9: Hieny To Stadne Zwierzęta

145 27 0
                                    

Wooyoung musiał szybko wymyślić coś, by dostać dobre noty od organizatorów na ocenie osobistej. To nie było łatwe, bo nigdy nie posiadał cudownych umiejętności, nie był dobry w niczym szczególnym i nie ćwiczył. San wymachuje siekierą jak kartką papieru, bez żadnego wysiłku, Armin jest w stanie bezszelestnie pociąć manekin na kawałki, nawet mały Keir uplecie takie muszki, że zrobi to wrażenie na absolutnie każdym. Nie mówiąc o karierowcach i kimkolwiek, kto w życiu zaznał trochę pracy.

Był chudy i niski, nie miał umiejętności, myślał o sobie jak o kawałku drewna.

- Wyglądasz na smutnego, to nieodpowiednie jak na moją muzę.

Odwrócił się gwałtownie w stronę rozleniwionego głosu, Donte siedział na fotelu przy stole jak na tronie, a przynajmniej tak wyglądał. Za każdym razem kiedy Wooyoung go widział, wydawał się mu bardziej groteskowy. Długie, białe włosy związał w koka, oczy wymalował cieniem kontrastującym z jego jasną cerą, a odziany był w coś co przypominało bardziej kimono niż płaszcz.

- Nie jestem twoją muzą.

- To nie ty wybierasz kto jest moją...

- Nie jestem.

Donte przewrócił oczami i westchnął teatralnie, sięgając po kieliszek z białym winem.

- W każdym razie jest to twój trzeci dzień ćwiczeń, wymyśliłeś coś?

- Nie jesteś moim trenerem i nie znasz się na tych rzeczach.

Donte zaśmiał się wymownie i włożył palec w bitą śmietanę z czekoladowej babeczki. Oblizał go dokładnie, by potem przesiąść się bliżej trybuta i objął go ramieniem. Był chłodny, pachniał świeżo, jakby dopiero wyszedł spod prysznica, ale najwyraźniej zawsze sprawiał takie wrażenie.

- Poznałem wielu ludzi, którzy bili się na arenie, uwierz mi, obserwuję i widzę co jest przydatne. Jeśli miałbym jednak stawiać na złoty środek to byłaby sympatia.

- Orys ciągle o tym mówi- odwrócił wzrok.

- Ma rację. Sponsorzy potrafią ocalić życie. Dla tych ludzi to jest przedstawienie i teleturniej. Co robisz jak twój ulubiony gracz może odpaść? Płacisz za niego. Wysyłasz mu jedzenie, leki, czy broń. To niestety przykra prawda, dla nich to rozrywka. Jeśli cię polubią, to będą ci pomagać. Ale na razie to udało ci się mnie prawie do siebie zrazić. Prawie bo to niemal niewykonalne- uśmiechnął się do niego zalotnie. Wooyoung wydawał się być kompletnym przeciwieństwem Donte, ale z jakiegoś powodu wolał rozmowę z nim, niż z mentorem.

- Ale jak mam to zrobić?

- Uśmiechaj się, machaj do ludzi, jesteś ładny i oni to lubią. Wystarczy, że popiszesz się urokiem. A ja postaram się udekorować to odpowiednim strojem i na wywiadzie będziesz lśnił.

- Bardziej obawiam się oceny indywidualnej.

- Nie musisz walczyć, możesz popisać się inaczej.

Zanim Wooyoung zastanowił się nad odpowiedzią, do pomieszczenia weszła ubrana na biało dziewczyna o równie jasnych włosach co jej strój. Z maską na twarzy, jedynie schyliła się po pusty kieliszek Donte i zabrała mu go sprzed nosa.
Mężczyzna wyraźnie się zmieszał. Starał się na nią nie patrzeć, ale gdy odeszła, długo spoglądał w pusty korytarz którym szła.

- Może ty wiesz kto to jest? Sprząta, gotuje, ale nigdy się do mnie nie odzywa.

Donte skrępowany przetarł spocone dłonie i zerknął na niego niepewnie.

- To Awoksa, taki służący w Kapitolu. Jak coś przeskrobiesz, ale głupio cię zabić- przełknął nerwowo.- To obcinają ci język i sprowadzają do takich miejsc jak to. No i służysz- uśmiechnął się smutno.- Tak do końca życia, albo póki jesteś przydatny.

Song of the Hollow [1] ¤ WOOSANOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz