11. Feliz navidad

653 22 7
                                    

Zbliżały się święta które według Vinca mieliśmy spędzić na kanarach z tatą i babcią. Bardzo cieszyłam się z tego powodu ponieważ już dawno się nie widzieliśmy. Nie mogłam się doczekać gdy będę miała okazję wpasc tacie w ramiona.

Podróż minęła nam bardzo szybko jednak Dylan cały czas mnie zaczepiał a Vincent miał podejrzanie dobry humor, w jego oczach nie kryło się tyle mrozu była tak tylko tak zwana ,,polska zima" ponieważ były jak zima w której jest 5°C czyli bardzo mało w porównaniu do góry lodowej w jego oczach.

Kiedy przyjechaliśmy nie mogłam się oprzeć by wskoczyć ojcu w ramiona.

-Witaj królewno- przywitał się ojciec

-Cześć tato- odpowiedziałam,  odwzajemniając jego ciepłe spojrzenie.

Potem Cam witał się ze wszystkimi po kolei, widziałam że Tony robił lekko kpiący uśmiech gdy się z nim witałam ale nie zwróciłam jakoś bardzo na to uwagi.

-  Blanch zrobiła pyszną kolację- powiedział ojciec i zaczęliśmy iść w stronę domku, poniewaz helikopter który z nami przyleciał z lotniska wylądował na plaży.

Kiedy doszliśmy do chaty objęłam Blanch i wymieniłam się z nią komplementami.

Na stole z potrawami przyrządzonymi przez nią leżały różnego rodzaju przysmaki typu krewetki, sałatki, macki ośmiornic które swoim nie typowemu wyglądem trochę mnie odrzucały i małże.

Bracia zaczęli nakładać sobie jedzenie,miałam wrażenie że każdy bierze po wszystkim na talerz ale się nie wracałam nie mogłam się doczekać wigilii która miała nastąpić za 2 dni.

-To jest przepyszne babciu- powiedział miło Will z kolejnym kawałkiem macki nabitym na widelec

-No muszę przyznać że niczemu sobie- pochawil Dylan.

-Spróboj zrobić lepsze Dylanku- zaśmiała się babcia

-A ci Haillie jak smakuje- zagadał tata

-Barszwo pszyszne- powiedziałam niewyraźnie ponieważ do ust wsadziłam prawie 2 krewetki.

Święta trójca zaczęła chichotać, Vincent popatrzył na mnie z lekkim zażenowaniem jak to on a Will uśmiechnął się i cicho się zaśmiał.

-Ciesze się że wam skanuje- podziekowała kobieta.

-A tak ogólnie to chciałabym żeby jutra z rana stawili się do mnie Cam, Will, Dylan i Shane- powiedziała babcia

-A dlaczego- zapytał Shane

-Bedziecie pomagać mi do przygotowań- odpowiedziała Blanche.

-Ej a Tony, Haillie i Vince czemu nie- zapytał oburzony Dylan

-Tony to za wielką maruda - powiedziała babcia patrząc na niego w drwiącym uśmiechem- a Vince i Haillie powinni odpocząć bo z tego wiem to wasza siostra osiągnęła coś za was wszystkich w końcu i jest jedną najlepszą w szkole więc pewnie uczy się nałovowo a o Vinca to nie powinniście pytać- zaśmiała się babcia.

Myślałam że Will się odezwie ale tego nie zrobił. Haha pewnie pomyślał coś w stylu ,,Niech znają moje wielkie serce".

Po kolacji z bliźniakami i Dylanem wybraliśmy się do pokoju Shena by sobie pogaworzyć.

-To nie fair że wy nie musicie a my tak, przecież ona każe nam robić jakieś sterniczki czy co się tam robi- poskarżył się ten milszy z bliźniaków.

-No widzisz ma się w sobie to coś co nie Haillie- mrugnął do mnie Tony.

-Pragne ci przypomnieć że babcia chce żebym odpoczęła a ciebie nie chce w kuchni bo jesteś nie znośny- zwróciłam mu uwagę.

|Rodzina Monet| nie przedstawione w książce momenty Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz