Rozdział 28

480 14 2
                                    

Pov: William

Przez sytuacje która miała miejsce wczoraj, w pracy czułem się niekomfortowo. Starałem się unikać Isaaka i Harrego. Nie chciałem z nimi rozmawiać. Właśnie szedłem w strone sali z numerem 4. Byłem lekko spięty, jednak starałem sie tego nie okazywać. Gdy wszedłem przywitałem sie z trójką mężczyzn i zacząłem sie rozgrzewać. Po chwili wykonywałem układ taneczny na rurze co działało na mnie uspakajająco. Lubiłem to robić i przestałem się tego wstydzić. Właściwie stało się to moją pasją. Gdy wyszedłem z pokoju usłyszałem dobrze mi znany damski głos... głos Emmy.
- Masz ostatnią szansę, by sie do nas przyłączyć. - Parskneła blondynka.
- Nie zamierzam. A ty nie wchodź mi w drogę do serca Willa. - Powiedział spokojnie Vincent gestykulując rękoma. Przyjrzałem się jego ręce... też miał tatuaż. On też należy do gangu. Zakryłem usta dłonią i szybko pobiegłem do pokoju dla personelu na przerwę. Wypiłem energetyka i sprawdziłem grafik. Westchnąłem... mineły dopiero 2 godziny mojej pracy. To będzie długi dzień... Skierowałem sie w stronę następnej sali. Po drodze usłyszałem wybuch w głównej sali klubu. Ludzie zaczeli krzyczeć, piszczeć i biec w strone wyjścia ewakuacyjnego. Po chwili usłyszałem kolejny wybuch gdzieś bliżej. Również zacząłem biec w stronę wyjścia jednak nagle coś wybuchło obok mnie, a ja upadłem na ziemię. Słyszałem pisk w uszach i stłumione krzyki ludzi. Nie widziałem nic i czułem potworny ból. Chyba Vincent do mnie podbiegł i coś mówił. W naszą stronę zostały oddane strzały z broni. Nagle nie czułem już nic. Zapadła cisza. Byłem w pustce.
Umarłem...

Pov: Narrator

Vincent wziął na ręce Williama i wybiegł z klubu.
- Wytrzymaj kochanie, proszę... - Szeptał do niego po drodze.
Vincent odrazu zabrał blondyna do szpitala gdzie lekarze zajeli się Willem. Jednak już po chwili uznali zgon. Vincent po raz pierwszy w życiu wybuchł rozpaczliwym płaczem. Nigdy nikogo tak nie kochał... Wiedział że to jego wina i doskonale wiedział też kto to zrobił. Harry podszedł do niego i położył dłoń na jego ramieniu.
- Bardzo mi przykro... - Powiedział po chwili.
- Wiem kto to zrobił... - Źrenice Harrego rozszerzyły się w zdziwieniu.
- K-kto? - Harry również był załamany, jednak lepiej to ukrywał.
- Emma... Ona musi ponieść karę. - Vincent zacisnął dłoń w pięść i uderzył w podłogę. Harry ewidentnie był zły gdy usłyszał kto to zrobił.
- Sama? Sama to zrobiła? - Spytał.
- Oczywiście, że nie... pomagał jej gang. Bloody gang... - Harry od razu wstał i chwycił za broń na pasku.
- Zajmę sie nimi... Isaak zostań z Vincentem. - Nakazał, a Isaak niemile patrzał na Vincenta. Harry opuścił szpital i poszedł rozwalić Bloody gang. Tymczem barman był zły i smutny. Uważał, że Will nie zasłużył na śmierć tak szybko. Chłopak nie miał chwili spokoju od mężczyzn, którzy sie w nim zakochali. Jednak patrząc jak Vincent cierpi... zmiękł. Zarzucił ręke na jego ramię i siedział tam z nim. Dał mu się wypłakać, bo pierwszy raz widział go w tak złym stanie.
- To moja wina... - Powiedział Vincent. Po czym wszystko mu wytłumaczył. Isaak był jeszcze bardziej zły na niego, jednak widział, że on potrzebuje teraz wsparcia. Stwierdził że na nauczkę przyjdzie jeszcze czas...

~xwerskax

In the dark.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz