Rozdział 26

387 17 0
                                    

Pov. William
Bardzo niebezpieczny gang nazywany Dusze Śmierci wysadził ostatnio biurowiec największej w Japonii korporacji należącej do pana Tanakiego. Ucierpieli praktycznie wszyscy znajdujący się w budynku w czasie napadu członków owej mafii. Ich znakiem rozpoznawczym jest tatuaż na przedramieniu który  wygląda jak na załączonym poniżej zdjęciu: " 死の魂 "
Na chwilę przestałem oddychać.
Harry i Isaak mieli dokładnie takie same tatuaże jak te na obrazku.
O słodki Jezu...
Zasłoniłem sobie usta dłońmi, żeby nie krzyknąć i nie zwracać niepotrzebnie uwagi innych ludzi w autobusie.
Złapałem się mocniej uchwytu. Chciałem usiąść, ale nigdzie nie było wolnego miejsca.
Brałem głębokie wdechy starając się uspokoić.
Nie, to nie może być prawda...
Zakręciło mi się w głowie.
-Wszystko w porządku? -zaczepiła mnie jakąś starsza pani.
Pokiwałem głową, ale nawet na nią nie spojrzałem.
Na pierwszym lepszym przystanku wysiadłem chwiejnie z autobusu i usiadłem na ławce, żeby nie zemdleć.
Muszę wrócić do Harry'ego i z nim porozmawiać...
***
Wpadłem do klubu jak burza i zaraz skierowałem się do gabinetu Harry'ego.
Nawet nie zapukałem.
Harry siedział zwyczajowo przy swoim biurku i pisał coś zacięcie na kartce.
Podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się w taki sposób jakby zobaczył coś miłego, a nie tylko mnie.
Zatrzasnąłem za sobą z hukiem drzwi.
-Coś się stało? -zapytał Harry, marszcząc brwi i taksując mnie wzrokiem. -Już skończyłeś pracę na dziś i...
-Odłóż to. Będziemy teraz rozmawiać. -warknąłem na niego i zgarnąłem z jego biurka papiery.
Harry otworzył usta i zastygł w niemym szoku.
Jeszcze nigdy nie zachowywałem się w taki sposób w stosunku do niego, ale nie obchodziło mnie to. Miałem gdzieś nawet to, że mogę za to wylecieć z pracy.
Uderzyłem dłońmi w blat biurka i nachyliłem się w stronę czarnowłosego.
-Pokaż rękę. -zażądałem.
Łudziłem się jeszcze, że może to wcale nie ten sam tatuaż, który widziałem w wiadomościach. Może się pomyliłem i w rzeczywistości Harry i Isaak mieli inny. Może...
Harry powoli wyciągnął lewą dłoń.
-Podwiń rękaw!
Postąpił zgodnie z moim poleceniem. Obrócił ją ostentacyjnie. Nie miał jednak na niej ani grama tuszu.
-Druga! -syknąłem, nachylając się jeszcze bardziej.
Harry spojrzał na mnie spokojnie, ale chłodno.
-O co ci chodzi w tym momencie, Venter? -zapytał sucho. -Wbiegasz do mojego gabinetu, nie zważając na nic. Wywalasz mi z biurka ważne papiery i masz czelność mi po tym rozkazywać.
Jego mowa rozwścieczyła mnie jeszcze bardziej.
-Ręka! -krzyknąłem. -Ale już!
Matsumoto westchnął ciężko i teatralnie, jakby miał dość użerania się z jakimś upierdliwym bachorem.
Co było pewnie prawdą, choć małym bachorem już nie byłem.
Wyciągnął prawą rękę. Popatrzył na mnie i uniósł brew.
-No podwiń ten jebany rękaw! -wydarłem się, tracąc resztki cierpliwości.
-Venter, zdajesz sobie sprawę z tego, że nie masz prawa mi rozkazywać? Ja za to takowe posiadam. Wyjdź. -powiedział i sam wstał z krzesła z zamiarem wyproszenia mnie.
-Wyjdę jak pokażesz mi swój tatuaż! -odparłem i usiadłem na fotelu naprzeciwko biurka.
Założyłem ramiona na piersi, pokazując Harry'emu, że nie mam w planach nigdzie iść.
Czarnowłosy pomasował sobie nasadę nosa, a potem również skronie.
-Dobrze. -odezwał się wreszcie i podciągnął gwałtownie rękaw swojej koszuli. -Proszę. Zobacz sobie.
Poderwałem się na nogi i rzuciłem się w jego stronę, prawie się przy tym wywalając.
Przed upadkiem powstrzymała mnie druga ręką Harry'ego, która owinęła się wokół mojego pasa i przyciągnęła do siebie. Wyrwałem mu się i wbiłem wzrok w tatuaż na jego przedramieniu.
" 死の魂 "
Czyli w tłumaczeniu...
" Dusze Śmierci" ...

~aguluniax

In the dark.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz