Rozdział 17

567 18 1
                                    

Pov. William
Obudziłem się w obcym mi pokoju.
Potwornie bolała mnie głowa i zacząłem panikować, nie mogąc zrozumieć gdzie jestem.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że to jeden z prywatnych pokoi w klubie.
Trochę się wtedy uspokoiłem, ale nie na długo, bo ujrzałem leżącego obok mnie na kanapie mężczyznę, którego doskonale znałem.
Mimowolnie zacząłem mu się przyglądać i już nie mogłem oderwać oczu.
Jego czarne włosy miały kolor kruczych piór. Rozsypały się wokół jego głowy tworząc wyraźny kontrast ze śnieżno białą poduszką.
Długie, ciemne rzęsy rzucały cień na jego policzki. Blado różowe usta miał lekko rozchylone.
Patrzyłem tępo jak przy każdym oddechu faluje jego klatka piersiowa.
Naga klatka piersiowa.
Ten szczegół sprawił, że otrząsnąłem się i starałem zorientować w sytuacji.
Leżałem na kanapie razem z Harry'm - moim pracodawcą, kompletnie goły, przyciśnięty do jego ciała przez brak miejsca.
Nie śmiałem sprawdzić, czy on również nie miał nic na sobie pod kocem, więc tylko snułem domysły, przegryzając przy tym wargę ze stresu.
Nie pamiętałem niczego z poprzedniego wieczoru, oprócz tego, że przy barze dosiadł się do mnie Harry, a Isaak podał nam drinki.
Wnioskując jednak po miejscu w którym się znajdowałem i z kim byłem, to upiłem się i zrobiłem coś bardzo głupiego.
Potarłem skronie, wciąż czując ten straszliwy ból. Oprócz tego było mi niedobrze i słabo. Wstałem i zachwiałem się, ponieważ przed oczami stanęły mi mroczki.
Zamrugałem, żeby się ich pozbyć i rozejrzałem się po pomieszczeniu.
Na podłodze leżała sterta ubrań. Wziąłem pierwszą z brzegu koszulkę i wciągnąłem ją na siebie. Nie była moja, tylko Harry'ego, ale w tamtym momencie średnio mnie to obchodziło.
Nie mogłem znaleźć swoich bokserek, więc włożyłem tylko spodnie, czując się z tym trochę niekomfortowo.
Ruszyłem do wyjścia, nie mając zamiaru czekać, aż Harry się obudzi.
Nie powinienem uciekać, ale w tamtym momencie nie myślałem trzeźwo.
Szarpnąłem klamkę, ale drzwi nie ustąpiły.
Z niedowierzaniem ponowiłem tą czynność, ale oczywisty był fakt, iż były zamknięte.
Od środka czy od zewnątrz? Tego nie umiałem stwierdzić, aczkolwiek miałem nadzieję że gdzieś w pokoju jest klucz.
Po krótkich poszukiwaniach uznałem, że nawet jeśli jest, to go nie znajdę.
Czyli pozostało mi poczekać aż Harry się obudzi.
Na szczęście zrobił to już po paru minutach.
Przeciągnął się, potarł leniwie oczy i jego wzrok padł na mnie.
Uśmiechnął się jak gdyby nigdy nic.
-Już na nogach? I to ubrany? -uniósł brew z rozbawieniem. -Aż tak ci było źle w nocy, że już mnie opuszczasz, Venter?
Zamurowało mnie.
O nie... Czyżbyśmy my...?
Nie chciałem nawet dokańczać tej myśli.
-To moja koszulka? -mruknął Harry, podnosząc się do pozycji siedzącej. -No chodź tutaj, nie stój tak.
Wolałbym zostać tam gdzie byłem, ale moje ciało niemal automatycznie zareagowało na słowa Harry'ego. Usiadłem na samym brzegu łóżka.
Czarnowłosy wychylił się w moją stronę i położył dłoń na moim policzku.
Moje serce zabiło szybciej, wyczuwając już co mężczyzna miał zamiar zrobić.
Poczułem jego wargi na swoich ustach.
Całował mnie namiętnie i w taki sposób, jakbyśmy robili to po raz setny, a nie pierwszy.
Chociaż jeśli moje przypuszczenia były słuszne to mógł być nasz setny pocałunek.
W końcu Harry odsunął się, a ja łapczywie nabrałem powietrza.
Popatrzyłem na niego. Miał zarumienione policzki i opuchnięte od pocałunków usta.
-Masz malinkę na szyi. -oznajmił i puścił mi oczko.
Wtedy nie wytrzymałem i prawie spadłem z tej kanapy, chcąc wstać.
-Co jest? -zapytał Harry, marszcząc brwi.
Poruszył się jakby miał zamiar się podnieść.
-Stój! Nie! Nie wstawaj! -powstrzymałem go.
Nie miałem najmniejszej ochoty oglądać bardziej intymnych części jego ciała, a to by mnie czekało gdyby wstał i zsunął by się z niego koc.
-William, o co chodzi? -spytał.
-Ja się ciebie pytam! -krzyknąłem rozhisteryzowanym głosem. -Co my w ogóle robimy?! CO TO MA BYĆ?!
-Oh... -Harry zacisnął usta.
Chyba zaczął sobie uświadamiać o czym mówię.
-Ty... pamiętasz coś? -zapytał.
Pokręciłem głową w odpowiedzi.
Harry westchnęł przeciągle i wstał, ale zasłonił się kocem i owinął go sobie wokół bioder.
Potem podszedł do mnie.
Tymczasem ja czułem się coraz gorzej.
-Chyba musimy porozmawiać. -powiedział spokojnie Harry. -W moim gabinecie. -dodał.
Było mi duszno i nie mogłem oddychać. Kręciło mi się w głowie i miałem ochotę zemdleć.
Co też po chwili zrobiłem, wpadając prosto w ramiona pół nagiego Harry'ego.

~aguluniax

In the dark.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz