dużo czasu, żeby czegoś dosypać. -objaśnił sytuację Isaak.
Zacisnąłem pieści.
-Wyślę swoich ludzi, żeby go znaleźli. Dzięki Isaak. -wycedziłem przez zęby.
Wróciłem do swojego gabinetu. Usiadłem za biurkiem i odpaliłem komputer, żeby sprawdzić kamery i wydać polecania swoim podwładnym.
Kiedy jednak uruchomiłem go, na ekranie wyświetliło mi się potwierdzenie przelania pieniędzy dla Bloody Gang, które sprawiło że zamarłem ze zgrozy.

~aguluniax

In the dark.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz