Rozdział 12

645 23 2
                                    

Pov: Vincent
Jeszcze raz rozejrzałem się po klubie.
Siedzący tu wcześniej mężczyźni ulotnili się. Byłem tu tylko z nim...
Pożegnałem go ponownie, patrząc na jego zszokowaną twarz, i opuściłem pomieszczenie.
Kiedy tylko wyszedłem, napotkałem na drodze Harry'ego.
-Nie miałeś "posprzątać" jakiegoś gangu? - spytałem z rozbawieniem.
- A co ty taki ciekawy? -odwarknął.
- Co znów kuzynie? -spytałem.
- Chodź ze mną, bo tu jest zbyt tłoczno. - odpowiedział, nagle ze stoickim spokojem.
-Po co?
Phi... głupie pytanie. Jak mogłem się spodziewać, że odpowie?
Chyba, że srogie spojrzenia, które zawsze  gdy mu coś nie pasowało, posyłał do odbiorcy można uznać za odpowiedź. Widząc że William spogląda na nas postanowiłem, że rzeczywiście przejdę na stronę.
Poszedłem więc za Harrym i zastanawiałem się o co może mu chodzić tym razem.
Weszliśmy razem do jego gabinetu.
Harry tylko podszedł do biurka i zacisnął pięść.
Coś było nie tak.
-Chciałbyś sie wymienić pracownikami? -zapytałem, mimo tego, że nie wydawał się to być najlepszy moment na takie dyskusje.
Na twarzy Harry'ego pojawił sie gniew.
-Coś ty znowu wymyślił, Vinecnt?- spytał z wyraźnie wyczuwalną irytacją w głosie.
-Chciałbym się tylko wymienić. -odparłem obronnym tonem. -Ja ci proponuję na wymianę Elizabeth, wiesz ta mulatka, chyba ją kiedyś u mnie widziałeś. A ty mógłbyś mi dać... hmm ... Może Williama? -spytałem unosząc kąciki ust w chytrym uśmieszku.
-Vincent, to nie jest handel ludźmi. Nie bądź śmieszny.
-Poza tym, staciłbyś zauwafnie swoich pracowników, a ja moich. - odpowiedział z powagą w głosie, jakby to był naprawdę jakiś powód.
-Jedna osoba nic nie zaszkodzi.- odpowiedziałem nieugięty.
-Vincent. -powiedział z zacisiniętą szczęką. -Kuzynie... Wiesz przecież jakie ważne jest zaufanie. -wycedził.
-Ale moja oferta nadal aktualna. - powiedziałem, ignorując zupełnie jego słowa.
- Vincent. - przerwał mi. -Nie kombinuj.
- No dobra. - zgodziłem się na odczepnego.
- A więc co ty chcesz ode mnie? Zachowujesz się dziwnie.
- Chciałem tylko powiedzieć, że nie powienieneś podrywać moich pracowników. -syknął Harry.
- O co ci chodzi?
- Eh... Vincent nie bądź taki obojętny!
- Nie rozumiem? -teraz to ja zacisnąłem pięść.
- Widziałem co zrobiłeś.
-A, o to ci chodzi. - przypomnialem sobię tamtą sytuację i od razu się uspokoiłem.
To nie wydawało się być ważne.
-A najbardziej zastanawia mnie to dlaczego usunąłeś całą resztę harmonogramu Williama. -powiedział chłodno Harry.
-Czemu twierdzisz, że  akurat ja to zrobiłem? -spytałem niewzruszony.
Cholera, rozgryzł mnie.
- Jako jedyny byłeś w sali i zostałeś by zobaczyć jak William tańczy. -odparł mój kuzyn. -Chciałbym tylko wiedzieć dlaczego? -teraz jego słowa zabrzmiały wrogo.
- A co ciebie to obchodzi? -warknąłem, równie agresywnie co on.
- Mów. - powiedział takim tonem, że nawet ja się wzdrygnąłem.
- Nie wiem po co ci ta informacja ale już ci mówię. -mruknąłem. -No to wiesz co... ten William jest całkiem ładny. Może mógłbym...
-Żartujesz sobie. -przerwał mi Harry i parsknął wcale nie wesołym śmiechem.
- To mój pracownik i nie pozwolę byś poprostu się z nim przespał. Co ty sobie wyobrażasz?
I wtedy na jego twarzy pojawiła się jeszcze większa wściekłość niż przedtem.
- Nie powiedziałem, że chcę, ale jak już to napewno nie raz. - uśmiechnąłem się i przegryzłem żartobliwie wargę.
- Wypierdalaj.
- Co- Dlaczego? -Zamurowało mnie.
-Wyjdź Vinecnt. Nie słyszałeś?! I nie wracaj!
-Ale...
-Wypierdalaj zanim coś ci kurwa zrobię! -nie krzyczał, ale mówił w taki sposób, że odczułem jakby się na mnie darł.
Teraz już naprawdę był wkurwiony, a ja nie mogłem pojąć dlaczego.
- Jeszcze nie zdążyłem sprawdzić Emmy. -wymyśliłem na poczekaniu, chociaż nie miałem zamiaru tego robić.
- Nie będziesz mi tu się zabawiał! WYPAD!
Harry zrobił krok w moją stronę.
Wtedy zrozumiałem, że to czas aby opuścić gabinet.
Wychodząc zobaczyłem Willa.
-A ty już wychodzisz? - spytał.
- Tak muszę załatwić kilka spraw. -odparłem i wzruszyłem ramionami, zgrywając wyluzowanego.
Jeszcze raz do niego podszedłem, tym razem bliżej.
-Będę tęskił~ - szepnąłem mu wprost do ucha.
Po czym odszedłem i skierowałem się do wyjścia z klubu.
Nagle stałeła mi na drodze Emma.
-Idziesz już? - spytała, odrzucając na plecy swoje blond loki.
- Tak. - odparłem.
Rozejrzała się ukradkiem i popchnęła mnie do schowka na miotły.
-Co ty-
Zamknęła drzwi i uśmiechneła się tajemniczo.
-Mam do ciebie pewną propozycję.

~_<Aiva#

In the dark.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz