32. Blanca

61 4 0
                                    

Od kiedy ostatni raz pojawiłam się w szkole, minęły trzy tygodnie. Egzaminy końcowe zbliżały się wielkimi krokami, a ja postanowiłam otoczyć się czterema ścianami i nie opuszczać domu na krok. Zaczęłam rezygnować nawet ze spacerów z Frankiem, prosząc o wypełnienie mojego obowiązku, tatę. Na szczęście był wyrozumiały i kiedy mógł, starał się mi pomóc. Były jednak sytuację, kiedy nie miałam wyjścia. Opuszczałam wtedy dom na jedyne kilkanaście metrów, abym mój pies zdążył się załatwić i szybkim krokiem wracałam do domu.

Nie wychodziłam nie tylko dlatego, że intensywnie się uczyłam, ale też dlatego, że po prostu nie miałam ochoty. Straciłam siły i motywację do czegokolwiek i dziwiłam się, że nadal się trzymałam.

Odsunęłam od siebie nawet swoją przyjaciółkę, która każdego dnia wypisywała do mnie po miliony wiadomości, które ja postanawiałam ignorowałam.

W końcu musiałam się doigrać i usłyszałam dzwonek do drzwi. Frankie zaczął szczekać, doprowadzając mnie do większego zawału, niż samo najście kogoś do mojego domu. Pomimo mieszkania z tym psem już od kilku lat, nadal potrafił mnie nieźle przestraszyć.

Podeszłam do drzwi i delikatnie zaczęłam ciągnąć za klamkę, spodziewając się ataku przez przyjaciółkę. Ku moim oczom ukazał się jednak ktoś całkowicie inny. Mężczyzna trzymał w rękach bukiet kwiatów i spoglądał na mnie przepraszająco.

- Xavier?!

- Cześć - powiedział niemal niesłyszalnie. - Mogę wejść?

Zawahałam się, jednak po chwili wpuściłam chłopaka do środka. Zamknęłam za nim drzwi i odwróciłam, patrząc na niego wyczekująco.

- To dla ciebie - wysunął bukiet moich ulubionych kwiatów w moją stronę.

- Xavier, nie chcę ich. Do rzeczy, po co...

- Weź je, proszę - przerwał.

Odetchnęłam i przewracając oczami, odebrałam kwiaty i położyłam je na stole. Nie wysilałam się nawet na żadne podziękowania.

- Słyszałem o twoim zerwaniu z Harrym... - poczułam dziwny dreszcz, na dźwięk tego imienia. - I strasznie mi przykro, bo wiem jak ważny on dla ciebie był - zaśmiałam się pod nosem.

- Xavier, nie ściemniaj, że w jakikolwiek sposób obchodzi cię ten człowiek - wbiłam wzrok w chłopaka i oparłam ręce o biodra.

- Obchodzi, Blanca - mówił, ani trochę nie wybity z rytmu emocjonalnością mojej wypowiedzi. - Od kiedy go nie ma, ty też nie pokazujesz się w szkole. Pusto tam bez was obojga. Ludziom brakuje Darlina, w końcu muszę przyznać, że jako nauczyciela, naprawdę go lubiłem.

Byłam zaskoczona słowami chłopaka, ale wciąż milczałam, pozwalając mu dokończyć. Po dłuższej chwili milczenia, powiedział:

- Przepraszam, Blanca - spojrzał na mnie z tym samym wyrazem, z jakim patrzał, kiedy naprawdę czegoś żałował. Tak się składało, że to słowo z jego ust usłyszałam po raz pierwszy w życiu. - Wiem, że spieprzyłem. Po całości - uniósł wzrok ze skruchą.

- Zgadza się - bez zawahania przyznałam mu rację.

- Ale... - przysunął się do mnie o niedużą odległość. - Chciałbym to naprawić. Jeśli oczywiście mi na to pozwolisz - chłopak spojrzał na mnie wyczekująco, jednak ja wciąż nie odpowiadałam. Byłam nieco zmieszana zachowaniem chłopaka i sama nie wiedziałam, jakiej reakcji od siebie oczekuję.

- Nie, Xavier, ja...

- Pójdziesz ze mną na bal?

Spojrzałam na chłopaka niepewna, czy na pewno usłyszałam to, co usłyszałam, czy może jednak mi się przesłyszało. Zmarszczyłam brwi i odsunęłam się od chłopaka na bezpieczną odległość.

- Co?

Chłopak powtórzył pytanie, a ja pokiwałam głową w niedowierzaniu.

- Żartujesz? Myślałeś, że po tym wszystkim, co zrobiłeś, pójdę z tobą na bal?

Chłopak zwiesił głowę w zawiedzeniu. Po chwili ponownie ją uniósł i delikatnie uniósł kąciki, szczerze się uśmiechając.

- Nie. Spodziewałem się, że się nie zgodzisz i wcale nie dziwi mnie twoja reakcja - przerwał. - Ale chciałem chociaż spróbować. W końcu, nic na tym nie tracę, prawda? - ponownie, szczerze się uśmiechnął, a w jego oczach dostrzegłam malutkie iskierki. -  A ty przynajmniej wiesz, że naprawdę tego wszystkiego żałuję. - Patrzałam na chłopaka w niedowierzaniu, gdy on wpatrywał się we mnie bez słowa. Wyglądał, jakby liczył, że może coś jeszcze dodam, ale nic takiego się nie wydarzyło. Xavier uśmiechnął się do mnie po raz ostatni, po czym powiedział - W takim razie będę się już zbierał. Dziękuję, że przyjęłaś kwiaty i mnie wpuściłaś.

Chłopak ruszył w stronę drzwi i nie dodając nic więcej, opuścił mój dom.

Na Dnie Oceanu (Pierwszy Draft - Skończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz