24: Książe i Żebrak

134 25 19
                                    

Musieli odejść. Czuli się zbyt długo bezpiecznie, na tyle bezpiecznie, że zdążyli zapomnieć gdzie się znajdują i co im grozi.
Dla Armin to była przecież pierwsza walka od rozpoczęcia Igrzysk, jeśli nie karierowcy, to wygoniliby ich stamtąd organizatorzy podkładając jakiś ogień, czy powódź.

Zabrali więc wszystko co potrzebne, bronie, jedzenie i wody ile tylko zdołali unieść. Mieli do wyboru zaszyć się w lesie, bądź iść w stronę gór. Druga opcja wydała się znacznie lepsza, perspektywa schowania się w skale dawała więcej szans na przeżycie niż otwarty las. Zabrali się niemal od razu po napadzie, niedługo później każdy obładowany tym, co zdołał unieść. Odeszli w południe.

- Gdzie mamy niby iść? Znów na środek areny i w las? Tam nie jest bezpiecznie- Armin jako jedyna odważyła się skomentować sytuację.- Będziemy tam żyć jak na polu minowym.

- Nie mamy wyjścia, rzeka na pewno jest obstawiona, plaża była najlepszym wyjściem.

Wszyscy o tym wiedzieli i myśl o rozstaniu się z nią aktualnie przyćmiewała wszystkie inne myśli. Szli przed siebie, lasem, ale orientacyjnie trzymając się kawałek od rzeki by nie pogubić się w kierunkach.

- To możemy szukać jaskiń w górach- Wooyoung wymruczał pod nosem nie spodziewając się nawet, że ktokolwiek go usłyszy. Zawzięta dyskusja jednak utkwiła w miejscu i po chwili zorientował się, że patrzą na niego wszystkie trzy pary oczu.- No co?

- Jaskinie?- Armin uniosła jedną brew i zatrzymała się w marszu.

Wooyoung rozejrzał się nerwowo po okolicy upewniając się, że nikt ich nie słyszy, a potem zdjął ciężki plecak z ramion.

- Zanim San mnie znalazł- zaczął ostrożnie ważąc wszystkie słowa.- Schroniłem się na noc w jednej z nich. Jak zaczynają się góry, na pograniczu lasu jest ich wiele- spojrzał na wysokie szczyty wyłaniające się zza drzew.- Nie sprawdzałem, ale wyglądało na to, że tworzą kompleksy. Jeśli się rozgryziemy to schowanie się w nich przed wrogiem będzie najlepszym rozwiązaniem. Nie znajdą nas w paplaninie korytarzy, wejść jest wiele, owszem, ale...

- Wyjść też- dokończył za niego San.- Można łatwo uciec, różnymi kierunkami. Jeśli to co mówi jest prawdą i nikt inny na to nie wpadł to możemy mieć od losu drugą szansę.

- Ktoś na pewno wpadł- zmarszczyła czoło dziewczyna. Nie wyglądała jakby pałała do planu wielką sympatią.- Od kilku dni zginęło ile? Pięć osób? Może mniej, oni muszą gdzieś siedzieć i się ukrywać.

- Ale góry są duże- znów wtrącił się Wooyoung.- Tylko ja z nas wszystkim tam byłem i to widziałem. Jeśli mamy pokonać karierowców to właśnie tam, nie na otwartym terenie. Już zresztą pokazali jak łatwo nas zmylić. Teraz na naszą kolej.

Czekał na reakcję reszty, a po chwili ciszy Keir uśmiechnął się szeroko łapiąc go za ramię.

- Ja się zgadzam.

- No to już trzy przeciwko jednemu- spojrzał Armin prosto w ciemne oczy i uśmiechnął się triumfalnie.

- Trzy? A kto jest trzeci?- Podparła się w pasie dłońmi wyglądając na zadowoloną.

- San- odparł jakby było to oczywiste.- On i tak za mną pójdzie.

Nie czekając na odpowiedź zarzucił plecak na ramiona i ruszył w znanym mu już kierunku.
Armin zgromiła Sana wzrokiem, ale prawda była taka, że Wooyoung miał rację.

- Jeśli znajdziemy tam dodatkowo źródło wody, to będziemy ustawieni niemal tak jak na plaży- przekonywał ją, jakby to co powiedział Wooyoung nie wystarczyło.

Song of the Hollow [1] ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz