Rozdział 1

1.4K 38 19
                                    

-Słucha mnie pan? - Wrzasnęła kobieta - Czasami nienawidzę tej pracy.

- Tak. Czyli to będzie dwa razy latte na mleku owsianym. Kawałek sernika, jabłecznika oraz kakao.

- Dokładnie.

- To będzie 2950 jenów.

- Ile? pf.. masz. - Rzuciła pieniędzmi na blat po czym wróciła do swojego stolika.

Do budynku wszedł wysoki, barczysty mężczyzna ubrany w płaszcz. Wyglądał tajemniczo.

-Zajmiesz się nim? - Spytała się moja szefowa - Olivia.

-Jasne.

W między czasie kiedy tajemniczy mężczyzna czytał menu, ja zaniosłem temu wrednemu babsztylowi ciasto. Niech się nim wypcha.

- WIll pomóż mi!- Wrzykneła Olivia z trzema kubkami kawy w ręku.

- Już idę!

Pomogłem jej, a kawę zaniosłem do stolika na zewnątrz.
Oprócz mnie i Olivi nie było żadnych innych pracowników, ale klientów było dziś dość dużo. Większość jednak zbierała się już do wyjścia

Wracając za kasę zatrzymał mnie ten tajemniczy mężczyzna.

-Mogę złożyć zamówienie? - spytał.

-Oczywiście. - Powiedziawszy to wyciągnąłem notatnik wraz z długopisem.

- Poproszę kawę espresso oraz kawałek tego ciasta z galaretką - pokazał w menu.

- Okej. Zanotowałem. Coś jeszcze?

- Nie, to wszystko.

- Dobrze. Aktualnie czas oczekiwania może być trochę dłuższy. - Powiedziawszy to oderwałem wzrok od notatnika i zauważyłem że mężczyzna się mi przygląda.

- Ok. Poczekam.

Odszedłem od jego stolika po czym wziąłem się za przygotowanie zamówień. Dziś był duży zapierdziel. Po dwudziestu minutach zamówienie dla tajemniczego mężczyzny było gotowe. Wziąłem jego zamówioną kawę oraz ciasto po czym udałem się do jego stolika. Kiedy już prawie byłem przy nim, potknąłem się o czyjąś nogę, wywróciłem się a zawartość szklanki wylała się na niego. Ciasto jednak wylądowało na mnie. Kiedy wstałem i chciałem coś powiedzieć od razu pojawiła się Olivia, która mnie odepchnęła na bok.

-Bardzo pana przepraszam! - Wydukała wystraszona. -Może pomogę?

-Proszę mnie zostawić. - Odpowiedział mężczyzna

-To może ciasto na koszt firmy?

W między czasie zacząłem sprzątać resztki ciasta z podłogi.

-Nie, dziękuję. Lepiej już wyjdę. - Powiedziawszy to wstał i skierował się do wyjścia.

-Co ty tu jeszcze robisz Will?! - Wrzasnęła wściekła Olivia

-Słucham?

-Jesteś zwolniony! Natychmiast mi się wynoś stąd!

-Ale...- Nie dała mi dokończyć ponieważ się wtrąciła

- Nie ma żadnego ale! Wynoś się!

Wstałem i poszedłem się przebrać oraz po swoje rzeczy. Super... gdzie ja teraz znajdę inną prace? Z moim wykształceniem najprędzej w burdelu. Gdy wyszedłem zaczepił mnie ten tajemniczy mężczyzna opierający się o ściane kawiarni patrząc w dół.

- Moge ci zająć chwilę? - Spytał.

- Przepraszam cię bardzo za to co się stało.

- Nie o tym chciałem porozmawiać. - Dopiero teraz na mnie spojrzał i przeleciał mnie wzrokiem od góry do dołu.

- W takim razie o czym?

-No wiesz tak trochę przeze mnie straciłeś pracę więc chciałbym ci jakoś pomóc.

- och.. pomóc? - zdziwiłem sie. - W jaki sposób?

- To nie jest rozmowa na takie miejsce. Pojedźmy do mnie. - kiedy powiedział drugie zdanie zdalnie otworzył auto marki range rover.

-Em.. przepraszam co?

-Przecież cie nie porwę. Ach no tak, gdzie moje maniery. Harry Matsumoto. - Ściągnął rękawiczke po czym wystawił dłoń w moim kierunku.

- William. William Venter. - Podałem mu dłoń a on sie jej przyglądał. No tak blizna...

Kiedy podaliśmy sobie dłonie on odepchnął się od ściany i zmierzał w kierunku auta a ja podążyłem za nim. I tak nie mam nic lepszego do roboty. Kiedy odpalił auto, odrazu ruszył z piskiem opon. Nawet nie zdążyłem zapiąć pasów.

Gdy dojechaliśmy na miejsce moim oczom ukazała się nieduża willa.

-Ładnie tu, co nie? - Spytał mnie Harry.

-Um... tak, ładnie.

- Zapraszam - powiedział otwierając furtkę.

Gdy weszliśmy do środka pierwsze co przykuło moją uwage to wysoki sufit.

- Chcesz coś do picia? - założył kapcie, wcześniej ściągając buty.

- Może lepiej przejdźmy do rzeczy. - powiedziałem, też ściągając buty.

- Jak wolisz. - Udał się w głąb domu i stanął przy pewnych drzwiach.

Gdy do niego doszedłem otworzył mi drzwi, a moim oczom ukazał sie śliczny gabinet w starym stylu.

- Siadaj - powiedział wskazując na krzesło, a ja posłusznie wykonałem polecenie. - Więc jako iż przeze mnie straciłeś pracę, chciałbym ci pomóc.

- W jaki sposób?

- Wiesz jestem właścicielem klubu nocnego i potrzebuje kilku pracowników. Więc może chciałbyś u mnie pracować?

~xwerskax

In the dark.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz